Fabryka światów

Spółdzielnia Scenograficzna
Spółdzielnia Scenograficzna / Fot. materiały prasowe
Grzegorz Kazimierczuk i Mateusz Ozimek, twórcy Spółdzielni Scenograficznej, udowodnili, że można się przebić przez układy scalone branży filmowej.

Pracownia Spółdzielni Scenograficznej ukryta w hangarze na głębokim Mokotowie z zewnątrz wygląda niepozornie. Kto by przypuszczał, że obok licznych firm budowlanych, magazynów logistycznych i dystrybutora stali kryje się kuźnia światów, szerszej publiczności znanych z wielkiego ekranu, teledysków i telewizyjnych reklam. Przez dwa szklane trapezy umieszczone w dachu warsztatu światło wlewa się do środka, jakby sam stworzyciel patronował procesowi powoływania do życia tej fabryki kadrów. Na ścianie naprzeciwko głównego wejścia wisi ogromny obraz przedstawiający jeźdźców apokalipsy w dniu sądu ostatecznego. To z pewnością przypomnienie o nieprzekraczalnych deadlinach, bo każda godzina zwłoki z dostarczeniem scenografii na plan filmowy może kosztować setki tysięcy złotych. Dzieje się tu wszystko, wszędzie, naraz, jak w obrazie Bruegela. Na 360 mkw. postindustrialnej przestrzeni prężnie działa ekipa fachowców. Skupieni, piłują, frezują, szlifują, malują, wycinają elementy dekoracji i rekwizytów, które wkrótce złożą się na: tropikalną wyspę, studio nagraniowe, fasady kamienic czy meble w mieszkaniach najpopularniejszych serialowych rodzin. Nazwać ich stolarzami to za mało – to raczej kreatywni twórcy, przy których MacGyver oblałby się rumieńcem zakłopotania, gdyby poprosić go o pomoc. W feerii dźwięków, odgłosów zagłębiarki, frezarki, pił, młotków, wkrętarek i przekrzykujących je pracowników uwijają się założyciele firmy czuwający nad efektem końcowym Grzegorz Kazimierczuk i Mateusz Ozimek.

Syn Stolarza

Grzegorz Kazimierczuk, rocznik 1993, wychowany na praskich podwórkach, gdy jest dzieciakiem dzieli życie między dwa domy: mamy, chemiczki, i taty, pracownika firmy produkującej chemię, a z pasji stolarza. Weekendy po szkole często spędza w warsztacie ojca pod Warszawą. To tam się uczy zawodu, pod czujnym okiem zdolnego fachowca. - Tata był perfekcjonistą, podziwiałem go, choćby za świetną organizację pracy i pewne ruchy dłoni przy pracach ręcznych czy rysowaniu projektów. Nic nie leciało mu z rąk, miał władzę nad materiałem. Podglądałem jak pracuje z drewnem i robiło to na mnie wielkie wrażenie. Chciałem robić podobne rzeczy – mówi Grzegorz Kazimierczuk.

Jednak zanim mistrz dopuści ucznia „do dłuta”, Grzesiek musi przejść wszystkie etapy wtajemniczenia od sprzątania pracowni przez szkolenie z nazewnictwa narzędzi aż po pierwsze proste prace. To wszystko wydaje mu się jednak czymś w rodzaju dziecięcej fascynacji i formą wspólnego języka, który zbliża go do ojca, a nie podwalinami pod przyszły zawód.

Mama przekazuje mu natomiast umiejętność łatwego nawiązywania kontaktów z ludźmi. Jest dobra w komunikacji i bryluje w towarzystwie. Te cechy, według rodzinnych przekazów odziedziczone po dziadku, z pewnością charakteryzują dziś także Grzegorza, bo podczas wywiadu trudno go zatrzymać. A tempo, w jakim opowiada historie, dorównuje prędkości obrotów piły.

W 2013 r. zaczyna pierwszą pracę w gastro. Tak się składa, że restauracja, w której kucharzy, dzieli magazyn z firmą stolarską. Jej ekipa tworzy meble głównie pod eventy i zamówienia specjalne, np. stawia letnie bary nad Wisłą. Gdy Grzesiek odwiedza...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 5/2025 (116)

Więcej możesz przeczytać w 5/2025 (116) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ