Chodź, pomaluj swój świat
© Piotr Olszowskiz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2016 (13)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Kiedy w zeszłym roku do polskich księgarń trafiły pierwsze kolorowanki dla dorosłych, wspomnienia z dzieciństwa ożyły. Niejeden z nas pomyślał zapewne, że może to być fajna forma rozrywki i relaksu: złapać za kredki czy flamastry, puścić ulubioną muzykę i zatopić się w świecie fantazyjnych wzorów...
Ci dziecinni Brytyjczycy
Pomysł kolorowanek dla dorosłych nie jest nowy, bo pierwsze tego typu publikacje pojawiały się już w latach 60. Jednak prawdziwy ich rozkwit zaczął się w 2012 r., kiedy w Wielkiej Brytanii ukazała się książka „The Creative Colouring Book for Grown-ups” („Kreatywna kolorowanka dla dorosłych”) wydawnictwa Michael O’Mara Books. Wyspiarze oszaleli na jej punkcie i szybko zaczęli wołać o więcej. Jak podaje „The Telegraph”, w lutym 2016 r. na liście 10 najlepiej sprzedających się książek brytyjskiego Amazona aż pięć było kolorowankami!
Za „królową” rynku uważa się szkocką graficzkę Johannę Basford. Wydała dotąd trzy książki, które na świecie sprzedały się łącznie w 10 mln egzemplarzy. Największym hitem była pierwsza z nich, „Tajemny ogród”, która rozeszła się w 6,8 mln kopii.
– Kolorowanki w Polsce nie są tak popularne jak we Francji czy w Anglii, ale zdobywają coraz więcej fanów. Kto raz spróbuje, nie może przestać kolorować – mówi Piotr Olszowski, który, zainspirowany sukcesem Basford, postanowił wydawać własne książki do kolorowania pod marką Crazy Drawings. Nie jest jedyny. Jak na tak młody rynek, konkurencja szybko się zaostrza. – Przez ostatni rok pojawiło się bardzo dużo wydawnictw oferujących kolorowanki dla dorosłych. Klienci są coraz bardziej wybredni, więc nie ma miejsca na słabe produkty.
Przekrój motywów i tematów jest bardzo szeroki. Niektóre publikacje przypominają książeczki znane nam z dzieciństwa, tyle że zamiast rysunków ze „101 Dalmatyńczyków” czy „Króla lwa”, znajdziemy w nich np. bohaterów „Gry o tron”. Popularne są jednak także złożone motywy zwierzęce i roślinne, nasuwające skojarzenia ze średniowiecznymi inkunabułami lub witrażami, albo abstrakcyjne czy geometryczne wzory. – Każdy koloromaniak lubi coś innego – mówi Olszowski. – Najbardziej popularne wzory to tzw. doodle, czyli szalone stworki, a zaraz po nich zwierzaki w różnych zabawnych stylizacjach.
Podstawowa różnica między kolorowankami dla dzieci i dla dorosłych to stopień złożoności. Mówiąc w pewnym uproszczeniu, mózg dorosłego pracuje ciągle na wysokich obrotach, bo zajmuje się analizowaniem różnych rzeczy. W związku z tym trudno przyciągnąć jego uwagę, ale też (stosunkowo) trudno ją rozproszyć, gdy już czymś się zajmie. Dziecko z kolei mniej analizuje, a przede wszystkim – chłonie bodźce. Dlatego łatwo się wciąga w różne czynności, lecz i łatwo rozprasza. Skutek jest taki, że dorosły, aby zaangażować się w kolorowankę, po prostu potrzebuje bardziej złożonego wzoru, „problemu”. Inaczej będzie dalej myślał o niezapłaconych rachunkach, problemach z nowym projektem czy kłótni z drugą połówką. Co ciekawe, gdy już bez reszty odda się wypełnianiu konturów kolorami, jego mózg zwolni, zacznie pracować bardziej jak umysł dziecka czy osoby pogrążonej w drzemce. Książki do kolorowania oferują nam podróż do dzieciństwa nie tylko sentymentalną.
Rekreacja czy kreacja?
Poza fanami mają też krytyków. Jednym z głównych zarzutów, jakie się słyszy, jest to, że kolorowanie nie ma nic wspólnego z kreatywnością, a w najlepszym razie jest formą rekreacji. Daje poczucie artystycznego osiągnięcia bez potrzeby wysiłku czy szlifowania umiejętności. Dla sceptyków pomysł niewychodzenia poza wyznaczone linie z góry skreśla całą zabawę, jako marnowanie czasu.
Do takiego wniosku doszedł Jakub, grafik i miłośnik sztuki w jej najrozmaitszych wcieleniach (ze street artem włącznie), kiedy po raz pierwszy zobaczył kolorowanki dla dorosłych w księgarni. Z rezerwą, a nawet szyderstwem przyglądał się towarzyszącym im hasłom, obiecującym odnalezienie w sobie artysty.
– Ale kiedy zajrzałem do środka jednej z książeczek, przekonałem się, że siedzą tam naprawdę ciekawe projekty, od których ciężko oderwać wzrok – opowiada. – Spodobało mi się to, że większość z nich była złożona z mnóstwa elementów graficznych, które razem zawsze tworzyły spójną całość. Wbrew pozorom, nie jest to takie łatwe do uzyskania.
Jakub dał się wciągnąć w kolorowanie i nawet trzyma się linii, choć nie zawsze pozostaje wierny pierwotnej koncepcji autorów. Często zdarza mu się wypełniać grafiki wyłącznie czarnym cienkopisem, co daje silny kontrast czerni i bieli (które, formalnie rzecz biorąc, nie są kolorami). Parokrotnie spróbował też sił w samodzielnym projektowaniu kolorowanek.
– Ta zabawa rozbudza kreatywność, za którą być może wszyscy tęsknimy. Początkowe powielanie wzorów może pójść dalej, w kierunku tworzenia własnych obrazów – mówi Katarzyna Kloskowska-Kustosz, psycholog i coach. I to chyba najlepiej podsumowuje sprawę. Kolorowanie samo w sobie nie jest czynnością bardzo twórczą, lecz wyostrza wrażliwość na barwy, kształty, wzory, a to może kogoś skłonić do zajęcia się „prawdziwą sztuką”. Choć nie musi, bo cel jest tu nieco inny.
– Kolorowanki rozwijają poczucie estetyki – tłumaczy Olszowski. – Poza tym dają radość, wywołują uśmiech, a to w dzisiejszych czasach towary deficytowe.
Forma medytacji
Ci, którzy lubią kolorowanki, są zgodni: to świetny sposób na oderwanie się od codziennej nerwówki. Zresztą terapeuci od dawna sięgają po przeróżne zajęcia plastyczne w leczeniu poważnych zaburzeń, takich jak depresja czy zespół stresu pourazowego. Nazywa się to arteterapią. W National Geographic opublikowano kiedyś przejmujący artykuł o weteranach z Iraku i Afganistanu, którzy uwalniali się od swoich demonów, kolorując maski z papier-mâché. To oczywiście skrajny przykład, ale każdy przecież staje nieraz wobec problemów, które – choć nie tak drastyczne jak wojenne doświadczenia – potrafią przytłoczyć, pozbawić energii, zdołować.
– Malując czy kolorując, uspokajamy się – tłumaczy Kloskowska-Kustosz. – Konieczność skupienia się na absorbującej czynności pozwala oderwać myśli od tego, czym się martwimy, co jest dla nas trudne, co stanowi wyzwanie... To zdrowszy zamiennik papierosa i czekoladki, forma medytacji, jaką jest też np. modlitwa.
Krytykom nie podoba się, że kolorowanie jest łatwe i szybko daje poczucie osiągnięcia sukcesu. Ale właśnie dlatego to „dziecinne” hobby ma terapeutyczne działanie. Szczególnie w przypadku osób na odpowiedzialnych stanowiskach, właścicieli firm czy szefów zespołów. Jak wyjaśnia Kloskowska-Kustosz, w życiu mamy do wykonania bardzo dużo zadań. Często są one rozciągnięte w czasie albo wieloetapowe, trzeba je ciągle monitorować. A kolorowanka to taki projekt, który można zakończyć z sukcesem i to w 100 proc. na własnych warunkach. Bez presji czasu, bez niecierpliwego współpracownika czy inwestora zaglądającego nam przez ramię, bez konieczności osiągnięcia konkretnego wyniku. Co więcej, robi się to wyłącznie dla siebie. Obraz, niejako z natury domaga się pokazania, a książka to coś, co można zamknąć i odstawić na półkę.
Dla początkujących i zaawansowanych
Przygodę z kolorowankami można zacząć za bezcen. Wiele osób próbuje sił w tworzeniu wzorów, które udostępniają za darmo w internecie. W odmętach cyberprzestrzeni krążą tysiące takich projektów. Istnieją specjalistyczne strony, na których te prace są zbierane, jak np. www.coloring-pages-adults.com, ale wystarczy wpisać w Google „kolorowanki dla dorosłych”, a wyskoczy sporo linków z arkuszami do pobrania.
Ktoś mógłby spytać, po co w takim razie wydawać pieniądze na książkę. Argumentów za tym jest kilka. Mnogość projektów w sieci oznacza konieczność żmudnego wyszukiwania tych, które nam najbardziej odpowiadają, podczas gdy kupując produkt sygnowany przez ulubionego rysownika, z góry wiemy, czego się spodziewać. Jest jeszcze kwestia szeroko pojętej oprawy graficznej. Według Olszowskiego fani kolorowanek szybko zaczynają zwracać uwagę na szczegóły, takie jak grubość i faktura papieru czy estetyka okładki. Ponadto w publikacjach książkowych ilustracjom często towarzyszy tekst: maksymy, złote myśli czy jakaś prosta narracja budująca odpowiednią atmosferę. Wreszcie, im bardziej wciągamy się w to hobby, tym silniej przemawia do nas jego aspekt kolekcjonerski. Fajnie jest mieć ładne książeczki, które można w równym rządku ustawić na półce.
Wraz z coraz większą wprawą w kolorowaniu, rośnie apetyt na eksperymenty. To z kolei wiąże się z kupowaniem bardziej zaawansowanych materiałów plastycznych. – Kolorowanki dla dorosłych są wstępem do własnego rozwoju artystycznego – tłumaczy Olszowski. – Z czasem koloromaniacy sięgają po coraz bardziej wyszukane przybory. Zaczynają od zwykłych kredek, potem wypróbowują kredki akwarelowe, które rozmywa się wodą, pastele olejne i suche, różnego rodzaju farby, a nawet lakiery do paznokci. Możliwości są nieograniczone...
Więcej możesz przeczytać w 10/2016 (13) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.