Giełda filmów wartościowych. Biurokracja

the office
The Office, fot. materiały prasowe.
„Pracujemy za dwóch, a bawimy się za trzech” – to zawołanie stanowiło motto kultowego amerykańskiego serialu „The Office”. W 2020 r. – jak obliczyli skrupulatni statystycy – widzowie na całym świecie poświęcili na jego oglądanie aż 57,1 mld minut!
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2023 (92)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

 

Serial jest oparty na brytyjskim pierwowzorze wymyślonym przez stand’uperów – Ricky’ego Gervaisa i Stephena Merchanta. Jednak ta wersja „Biura” (która miała zaledwie dwa sezony) przypominała pierwsze niezbyt jeszcze udane konstrukcje lotnicze braci Wright. Nie mogły się one jednak wznieść wysoko w powietrze, ale już wskazywały właściwy kierunek rozwoju aeronautyki. Kiedy za sterami nowego samolotu – już amerykańskiej produkcji – usiadł aktor Steve Carell maszyna poszybowała bardzo wysoko w górę! To właśnie on zagrał główną postać – nadpobudliwego, czasami toksycznego, ale w gruncie rzeczy, na swój sposób, dobrotliwego szefa firmy – Michaela Scotta. Jest najbardziej wyrazistym bohaterem wokół, którego „wszystko się kręci”. Nic więc dziwnego sam sobie kupił kubek z napisem World’s Best Boss! W 22. odcinku siódmej serii „The Office” opuszcza jednak lokalny oddział firmy Dunder Mifflin Paper Company, którą kierował i przenosi się ze Scranton w Pensylwanii do odległego Kolorado. Tak naprawdę wtedy właśnie serial się już kończył, choć zostały jeszcze dwa sezony. Czym jest FC Barcelona bez Lionela Messiego? 

Komedia okazała się fenomenem. W różnych krajach powstały później – wpisujące się w lokalne realia – jej odpowiedniki. Także wersja polska – „The Office PL”, która pojawiła się w 2021 r. na Canal+, miała dotychczas dwa sezony. Akcja rozgrywa się w biurze „Kropliczanki”, firmie zajmującej się produkcją wody butelkowanej. Jedyną wartą zapamiętania postacią rodzimej wersji jest Darek Wasiak grany przez Adama Woronowicza. To emblematyczny „dziaders” wypowiadający świetne kwestie zaczynające się zawsze tym samym zwrotem: „Za moich czasów nie było jajka niespodzianki. Były jajka na twardo i jajka na miękko. A jak mama miała ugotować na miękko, a wyszło na twardo – to wtedy była niespodzianka. A potem i tak wkraczało SB i wszystkich zgarniało”. Albo inny bardzo aktualny: „Za moich czasów nie było LGBT. Było KGB. I to też nie byli ludzie, tylko ideologia”.

„The Office” to jedna z pierwszych produkcji oparta na formule tzw. mockumentu, a więc połączenia gatunku fabularnego z dokumentalnym. Filmowane postacie wiedzą o obecności kamery i często zwracają się wprost do niej, komentując wcześniejsze zdarzenia. Mamy tu często amatorskie, „zabrudzone kadry” jak w nagraniach z rodzinnego wesela, niemrawe i mało precyzyjne ruchy kamery oraz operatorski rozgardiasz. Jednak bardzo szybko przyzwyczajamy się do tej stylistyki przekazu dostrzegając w niej prawdziwy autentyzm. I tu pojawia się polski trop. Na planie „Rejsu” Marka Piwowskiego, będącego w istocie paradokumentalną relacją z wycieczki statkiem, obowiązywała „zasada Zorki 5” (popularny radziecki aparat fotograficzny). Zdjęcia miały być źle skomponowane i dalekie od kanonu akademickiego piękna. Gdy kadr był perfekcyjny, wówczas reżyser po prostu kopał w statyw, uzyskując w ten brutalny sposób właściwy efekt (nie)estetyczny. 

Amerykański serial opiera się na specyficznym rodzaju humoru, który jest nie dla wszystkich strawny – jednak sprawił, że „Biuro” stało się serialem ponadczasowym. Znaczna część gagów, z którego słynie produkcja, opiera się na niezręcznościach głównego bohatera Michaela Scotta. Jego żarty są często rasistowskie, seksistowskie, szowinistyczne, czy w jakiś inny szczególny sposób niepoprawne polityczne. W „Biurze” obowiązuje jednak naczelna zasada: Nie ma czegoś takiego jak niestosowny dowcip! Serialowe żarty są więc jak czarne... (tutaj będzie jednak właściwe porównanie) cukierki z lukrecją – uwielbiamy je albo ich nienawidzimy! 

W tytułowym biurze nikt nie zajmuje się pracą, no może z jednym wyjątkiem – obawą przed redukcją zatrudnienia, bo to „oznacza konieczność uaktualnienia swojego CV”. To pozornie wygląda jak absurd, ale tak przecież właśnie wygląda prawda o funkcjonowaniu zbiurokratyzowanych firm. „Tak często walczę z korporacją, że nawet zapominam, że dla niej pracuję!” – powtarza z uśmiechem Scott. Wszyscy pracownicy koncentrują się więc na zbiorowych wymyślnych rytuałach. To najdziwniejsze szkolenia, akcje charytatywne, imprezy integracyjne, spotkania świąteczne. Do tego dochodzi biurowy flirt, walka o pozycję w grupie i różne sposoby wkupienia się w łaski szefa. W gruncie rzeczy mamy więc do czynienia z zabawnym, ale także naukowo doniosłym traktatem z socjologii pracy, antropologii kulturowej i psychologii społecznej. Na końcu tych rozważań udowodniona zostaje fundamentalna teoria Witolda Gombrowicza: „Nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę, a przed człowiekiem schronić się można jedynie w objęcia innego człowieka. Przed pupą zaś w ogóle nie ma ucieczki” (c.b.d.u.). 

Przez długotrwałą pandemię, upowszechnienie komunikacji cyfrowej i kryzys gospodarczy wszystko się zmieniło. Dominuje praca zdalna, firmy redukują powierzchnię biurową, pracownicy zamiast na open space siedzą w domu przy swoich komputerach. Tak, „The Office” stał się zapisem nieistniejącego świata, który bezpowrotnie przeminął. To już historia – bardzo śmieszna historia. Zmiana, która się dokonała jest jednak wielkim wyzwaniem dla twórców. Najwyższa pora na nowy sitcom, który pokaże dokonujące się wokół nas zmiany społeczne. 

 

My Company Polska wydanie 5/2023 (92)

Więcej możesz przeczytać w 5/2023 (92) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ