Jak sękacz trafił pod strzechy
fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2020 (61)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
O to, kto wymyślił sękacza, kłóci się co najmniej kilka narodów. Nic dziwnego – to jedno z najoryginalniejszych i najbardziej niezwykłych ciast, jakie goszczą na naszych stołach.
W Niemczech pisano o nim już w XVI w. Nazywano go „ciastem drzewnym”, bo przypomina sękaty, wydrążony pień drzewa. Także swoją polską nazwę zawdzięcza wyglądowi. Jego kolejne warstwy przypominają słoje drzewa, a nieregularne brzegi kojarzą się z sękami. Niektórzy twierdzą, że do Europy Środkowej recepturę jego wypieku przywieźli Tatarzy. Podobne ciasto spotyka się też na Litwie. Jednak nie ma wątpliwości, że od stuleci ojczyzną sękacza jest Polska. W miejscowości Żytkiejmy na pograniczu Suwalszczyzny i Mazur od lat w sierpniu obchodzone jest nawet Święto Sękacza.
Według legendy jego popularność nad Wisłą zawdzięczamy królowej Bonie. Włoska monarchini, która zrewolucjonizowała polską kuchnię, zachwyciła się podobno tym wypiekiem podczas swojej wizyty w Bereźnikach na Suwalszczyźnie. Postanowiła, że znajdzie się on na monarszym stole w czasie krakowskiego przyjęcia wyprawionego po ślubie jej syna Zygmunta Augusta. Było na nim wiele koronowanych głów i podobno wszystkie zachwyciły się oryginalną recepturą egzotycznego dania. Do dziś zresztą w niektórych rejonach Polski jest to ciasto obowiązkowo podawane na weselach.
Z sękaczem jest tylko jeden problem. Jeśli chcemy go przygotować zgodnie z tradycyjną sztuką kulinarną, musimy się nieźle nagimnastykować. Potrzebny jest specjalny piec (kiedyś ciasto opalano bezpośrednio nad ogniem), sporo czasu (nawet kilka godzin!), dużo jajek (kilkadziesiąt). Po stworzeniu gęstej, lejącej się masy oblewamy nią drewniany wałek, który w trakcie pieczenia się obraca.
Nic dziwnego, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu sękacz uchodził za ciasto luksusowe. Przygotowywano je najwyżej kilka razy w roku, na największe uroczystości.
Ogólnokrajowa rozpoznawalność
Dziś to ekskluzywne danie trafiło pod strzechy. Produkowany przez SECPOL Sp. z o.o. Sękacz Królewski można dziś kupić chociażby na stacjach ORLEN. Dzieje się to dzięki podjętej sześć lat temu współpracy między największym koncernem w Europie Środkowo-Wschodniej i stosunkowo niewielką rodzinną firmą z podwarszawskich Marek.Zaskakujące? Niekoniecznie. PKN ORLEN konsekwentnie rozwija współpracę z rodzimymi przedsiębiorstwami, oferując na swoich stacjach benzynowych w Polsce i za granicą coraz więcej produktów
wytworzonych nad Wisłą. Obecnie koncern współpracuje już z ponad 170 polskimi firmami, a ich produkty stanowią 85 proc. asortymentu pozapaliwowego na stacjach w kraju. Żeby zachęcić rodaków do kupowania artykułów rodzimych, w czerwcu spółka zainicjowała kampanię #WspieramyPolskę. W akcji wzięła udział także firma SECPOL, której nawiązanie współpracy z PKN
ORLEN umożliwiło zwiększenie wartości nowych zamówień o ponad 15 proc. Zresztą o tyle samo wzrosła też produkcja. Wpłynęło to na zatrudnienie nowych pracowników. – Rozpoczęliśmy współpracę z PKN ORLEN w 2014 r., po serii testów innowacyjnej formy produktu w gramaturze impulsowej marki Sękacz Królewski – wspomina Adrian Lach, dyrektor handlowy SECPOL. – Od tego czasu rosną nasze obroty i zyskujemy kolejnych wiernych konsumentów. Wprowadzenie Sękacza Królewskiego na półki stacji ORLEN dało nam ogólnokrajową rozpoznawalność, prestiż oraz zwiększyło możliwości rozwoju – dodaje.
Tradycja i nowoczesność
SECPOL to rodzinna firma działająca od 1991 r. Założył ją obecny prezes Mariusz Kurek, którego zamiarem było upowszechnienie ekskluzywnego wówczas ciasta tak, by trafiło ono do codziennego menu Polaków. To się udało. Dzięki sprzedaży mniejszych gramatur w supermarketach, hipermarketach, dyskontach i właśnie na stacjach benzynowych Sękacz Królewski zyskał ogromną popularność. Dziś „kawałek sękacza” nie pojawia się już tylko na rodzinnych spotkaniach czy przyjęciach, ale może też być codzienną przekąską, np. do kawy. – To produkt najwyższej jakości produkowany na prawdziwych jajach kurzych, bez użycia tłuszczów utwardzonych, tłuszczów trans, tłuszczu palmowego. Nasze możliwości produkcyjne to kilka ton dziennie. Jesteśmy w stanie te możliwości też powiększyć – tłumaczy Adrian Lach.
Nie zmienia to faktu, że produkowany w Markach sękacz wytwarzany jest zgodnie z oryginalną, słowiańską recepturą oraz tradycyjną, wielowiekową metodą wypiekania – warstwa po warstwie. Swój smak oraz długotrwałą świeżość zawdzięcza wielogodzinnej, perfekcyjnej obróbce cieplnej, unikalnej recepturze oraz mistrzowskiemu wykonaniu piekarzy. Jednocześnie zakład spełnia wszystkie normy bezpieczeństwa i higieny w branży spożywczej. – W produkcji naszych sękaczy opieramy się na tradycyjnej recepturze i naturalnych składnikach, a do naszych wyrobów nie stosujemy produktów modyfikowanych genetycznie (GMO) – zapewnia Adrian Lach.
Taka polityka firmy przynosi efekty. Dziś firma SECPOL współpracuje z kilkoma tysiącami odbiorców na terenie całej Polski. Do ich grona należą tysiące sklepów spożywczych, ogólnopolskie sieci handlowe i lokalne, hurtownie cukiernicze, piekarnie i cukiernie. Dzięki wieloletniemu doświadczeniu logistycznemu i dużej skali produkcji produkty są dostępne dla każdego klienta. Firma została laureatem prestiżowego konkursu „Dobre, bo polskie”, w którym konsumenci wybierają najlepszy produkt krajowego producenta.
Dobre, bo polskie
Choć współpraca firm SECPOL i ORLEN trwa już sześć lat, to szczególnego znaczenia nabrała w czasie pandemii. Po wprowadzeniu pierwszych restrykcji związanych z COVID-19 ruch w większości punktów handlowych zamarł, co siłą rzeczy wpłynęło na spadek obrotów. Właśnie wtedy pewność współpracy obu firm okazała się niezwykle ważna. Tym bardziej że ORLEN właśnie w tym okresie bardzo akcentował potrzebę wspierania i promowania polskich producentów. Zainaugurowano wtedy wspomnianą już kampanię #WspieramyPolskę.
Jak pokazują badania, Polacy doskonale rozumieją potrzebę nowoczesnego patriotyzmu gospodarczego. Aż 75 proc. ankietowanych uważa, że krajowe koncerny, takie jak PKN ORLEN, powinny aktywnie angażować się we wsparcie polskich producentów. Prawie 90 proc. rodaków do zakupu danego produktu zachęca informacja o jego krajowym pochodzeniu, a 80 proc. uważa, że polskie produkty są lepsze i bardziej ekologiczne. A przecież jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu byliśmy ślepo zauroczeni produktami z Zachodu!
– Gdybyśmy chcieli scharakteryzować naszą współpracę z firmą ORLEN, to powiedzielibyśmy o dynamizmie, elastyczności i partnerstwie – mówi Adrian Lach. – Ta współpraca, podobnie jak polska gospodarka, jest bardzo dynamiczna, pozwala np. szybko przejść od etapu pomysłu do dostarczenia nowego produktu na stacje, w odpowiedzi na potrzeby klientów – zaznacza. Nie ukrywa, że współpraca z PKN ORLEN to także przewidywalne zamówienia, pewne płatności i bardzo dobry kanał dystrybucji. – Dzięki sprawnie pozyskanym środkom z tarczy antykryzysowej z optymizmem patrzymy w przyszłość. Nie tylko utrzymaliśmy zatrudnienie, ale też wszystkie projekty inwestycyjne – ujawnia z dumą Adrian Lach.
Więcej możesz przeczytać w 10/2020 (61) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.