Grożą nam energetyczne black-outy. Były prezes PGNiG: „Czerwona kreska świeci cały czas”
- Dopóki zegary nie zaczną odmierzać gazu tłoczonego przez gazociąg baltic pipe, nie uwierzę w zapewnienia rządu o uruchomieniu tej inwestycji w tym roku - mówi Marek Kossowski. Fot. shutterstock.Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy na progu wyporności energetycznej. Czy to oznacza, że w najbliższym sezonie zimowym możemy się spodziewać tzw. black-outów czyli niekontrolowanych wyłączeń prądu?
To zagrożenie jest realne już teraz. Blackouty mogą przyjść właśnie podczas fali upałów. Jeśli będą trwać dłużej możemy mieć duże problemy z dostępnością energii elektrycznej m.in. z powodu działającej klimatyzacji. Jesteśmy na pograniczu zaspokojenia potrzeb rynku energetycznego w kraju. Mamy relatywnie słaby kontakt z rynkiem europejskim. To widać szczególnie teraz kiedy interkonektory ze wschodu nie działają. Działa za to połączenie ze Szwecją. Ale czy zdołamy tym zapełnić braki? Raczej nie. Już przed rokiem, w letnim okresie, zbliżyliśmy się do krytycznego momentu, kiedy przestało działać kilka bloków z elektrowni Bełchatów. Uniknęliśmy kryzysu tylko dlatego, że kupiliśmy energię na rynkach zagranicznych. Czerwona kreska świeci cały czas.
Co moglibyśmy zrobić, jaką inwestycję dokończyć, żeby uniknąć tego zagrożenia?
Brakuje nam trzeciego transgranicznego połączenia z Niemcami. To zadanie mieliśmy zrealizować już dawno i otrzymaliśmy zapewnienie wsparcia środkami z UE. Ta nitka bardzo by nam pomogła. Teraz, w sytuacji kiedy na rynku europejskim będzie duże obciążenie poborem energii elektrycznej, nie będziemy w stanie przez te linie transgraniczne, które mamy sprowadzić tyle energii, ile potrzeba.
Jak Pan ocenia obecną strategię energetyczną rządu?
Rząd, ani dziś, ani w przeszłości, nie miał i nadal nie ma strategii energetycznej. Został co prawda przyjęty na początku 2021 roku przez rząd dokument "Polityka Energetyczna Polski do 2040", dokument mocno kontrowersyjny, nie zawiera on żadnej klarownej wizji, odpowiadającej obecnym wyzwaniom, ale już w kilka miesięcy po jego przyjęciu zaczął się proces dezaktualizacji tego dokumentu, przykład: zmiana reguł dla fotowoltaiki. Takim działaniem, niestabilnością prawa oraz brakiem jakichkolwiek gwarancji dla inwestorów, Rząd w obecnym "wydaniu" i rządy go poprzedzające nie tylko że nie wzbudził, ale wręcz zburzył zaufanie inwestorów, zarówno drobnych jak i dużych. Efekt, brak inwestycji, zarówno ze strony inwestorów krajowych jak i zagranicznych. Jesteśmy jednym z najbardziej zapóźnionych krajów w procesie modernizacji energetyki oraz infrastruktury energetycznej.
Czy może Pan przywołać przykłady na poparcie tych słów?
Dla przykładu - polski sektor elektronergetyczny w zdecydowanej większości opiera się dalej o elektrownie zbudowane przez tzw. "komuchów". W zdecydowanej większości bloki energetyczne wytwarzające dziś energię elektryczną dla domów i przemysłu zostały zbudowane 40, 45, a nawet 50 lat temu. Mamy ogromne zapóźnienia w infrastrukturze sieciowej, zarówno niskonapięciowej (dystrybucyjnej) jak i wysokonapięciowej (przesyłowej), jesteśmy bardzo słabo połączeni z europejskim rynkiem energetycznym (mało interkonektorów, połączeń transgranicznych). Słaby, niedoinwestowany system sieci energetycznej jest jedną z barier dla rozwoju odnawialnych źródeł energii. Również sytuacja w sektorze gazowym nie jest zbyt dobra. Nadal w kraju są liczne "białe plamy" czyli rejony nie objęte siecią gazociągów dystrybucyjnych, mieszkańcy tych rejonów nie mają dostępu do gazu sieciowego. Można mnożyć te przykłady i patrząc na tzw. "strategię", czyli na "Politykę Energetyczną Polski do 2040 roku", nie widać zbyt optymistycznych perspektyw.
Być może dlatego obserwujemy niepokojące poruszenie w rządzie wokół tej sprawy. Odwołanie w minionym tygodniu Piotra Naimskiego, pełnomocnika rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej wydaje się dużym zaskoczeniem. Jak pan skomentuje tę dymisję?
Odwołanie Piotra Naimskiego to rzeczywiście decyzja zaskakująca. To bez wątpienia dobry ruch. Przyglądałem się działalności pana Naimskiego od wielu lat i nie jest to działalność, która rozwiązywałaby nasze problemy w dziedzinach, którymi się zajmował. Wciąż nie wiemy, jak skończy się sprawa Baltic Pipe. Piotr Naimski zapowiedział już uroczyste otwarcie tego gazociągu w tym roku. Uwierzę w to, kiedy zobaczę zegary odmierzające działanie tłoczni gazowych. Jeśli ten projekt będzie oddany do użytku w terminie – to rzeczywiście będzie dobre rozwiązanie. Jednak należy pamiętać, że powstanie tej nitki nie gwarantuje od razu, że do Polski popłynie norweski gaz. Baltic Pipe jest podłączony do systemu gazociągów europejskich istniejących od dawna. Jego powstanie to dobry ruch, bo zyskujemy więcej niezależności. Jeśli nitka będzie oddana do użytku w terminie to rozwiązanie będzie pożyteczne.
A jakby ocenił pan strategię energetyczną w kontekście fuzji Orlenu z Lotosem?
Nie ma i nie było żadnego sensownego powodu aby tego połączenia dokonać, tym bardziej że to właśnie ta fuzja dała pretekst do wprowadzenia na polski rynek firmy Saudi Aramco oraz wystawienia nas na ryzyka wejścia na polski rynek paliw płynnych innych podmiotów z państw które nie koniecznie chcielibyśmy widzieć u nas, np. firm z Rosji.
Podejrzewam, że kwestia połączenia Orlenu z PGNiG również nie wzbudza pana entuzjazmu?
Planowane połączenie Orlenu/Lotosu z PGNiGiem też nie jest dobrym pomysłem. Być może celowym byłoby podzielenie PGNiGu i przekazanie do Orlenu/Lotosu części odpowiedzialnej za wydobycie gazu i ropy naftowej w kraju i zagranicą. Ale klienci i infrastruktura dystrybucji gazu, czyli sieć rozdzielcza i przyłączenia do poszczególnych klientów (około 140 tys. km gazociągów oraz 8 mln klientów) nie powinny być łączone z Grupą Orlenu. W tym przypadku zdecydowanie większe efekty synergiczne byłyby z połączenia całej dystrybucji gazu, czyli całego, dziś zmonopolizowanego, rynku gazu do energetycznych spółek dystrybucyjnych.
Czy do tego połączenia w ogóle dojdzie?
W związku z ogromnymi perturbacjami na rynku energii elektrycznej, paliw płynnych, węgla i gazu oraz w związku z silnymi napięciami politycznymi w kraju oraz w związku z wojną toczącą się za naszą wschodnią granicą do tej fuzji może nie dojść. Koncentrowanie takich aktywów w jeden podmiot oznacza również silną koncentrację ryzyk. W obecnej sytuacji te ryzyka rosną w sposób ogromny i w żadnym stopniu tych nie równoważą dość iluzorycznych korzyści - mówię o korzyściach dla społeczeństwa, dla obywateli a nie dla zarządu tej grupy kapitałowej.
Czy państwo powinno w ogóle przejmować rolę przedsiębiorcy?
Z Konstytucji RP nie wynika w żadnym stopniu że państwo, jego organy/urzędy, mają zajmować się działalnością gospodarczą w jakiejkolwiek formie. W przeciwieństwie do Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (PRLu), w której w gospodarce, w przemyśle, dominowała własność państwowa, w obecnej Rzeczypospolitej ta forma własności i działalności gospodarczej miała być marginalna. Art. 20. Konstytucji RP mówi: "Społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej". Obecna władza jakby nie przyjmowała tego faktu do wiadomości. Proces stabilizowania i poszerzania przez państwo pozycji właściciela w sektorach energetyki, paliw i ich obrotu, w sektorach finansów, w przemyśle obronnym, etc, jest cały czas kontynuowany. Czy to jest korzystne? Nie... nie jest korzystne. Państwo i jego organy nie powinny pełnić w żadnym stopniu roli przedsiębiorcy, zarządcy mniejszych czy większych firm i korporacji. Powinno być regulatorem, strażnikiem prawidłowej współpracy przedsiębiorców z pracownikami oraz dbać o tworzenie warunków do rozwoju przedsiębiorczości, gospodarki, etc.
Czego możemy się spodziewać po wdrożeniu koncepcji połączenia spółek w multienergetyczny koncern?
Można stwierdzić, że koncentracja Orlenu, Lotosu, PGNiGu jako korporacji państwowej jest sprzeczna z podstawowymi funkcjami państwa, wykracza poza te funkcje. Może zaspakajać ambicje i aspiracje pojedynczych uczestników tego procesu i/lub małych grup, np. partii politycznych lub tylko wyższych rangą funkcjonariuszy tych partii, natomiast nie będzie ona korzystna dla całego społeczeństwa. Najbardziej optymistycznym scenariuszem byłoby gdyby ta fuzja była neutralna dla interesów obywateli.