Prezes Escoli: "Tworzenie aplikacji to sztuka użytkowa. Klienci są coraz bardziej świadomi" [WYWIAD]
Krzysztof Wojewodzic, fot. materiały prasoweEscola S.A. to spółka technologiczna tworząca aplikacje webowe i mobilne. Firma poza podstawową działalnością jako software house dywersyfikuje biznes produktami własnymi, a w 2022 r. zamierza zadebiutować na NewConnect. Escola S.A. w 2021 r. zajęła 6. miejsce w światowym rankingu najszybciej rosnących firm IT według Clutch. Spółka zanotowała średni wzrost przychodów o 180 proc. za lata 2019-2020. Ranking Clutch zestawia 100 najszybciej rozwijających się firm IT i jest oparty na bezwzględnej stopie wzrostu przychodów w latach 2019-2020.
O tworzeniu aplikacji, podcastach i dalszych planach rozmawiamy z dr. Krzysztofem Wojewodzicem, prezesem Escoli.
Tworzenie aplikacji to w większym stopniu sztuka czy konieczność dopasowania się do oczekiwań odbiorców?
Zdecydowanie sztuka, choć nazwałbym ją raczej sztuką użytkową - jedno pojęcie nie wyklucza drugiego. To najbardziej widać po grach. Zauważ, że ponad 60 proc. tego, co sprzedaje się w Google Play czy AppStore to właśnie gry. Wiele z nich ma bardzo podobną mechanikę, więc wszystko rozbija się o lepszą grafikę czy ciekawszą fabułę. To nie technologia czy suchy kod decydują o popularności danego tytułu.
Sztuka sztuką, ale ostatecznie aplikacja ma działać. I ma działać dobrze, stąd coraz większe zapotrzebowanie na ekspertów od user experience.
UX rzeczywiście jest istotny, ale czy specjaliści od projektowania tego „doświadczenia użytkownika” będą wkrótce najbardziej pożądanymi fachowcami? Tak bym nie powiedział, to dobre stwierdzenie na krzykliwy nagłówek. Nie ma czegoś takiego jak „dobry UX-owiec” – jest dobry UX-owiec copywriter czy dobry UX-owiec designer. Ten obszar zdążył się na tyle wyspecjalizować, że trudno o generalizowanie.
Użytkownicy są świadomi tych zmian?
Nie do końca. Choć trzeba też wyodrębnić różne rodzaje aplikacji, pogadajmy o przykładach. Jak pewnie pamiętasz ze studiów, są systemy dziekanatowe, z których pani w dziekanacie korzysta od wielu lat. Ich obsługa musi być jasna i czytelna, ale sama aplikacja nie musi być ładna – ma być po prostu użyteczna. Co innego, jeśli mowa o aplikacjach B2C, gdzie ktoś wykonuje czynność zakupową tylko raz lub ewentualnie kilka razy w życiu – one muszą być intuicyjne, zgodne z pewnym standardem wizualnym.
Ciekawe, że wspomniałeś o systemach dziekanatowych, bo USOS to chyba najmniej przyjazny program na świecie.
To jest bardzo ciekawy przykład! Dla pani Jadwigi z dziekanatu, która korzysta z niego regularnie, USOS może wyglądać tak, jak wygląda. Jest do niego przyzwyczajona, wszystko działa. Natomiast student, obcujący z nim zdecydowanie rzadziej, oczekuje jednak chociażby atrakcyjniejszego interfrejsu. Escola – obecnie dla kilkunastu uczelni – dostarcza nakładkę będącą, w dużym skrócie, ładniejszą wersją USOS-a. Idzie nam to jak woda, bo uczelnia – szczególnie prywatna – jest skłonna dopłacić spore pieniądze, żeby studenci lubili swój system dziekanatowy.
Jacy są klienci, którzy zgłaszają się do was z propozycją współpracy? Świadomi potrzeb czy trzeba im tłumaczyć podstawowe mechanizmy?
Stają się coraz bardziej świadomi. Wcześniej często zgłaszali się klienci z prośbami w stylu: „zróbcie mi aplikację podobną do Ubera, tyle że będę wynajmował sztućce”. Startupy i fundusze inwestycyjne wykonały ogrom pracy, jeśli chodzi o znajomość realiów rynkowych. Ludzie uczą się na błędach, wiedzą już, że tanio nie da się zrobić sprawnego systemu. I zdają sobie sprawę, że taki system trzeba będzie stale udoskonalać. Wiesz, ile w tym momencie jest aplikacji – w Google Play czy AppStore? Ich liczba idzie już w miliony. Żeby się z czymś przebić do masowej świadomości, trzeba naprawdę ogromu pracy i niemałych funduszy.
Pamiętasz największe zawodowe wyzwanie związane z tworzeniem aplikacji?
To był przełom 2020/2021 roku, współpraca z Radiem 3/5/7. Twórcy radia zlecili nam zbudowanie aplikacji. Miało być szybko, dobrze, a przy tym z wygodnym dostępem dla dużej liczby użytkowników. Wszystko się udało, choć to był naprawdę gorący okres. Warto przy tym wspomnieć, że w styczniu br. Radio 3/5/7 było najczęściej pobieraną aplikacją w Polsce. Chłopakowi, który był głównym deweloperem obiecałem BMW, jeśli dowiezie projekt. No i dowiózł! (śmiech)
Jako Escola coraz mocniej wchodzicie również na rynek podcastów.
Wszystko zaczęło się od spotkania z Jędrzejem Paulusem – jeszcze przed pandemią - który kiedyś przyjechał do mnie na Półmaraton Wrocławski. W ramach przygotowań do imprezy piliśmy piwo, on opowiadał mi o podcastach – że to fajny, rosnący trend. Słuchałem go z zaciekawieniem i stwierdziłem, że ja również chętnie bym coś nagrał. Pomysł zrodził się spontanicznie, bez żadnego planu biznesowego, ale doskonale się przyjął! Później zacząłem zapraszać gości i zrobiła się z tego seria adresowana przede wszystkim do osób, które od strony menedżerskiej zajmują się IT.
Branża podcastów dynamicznie rośnie. Wreszcie można skutecznie monetyzować tego typu twórczość.
Każdy ma swój sposób na monetyzację, podstawowe metody są dwie: albo fizyczne reklamy jak na YouTube albo lokowanie produktu. Znamy też przykłady marek, które sponsorują konkretne tytuły. Ponadto niektórzy pokazują siebie jako ekspertów i starają się monetyzować własny wizerunek poprzez oferowanie usług. Tak działają podcasty tworzone przez Escolę. Trochę przy tym odkłamujemy rynek szkoleniowy, który wielu osobom wciąż kojarzy się z osnutym kiepską sławą coachingiem.
W jakim kierunku będziecie rozwijać ten obszar działalności?
Mamy już umówionych kilku naprawdę ciekawych gości. Chciałbym utrzymać poradnikową formułę. Na pewno jeszcze mocniej skupimy się na formach video, gdyż po statystykach widzę, że coraz więcej osób odtwarza nasze materiały chociażby na YouTube.