Próba dorosłości, czyli nasze testy
z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 11/2022 (86)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Miał wizerunek surowej, kwadratowej terenówki, która w terenie robiła cuda, dawała poczucie wolności i przy tym mnóstwo frajdy. No, ale na asfalcie czy w mieście był raczej wyobcowanym zwierzęciem, które nie daje rady w pogoni za miejskimi SUV-ami. I 16 lat temu Jeep postanowił to zmienić, wprowadzając miejsko-wiejski model Compass, który miał sprawdzić się i na asfalcie, i na bezdrożach. Teraz Compass poszedł krok dalej, bo wszedł na ścieżkę elektromobilności, a na rynku pojawił się odświeżony model z napędem hybrydowym PHEV. Można powiedzieć, że model dorósł i próbuje być odpowiedzialny i ekologiczny.
I teraz pytanie, czy to się udało, czy hybrydowy Jeep to jest to. I nie mam tu jednoznacznej odpowiedzi. Auto po liftingu cały czas ma swój urok i zadziorność, jest legendarny 7-szczelinowy grill i agresywna postura. Jest też technologia, ulepszony system multimedialny, cyfrowe wskaźniki. Cały czas jest sporo miejsca (choć tym razem musicie się przyzwyczaić do wożenia kabli w bagażniku), jest adaptacyjny tempomat i w miarę sprawny turbodoładowany 1.3-litrowy silnik benzynowy o mocy 180 KM wspomagany przez 60-konny silnik elektryczny. Razem daje to 7,3 sek. do setki i teoretyczne 50 km do przejechania na samym silniku elektrycznym.
Do czego można się więc przyczepić? Trudno cieszyć się swobodą, skoro bak ma pojemność 39 l (a to cały czas duże auto), a z tych 50 km na silniku elektrycznym maksymalne co osiągniecie to 40 km. I to jest chyba największy zawód. Po wyładowaniu baterii, by ją np. podładować w trasie musicie się przełączyć w tryb sport. A wtedy w tym małym zbiorniku paliwa bardzo szybko robi się pusto.
Ale jeśli nie jest to dla was zmartwieniem (bo w okolicy jest mnóstwo stacji benzynowych), to wystarczy Compassem pojechać w teren, by cieszyć się wolnością. Choć to auto z wyglądu miejskie, to potrafi przejechać przez półmetrowe przeszkody wodne. Wtedy można zapomnieć o wszystkich trudnościach związanych z byciem odpowiedzialnym i oszczędnym.
-------------------------------------------------------
Home Office
Najlepszy serial o pracy w biurze? Oczywiście – „Biuro”! „The Office US” – czyli to ze Steve’em Carellem w roli Michaela Scotta – to cringe’owy humor najwyższych lotów! Choć kilka żartów nie najlepiej się zestarzało, serial wciąż bije rekordy popularności na całym świecie (i to pomimo że jego kręcenie zakończono w 2013 r.). Niech o tym, jak bardzo kultowym dziełem jest „The Office”, świadczy fakt, że – jak wynika z danych Nielsena – w 2020 r. serial o pracownikach firmy papierniczej Dunder Mifflin był najchętniej oglądanym serialem przez Amerykanów. W serwisach streamingowych oglądano go łącznie przez ponad 57 mld minut.
Teraz będziesz mógł wcielić się w Michaela, Dwighta czy Jima, a wszystko za sprawą najnowszego zestawu LEGO! Firma od dawna łączy świat popkultury z klockami, czego efektem były takie sety, jak ten poświęcony „Przyjaciołom” (choć ten konkretny zestaw nie spotkał się z przesadnie wielkim entuzjazmem ze strony fanów LEGO...).
Zestaw LEGO „The Office” to ponad 1100 elementów oraz aż 15 minifigurek. Dzięki setowi można odwzorować kultowe sceny z serialu (m.in. zszywacz w galaretce czy popisowe chili Kevina) oraz odtworzyć atmosferę żenujących spotkań w sali konferencyjnej. Model ma ponad 30 cm szerokości, a więc świetnie prezentuje się np. na półce. Ma też fragmenty, które można odłączyć – gabinet Michaela Scotta (najlepszego szefa na świecie!) można ustawić oddzielnie.
Nowy set zawdzięczamy programowi IDEAS, w ramach którego fani zgłaszają własne propozycje zestawów, z których następnie wybierane są te najciekawsze. Trudno przewidzieć czy LEGO „The Office” stanie się sprzedażowym hitem, z pewnością to nie lada gratka dla wielbicieli kultowego serialu.
W rzeczywistości wygląda to lepiej niż na zdjęciach. That’s what she said.
-------------------------------------------------------
Monitor z widokiem na więcej
Praca w miesięczniku biznesowym? Phi, a jakie tu potrzebne są urządzenia – smartfon do nagrywania wywiadów i poręczny laptop, który można wszędzie ze sobą zabrać. Im częściej słyszymy takie głosy, tym bardziej uświadamiamy sobie, ile w tym stwierdzeniu jest nieprawdy. Nic nie zastąpi użytkowania stacjonarnego monitora, a nowe sprzęty firmy Philips wznoszą ten komfort na jeszcze wyższy poziom.
Dziennikarstwo ma z szeroko rozumianą pracą biurową więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. To coraz liczniejsze briefingi prasowe online, a także otwarcie się na zupełnie nowe kanały dotarcia – np. poprzez materiały wideo. Ogarnianie obowiązków na kilkunastucalowych ekranach przenośnych komputerów staje się naprawdę kłopotliwe. Owszem, da się, ale po co, skoro można ułatwić sobie pracę?
Philips ma w swojej ofercie monitory do pracy biurowej posiadające rozmaite funkcje sprzyjające produktywności. Najmocniej pokochaliśmy możliwość wydajnego, szeregowego połączenia ze sobą dwóch monitorów. Jak to działa? Dzięki wyjściu DisplayPort, za pomocą jednego przewodu prowadzącego od pierwszego wyświetlacza do komputera, można podłączyć wiele wyświetlaczy o wysokiej rozdzielczości. Takie rozwiązanie pozwala zachować porządek i eliminuje plątaninę przewodów.
To niezwykle przydatne, kiedy np. przygotowujesz ważny materiał, a na drugim ekranie równolegle sprawdzasz, czy artykuły na serwisie www klikają się tak, jak sobie założyłeś. Koniec ciągłego i uporczywego przeskakiwania przez karty w przeglądarce internetowej!
Funkcja ta sprawdza się również w trakcie pracy, kiedy potrzebujesz dokładnego oglądu – montowanie filmików jeszcze nigdy nie było tak proste, co na superszerokich monitorach Philipsa. Owszem, nie każdy komputer (zwłaszcza leciwe urządzenia) jest przystosowany do pełnego wykorzystania ich możliwości, ale to zwykle kwestia kilku zmian w ustawieniach, by choć odrobinę poprawić komfort pracy.
Standardem w monitorach biurowych Philipsa jest łączność za pomocą wielofunkcyjnego złącza USB-C czy wysuwana kamera internetowa, zapewniające oczekiwaną wydajność i wygodę. Nie inaczej było w przypadku testowanych przez nas monitorów.
Ceny za urządzenia nie należą do najniższych na rynku, jednak uważamy, że jakość jest warta swojej ceny. To jak? Wy zastanawiacie się nad kupnem, a my wracamy do sprawdzania statystyk.C
Więcej możesz przeczytać w 11/2022 (86) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.