Robimy dobrą rzecz
Fot. Materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2018 (28)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Krzysztof Wnęk, który wraz z żoną Kingą stworzył markę Figelo, przyznaje, że poprzedniemu etapowi życia zawdzięczają wiedzę przydatną w biznesie, jednak ich dzisiejsza zawodowa satysfakcja jest nieporównanie większa.
Teraz splatają pracę z życiem prywatnym. Mają trzech synów. Figelo powstało dla nich, a potem zachwyciło inne dzieci i ich rodziców. Skala produkcji nagle skoczyła. Lecz oboje widzą w tym „nie biznes, ale dobrą rzecz, która obroni się sama”.
Potrzeba matką wynalazku
– Nie mogłem pogodzić się z tym, że najważniejszym elementem zajęć wychowania fizycznego na etapie wczesnoszkolnym najczęściej okazuje się strój. Obowiązkowo biała koszulka, ciemne spodenki. Ruch, poprawa kondycji fizycznej, profilaktyka wad postawy – to wszystko zeszło na drugi plan. Musiałem coś w zamian zaproponować moim synom – wspomina Krzysztof.
Chciał, żeby Mikołaj i Staś (Wojtka jeszcze wtedy nie było na świecie), zaraz po tym, jak rano wstaną z łóżek, mogli napotkać po drodze do łazienki czy kuchni jakiś przyrząd gimnastyczny, z którego chętnie skorzystają. Drabinki ze zjeżdżalnią czy małą ściankę wspinaczkową. – Postanowiłem w fajnym sprzęcie do zabawy „zaszyć” poważne funkcje, jak choćby poranną rozgrzewkę – mówi Krzysztof. A przy okazji chciał odciągać dzieci od komórek czy komputerów.
Podkreśla, że marka Figelo, której idea narodziła się w 2012 r., to „dobra rzecz”, ponieważ sygnowane nią zabawki są użyteczne, ale także bezpieczne i estetyczne. Te trzy kryteria uważają z żoną za najważniejsze przy tworzeniu produktów dla dzieci (i ich rodziców).
W punkcie zwrotnym
Jesienią 2017 r. przyszły aż dwa prestiżowe wyróżnienia. Po pierwsze, Grand Prix przyznane przez głosujących rodziców na targach akcesoriów dziecięcych Kind & Jugend w Kolonii. Po drugie, tytuł Zabawki Roku w kategorii „place zabaw” w konkursie organizowanym przez opiniotwórczy portal Zabawkowicz.pl. Nagrody te są ukoronowaniem wcześniejszych pięciu lat. Najpierw przeszli od konceptu do rozpoczęcia produkcji na większą skalę i opracowali sposób dystrybucji. Potem wzbogacali ofertę i zdobywali klientów (w dużym stopniu poprzez media społecznościowe), a teraz wdrażają plan poprawy bezpieczeństwa swoich placów, dodawania nowych funkcji i doskonalenia wzornictwa. Na stałe współpracują z projektantką i dwiema stolarniami z okolic Nowego Sącza, gdzie mieści się ich firma.
– Jednak najlepszymi projektantami Figelo są dzieci. Obserwując je, słuchając ich pomysłów, zmieniamy nasz produkt. Tak, w ramach generalnego konceptu, zrodziła się na przykład idea namiotu czy torów wyścigowych dla resorówek. Szczególnie zaangażowany jest nasz syn Staś. Nazywamy go spiritus movens Figelo – opowiada Krzysztof.
Swoje zestawy sprzedają (głównie w kraju, choć zdarzają się już zamówienia z zagranicy) tylko przez własny sklep internetowy. Chcieliby też otworzyć kilka tzw. show roomów w największych miastach Polski. Promowałyby ich markę i jednocześnie odpowiadałyby na potrzeby części klientów pragnących zobaczyć i dotknąć nietani w końcu produkt, zanim postanowią go kupić. Najbardziej rozbudowane zestawy kosztują ponad 3 tys. zł. W planach jest też wprowadzenie przyrządów dla dzieci powyżej 11. roku życia (Staś rośnie!) – czyli maksymalnego wieku użytkowników, dla których dziś produkują swoje place.
Figelo wciąż wymaga doinwestowania, ale oni są pewni tkwiącego w firmie potencjału, a poza tym marka ta jest bardzo bliska ich życiowym wartościom. Postrzegają ją jako coś, co wspaniale podsyca tak dla nich ważne domowe ognisko.
Impuls przyszedł w korku
Oboje pochodzą z Muszyny niedaleko Nowego Sącza. Chodzili do tego samego liceum i już wtedy siebie dostrzegli. Studiowali w różnych miastach: ona ekonomię w Krakowie, on zarządzanie w Wyższej Szkole Biznesu-National Louis University w Nowym Sączu. Start zawodowy i wspólny, życiowy, mieli w Warszawie. Kinga pracowała w branży nieruchomości komercyjnych, m.in. w Jones Lang LaSalle czy Gray International, i wyspecjalizowała się w komercjalizacji obiektów handlowych. Krzysztof zaczął od stażu w agencji reklamowej Leo Burnett.
Ostatecznie związał się jednak z bankowością, a konkretnie z Grupą HVB Polska, przejętą potem przez Grupę UniCredit. Zajmował się doradztwem i projektami w obszarze bankowości korporacyjnej. Obserwował wielkie transakcje. Był przy połączeniu banków BPH i PBK w efekcie fuzji kapitałowej ich inwestorów strategicznych.
Wspomina, jak pewnego dnia, gdy już drugą godzinę stał w korku w Warszawie, podliczył, że rocznie spędza w ten sposób 26 dni. „To cały mój urlop!” – prawie wykrzyknął. Szkoda mu było tego czasu. Może by tak wrócić w rodzinne strony? – Wiadomo, ciągnie wilka do lasu – uśmiecha się.
I wrócili, tym bardziej że mieli do czego. Krzysztof przyjął propozycję kierowania projektem budowy parku technologicznego MMC Brainville w Nowym Sączu.
W tym samym czasie zmarł jego ojciec i miał do wyboru: dalej prowadzić odziedziczoną po nim firmę budowlaną czy ją zamknąć. Szkoda mu było tradycji, dorobku, zespołu solidnych fachowców. Zajął się rodzinnym przedsiębiorstwem i zbliżył do swoich dzieci. – Postanowiłem, że będą rosnąć przy mnie – wspomina. Od tej decyzji do Figelo był już tylko krok.
Poza tym oboje z żoną zawsze lubili aktywnie spędzać wolny czas. Te upodobania przekazali swoim chłopcom. Mikołaj trenuje piłkę nożną, a jego bracia kolarstwo. Krzysztof chwali żonę jako doskonałą organizatorkę wspólnych wypraw rowerowych. Podróżowali w ten sposób m.in. po Bornholmie, Bawarii, pokonali też część Szlaku Świętego Jakuba w Hiszpanii (z zaledwie rocznym Wojtkiem w przyczepce rowerowej).
Wcześniejsza praca zawodowa wiele ich nauczyła, jeśli chodzi o biznes, analizy rynkowe czy uczenie się na własnych błędach. Krzysztof podkreśla też, że z korporacji wyniósł umiejętność chłodnej oceny sytuacji, trzymania się reżimu finansowego i planowania alternatywnych rozwiązań na wypadek, gdyby coś nie wyszło.
– Korporacja była ciekawa, dała mi też możliwość poznania wspaniałych ludzi, z którymi nadal utrzymuję kontakty towarzyskie, jednak nie wróciłbym tam. Dziś moimi wartościami są elastyczność i swoboda działania. A zwłaszcza możliwość spędzania czasu z najbliższymi.
Kinga i Krzysztof Wnękowie
Stworzyli markę Figelo (domowe place zabaw dla dzieci), która jesienią 2017 r. zdobyła Grand Prix na targach Kind & Jugend w Kolonii oraz tytuł Zabawki Roku w konkursie portalu Zabawkowicz.pl.
W 2016 r. powstała firma Kinga Wnęk, jednoosobowa działalność gospodarcza Kingi, która niedawno została przekształcona w Figelo Sp. z o.o., a Krzysztof został jej współudziałowcem. Należą do niej marka Figelo i sklep internetowy www.figelo.com.
Kinga skończyła ekonomię na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie i podyplomowe Studium Psychologii i Pedagogiki na tej uczelni. Przez lata zajmowała się komercjalizacją obiektów handlowych.
Krzysztof ukończył zarządzanie w Wyższej Szkole Biznesu-National Louis University w Nowym Sączu. Był prezesem spółki Miasteczko Multimedialne, która zbudowała park technologiczny MMC Brainville w Nowym Sączu. Przez blisko 10 lat zarządzał też projektami w obszarze bankowości korporacyjnej w Krakowie i Warszawie.
Są rodzicami Mikołaja (13 lat), Stasia (8 lat) i Wojtka (5 lat).
Uwielbiają aktywnie spędzać wolny czas. Rodzinnie, turystycznie jeżdżą na rowerach i nartach.
Mieszkają w Nowym Sączu.
Więcej możesz przeczytać w 1/2018 (28) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.