E-sprint w handlu
fot. Adobe Stockz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 6/2020 (57)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Obecna rewolucja nie wynika ani z powstania nowych technologii, ani z udanej inwestycji dużego gracza na rynku tak jak to bywało w branży do tej pory. Nie doszło również do olbrzymich przemian, jeśli chodzi o podejście konsumentów. Po prostu w ciągu kilku tygodni rynek zakupów przez internet (szczególnie w krajach, gdzie nie był on wyjątkowo rozwinięty – takich jak Polska) przeskoczył o kilka lat do przodu. – Pospieszne przygotowania do domowej izolacji większość kupujących najpierw popchnęła w kierunku sklepów stacjonarnych, często wielkopowierzchniowych ze względu na bogaty asortyment i możliwość robienia dużych zakupów na zapas – komentuje Karolina Flaht-Soroka, kierownik zespołu badań konsumenckich i shopperowych w Nielsen Connect Polska.
Część zakupów w segmencie FMCG (czyli towarów szybkozbywalnych takich jak artykuły spożywcze) została zrobiona przez internet. Mowa np. o zakupach chemii gospodarczej czy środków czystości. – W ostatnim tygodniu lutego aż 3-krotnie wzrosła sprzedaż produktów FMCG kupowanych online, a następnie w marcu rosła dwucyfrowo z tygodnia na tydzień – dodaje ekspertka firmy Nielsen Connect.
Mowa tu tylko o jednym z kilku działów na całym rynku e-commerce – i to w dodatku bardzo słabo rozwiniętym. W badaniach przeprowadzonych przez Nielsen w marcu okazało się, że swoją aktywność w zakresie zakupów FMCG online zwiększyło aż 31 proc. ankietowanych Polaków. W podobnych badaniach, ale przeprowadzonych w grudniu 2019 r., wyszło, że chociaż raz takie zakupy przez internet w II połowie roku zrobiło „zaledwie” 56 proc. ankietowanych. Polska nie jest pod tym względem wyjątkowa. Podobne trendy obserwowane były we wszystkich krajach objętych sondażami.
– Najczęściej kupowane kategorie w e-commerce w okresie kwarantanny to chemia domowa, produkty spożywcze, odzież i obuwie, sport, zdrowie, kultura i rozrywka. Prawie 40 proc. badanych uważa, że zakupy internetowe są w tym momencie bezpieczniejsze niż w sklepach stacjonarnych. Sytuacja wzmocni rozwój e-commerce w Polsce oraz wpłynie na zmianę nawyków zakupowych Polaków – uważa Patrycja Sass-Staniszewska, prezes Izby Gospodarki Elektronicznej.
Czemu Polacy ruszyli na e-zakupy
Jednym z głównych powodów, dla których klienci robią zakupy przez internet, jest wygoda. Nie musimy wychodzić z domu, płacimy, korzystając z bankowości internetowej lub mobilnej, towar przychodzi albo do domu, albo do automatu z paczkami lub do sklepu. – Zjawisko convenience, czyli wygody, zyskało obecnie całkowicie nowy wymiar i znaczenie. Bezpieczeństwo to wygoda w wersji 2.0. – to motto powinno przyświecać wszystkim uczestnikom rynku – stwierdza Szymon Mordasiewicz, Commercial Director w panelu gospodarstw domowych Gfk Polonia.
Jak zaznacza, kanał online idealnie trafia w potrzebę bezpieczeństwa. – Minimalizuje punkty styczności, pozwalając dokonać zakupów bez schodzenia z domowej kanapy. Niby nic nowego, ale okoliczności w jakich jesteśmy diametralnie zmieniły postrzeganą wartość e-commerce – sygnalizuje.
Dlatego firmy, które działają w branży handlowej, muszą to szybko zrozumieć. I przenieść się (przynajmniej częściowo) do internetu. – Tym co jest znamienne i każe sądzić, że okres pandemii może trwale się przyczynić do wzrostu eFMCG, jest fakt, że dynamiczny wzrost zakupów przez internet w I kwartale br. to nie tylko efekt większych koszyków czy częstotliwości zakupów, ale przede wszystkim powiększenia się bazy kupujących. Rok temu w pierwszym kwartale zakupów eFMCG dokonało jedynie 15 proc. gospodarstw domowych, a w tym roku było ich aż 24 proc., czyli ponad 1,2 mln gospodarstw więcej. Jedna z największych barier eFMCG polegała na niechęci shopperów do przetestowania, jak działają zakupy online. Według mnie problem ten właśnie się rozwiązał – podsumowuje.
Nie bez znaczenia są także robione na szybko udogodnienia takie jak możliwość płacenia kartą przy odbiorze oraz powstające na szybko innowacje, np. możliwość zamawiania zakupów spożywczych przez aplikacje, które dowożą jedzenie z restauracji.
Nowy kierunek
To, gdzie będzie zmierzał handel, pokazują ruchy największych sieci handlowych. Grupa Empik pod koniec kwietnia ogłosiła, że nie zamierza otwierać 40 punktów znajdujących się w galeriach handlowych. Decyzję o zamknięciu części placówek podjęła także LPP, czyli właściciel takich marek, jak Reserved czy Sinsay. Obie te firmy (a także inne z sektora handlowego) od lat inwestowały w rozwój e-commerce. Dziś na tym zarabiają.
– Systematyczny rozwój e-handlu był widoczny jeszcze przed pandemią, ale nowa sytuacja spowodowała tu olbrzymie przyspieszenie. W naszych sklepach online osiągamy obecnie sprzedaż na poziomie 150–200 proc. rok do roku. Podobne dane docierają też z innych krajów. W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii e-commerce stanowi dziś 20–30 proc. handlu, z potencjałem dalszego rozwoju. Zmiana układu sił między kanałami sprzedażowymi nie będzie zatem krótkotrwałym zjawiskiem, trudno jednak określić jak długo się utrzyma – zastanawia się Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes zarządu LPP.
Z powodów bezpieczeństwa klienci mogą nie wrócić do galerii handlowych. Tym bardziej, że lokale gastronomiczne i punkty rozrywkowe po otwarciu muszą walczyć o powrót do normalności, a to one od lat były głównym magnesem przyciągającym Polaków do centrów handlowych. Nic dziwnego, że klienci wolą „poklikać” z domu, zamawiając jednocześnie pizzę, zakupy spożywcze i nowe ubrania. Tyle że na dłuższą metę z zakupów „w prawdziwym życiu” wiele osób nie zrezygnuje. – Sądzimy, że długofalowo, sprzedaż stacjonarna odzyska pozycję wiodącą, zwłaszcza w branży modowej. Zakupy odzieżowe to osobiste doświadczenie oparte o szereg wrażeń, gdzie możliwość dotknięcia ubrania czy jego przymierzenia jest niezwykle ważna – dodaje przedstawiciel LPP. Mimo to handel nie będzie już taki, jaki był do marca 2020 r. Królem będzie omnichannel, czyli sprzedaż wielokanałowa. – Dostawa zamówień internetowych z najbliższego salonu stacjonarnego oznacza dla klienta krótszy czas oczekiwania, natomiast dla sprzedawcy niższe koszty logistyki – w porównaniu z tradycyjnym rozwiązaniem, gdzie artykuły są wysyłane z magazynu centralnego. A możliwość odbioru towaru w salonie zachęca klientów do odwiedzenia sklepu i pozwala na żywo przyjrzeć się ofercie – uważa Przemysław Lutkiewicz.
W takim kierunku idą także inni gracze. Na przykład sieć RTV EURO AGD uruchomiła mobilne punkty odbioru zamówień w 20 miastach Polski. Znajdują się przy galeriach handlowych i umożliwiają „w pełni bezpieczny odbiór towarów”. Od lat podobne projekty tworzyły firmy z branży wyposażenia wnętrz (np. nowy koncept Ikea) czy budowlane.
Działaj albo zgiń
To, co robią duże firmy, powinno być ważną lekcją także dla mniejszych biznesów. Oto nadszedł czas, w którym dobrze przygotowany biznes w internecie może zarobić duże pieniądze. To także moment, by rozważyć uruchomienie takiego sklepu. Nie zawsze jest to łatwe. – W obliczu pandemii wielu przedsiębiorców przekonało się, że dysponowanie wyłącznie jednym kanałem sprzedaży może być katastrofalne w skutkach. Posiadanie sklepu stacjonarnego z jednej strony ułatwia uruchomienie kanału e-commerce, a z drugiej może wymagać dużej integracji z już istniejącymi mechanizmami lub ich zmianę – zaznacza Paweł Woszkowski, Creative Digital Strategist w Netizens.
Trzeba podjąć takie decyzje, jak wybór platformy do sprzedaży produktów (czy robić to przez popularne serwisy, takie jak Amazon, Allegro czy Aliexpress czy też przez własny sklep), ale także systemu do zarządzania zamówieniami, obsługi zwrotów oraz całą kwestią logistyki. – Największym ułatwieniem jest sprawdzony łańcuch dostaw, magazyn produktów oraz znajomość rynku. Te czynniki są często barierą w otwieraniu nowego biznesu i pozwalają bez większego ryzyka rozkręcać sprzedaż w nowym kanale bez dodatkowych inwestycji. Należy jednak pamiętać, że posiadanie dwóch kanałów sprzedaży to również dodatkowe wyzwania. Musimy zintegrować sklep internetowy z używanym systemem księgowym czy zadbać o synchronizację stanów magazynowych – dodaje Woszkowski.
O część z tych aspektów nie musimy się martwić. Na rynku funkcjonują już narzędzia do tego, by założenie i prowadzenie sklepu internetowego było jak najłatwiejsze. Przykładowo, mBank oferuje ekosystem, który umożliwia stworzenie gotowego e-sklepu zarówno jeśli chodzi o zaplecze finansowe (narzędzia płatnicze, konto bankowe), jak i księgowe oraz techniczne. Przedsiębiorca musi martwić się tylko o samą sprzedaż oraz obsługę klientów.
Niezależnie od wybranej drogi konkurencja jest duża. Jak wynika z badań firmy Bisnode (dane na czerwiec 2019 r.) w Polsce działało niemal 32 tys. sklepów internetowych. W ciągu roku liczba ta wzrosła o prawie 3 tys. Nie ma jeszcze aktualnych danych za I połowę tego roku, ale spodziewany jest gwałtowny wzrost. To ostatni moment na działanie!
---
Ile kosztuje uruchomienie e-sklepu
Paweł Woszkowski, Creative Digital Strategist w Netizens
Największym kosztem jest uruchomienie samej platformy sprzedaży. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, o jakich pieniądzach mówimy. Możemy uruchomić sklep, wydając kilka tysięcy złotych i inwestując własny czas, albo wydać kilkaset tysięcy, tworząc sklep dedykowany, rozbudowany i z szeroką ofertą. Jeżeli nie mamy dużego budżetu i nie jesteśmy pewni, że nowy kanał odniesie sukces, rozpocznijmy od sklepu w modelu SaaS. Przy niewielkim abonamencie możemy uruchomić gotowy sklep, spersonalizować jego wygląd i wprowadzić produkty. Taki sklep ma już zintegrowanych pośredników płatności, firmy logistyczne i wiele innych modułów. Drugą skrajnością jest duży dedykowany sklep, zbudowany od zera lub oparty na silniku typu Magento. Takie rozwiązanie ma nieograniczone możliwości i może obsłużyć dziesiątki tysięcy produktów i klientów. Ma to jednak swoją cenę. Renomowany software house może wycenić swoje prace nawet na kilkaset tysięcy złotych. Wybór platformy zależy od naszego budżetu i tego, jak według nas będzie rosła sprzedaż. Nie ma sensu inwestować, jeżeli badamy rynek i nie jesteśmy pewni, że odniesiemy sukces. Warto więc pierwsze kroki postawić na prostym i tańszym rozwiązaniu, a następnie zainwestować w nową platformę, jeżeli biznes okaże się sukcesem.
-
Tworząc e-sklep, myśl przyszłościowo
Karol Milewski, Chief Commercial Officer w Omnipack
Rozpoczynając przygodę z e-commerce powinniśmy przygotować swoją firmę do szybkiego skalowania biznesu. Większość początkujących przedsiębiorców nie zdaje sobie sprawy z wagi logistyki w handlu internetowym, bo wydaje im się, że jest to „tylko” wysyłka i przyjmowanie towaru, a więc można robić to samodzielnie. Ta opcja jest dobra na start, lecz później staje się ograniczająca i czasochłonna. W sytuacji, gdy wolumen paczek dynamicznie rośnie i dochodzi do
1000 miesięcznie – rozwiązaniem, które realnie umożliwia dalszy niezakłócony rozwój, staje się fullfilment, czyli outsourcing kompleksowej obsługi magazynowania, konfekcjonowania, dystrybucji i zwrotów. Dzisiejsza technologia pozwala nam na nową jakość tych usług. Mam tu na myśli inwentaryzację w czasie rzeczywistym, spersonalizowane pakowanie, ocenę zwrotów czy katalogowanie informacji.
-
Piotr Teodorczyk, dyrektor Departamentu Klienta Firmowego, mBank
W czasie pandemii firmy z dnia na dzień musiały zmierzyć się z kompletną zmianą w sposobie prowadzenia biznesu. Świat się zatrzymał, a życie przeniosło się do internetu. Rozmawiając z przedsiębiorcami ,zauważyliśmy, że najczęściej strach przed nieznanym był największą barierą wejścia do świata e-commerce. Wielu z nich uważało, że to trudne i wymaga dużych nakładów finansowych na początek. Teraz przedsiębiorcy znaleźli się w sytuacji, która zmusza ich do odnalezienia się w tym nowym świecie. Jako mBank chcieliśmy im pomóc postawić ten pierwszy krok i przełamać strach. Stworzyliśmy ofertę, która pozwala łatwo i bez większych nakładów finansowanych wejść do świata e-commerce. Klient może skorzystać ze sklepu internetowego za 1 zł, bramki płatniczej bez prowizji, narzędzi pozwalających na sprzedaż w social mediach, czy też monitorujących płynność finansową. Nasza akcja wychodzi też dużo dalej w przyszłość niż czas pandemii. Warto zauważyć, że nawyki konsumenta uległy zmianie i trendy w ścieżkach zakupowych nie wrócą już do tych sprzed pandemii. Nie oznacza to, że wszystko pozostanie w internecie, ale e-commerce pozostanie ważnym kanałem sprzedaży, bez którego coraz trudniej będzie rozwinąć firmom skrzydła.
-
Poczta Polska dostosowuje się do sytuacji
Michał Mierzejewski, zastępca dyrektora biura ds. Usług KEP i e-Commerce, Poczta Polska
Zgodnie z prognozami Poczty Polskiej tempo rozwoju rynku przesyłek kurierskich, ekspresowych i paczkowych w 2020 r. estymowane było na 13 proc. Ostatnie dane wskazują, że wyniki osiągane przez spółkę są znacznie powyżej tych szacunków. Jest to skutkiem przede wszystkim dynamicznego rozwoju rynku e-commerce i wzrostu sprzedaży online. Nasza sieć logistyczna oraz kurierzy działają bez zmian, a paczki doręczane są zgodnie z gwarantowanymi terminami.
W wyniku COVID-19 mamy do czynienia z rewolucją na rynku e-commerce. Ograniczenia spowodowane przez wirus spowodowały, że zmieniły się preferencje i oczekiwania klientów, którzy zakupy przenieśli do internetu. Ma na to wpływ dostępność towarów, ale również bezpieczeństwo w ich nabyciu oraz czas dostawy, dzięki czemu kupujący łatwo mogą zaplanować, kiedy ich potrzeby zostaną zrealizowane.
Jest za wcześnie, aby jednoznacznie powiedzieć, jak będzie wyglądał rynek e-commerce po zakończeniu epidemii. Natomiast obserwując zachowania polskich klientów oraz potrzebę poczucia bezpieczeństwa, można założyć, że preferencje zakupowe online będą dynamicznie rosły. Oczywiście na wielkość sprzedaży e-commerce niewątpliwie będzie miało tempo wzrostu polskiej gospodarki oraz zasobność portfeli Polaków.
Poczta Polska dostrzega, jak dynamicznie rozwija się rynek e-commerce i skutecznie odpowiada na zmiany preferencji konsumentów w sposobie dostaw, rozwijając sieć punktów odbioru i automatów paczkowych – smartboxów. Obserwujemy szczególnie w ostatnich trzech latach dynamiczny wzrost liczby przesyłek kierowanych do tych kanałów dystrybucji, a ich znaczenie w kolejnych latach odgrywać będzie jeszcze większą rolę w procesie dostaw przesyłek do odbiorców. W tym roku spodziewamy się, że ok. 35 proc. całości wolumenu przesyłek kurierskich zostanie przez klientów odebrana w sieci punktów odbioru i automatów paczkowych – smartbox.
Natomiast w perspektywie najbliższych 2–3 lat, wraz z realizacją planów w zakresie rozwoju sieci punktów odbioru oraz smartboxów, spodziewamy się zrównania popularności tego kanału dostawy z kanałem doręczenia przez kuriera.
-
Logistyka w dobie e-commerce
Rafał Nawłoka, prezes zarządu DPD Polska
W czasie epidemii jesteśmy świadkami wzrostu zainteresowania zakupami w sieci i rosnącego popytu na usługi kurierskie wśród klientów indywidualnych. Jednocześnie zanotowaliśmy spadek wolumenów w segmencie B2B wynikający z częściowego zawieszenia działalności niektórych klientów biznesowych. Wyzwaniem dla firm z branży KEP jest zapewnienie maksymalnego bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom procesu logistycznego przy jednoczesnym zachowaniu płynności nadań i odbiorów. DPD Polska znacząco uprościła więc część swoich procedur, wyposażyła współpracowników w środki ochronne i wdrożyła bezpieczne zasady dostarczania paczek ograniczające kontakt kuriera z odbiorcą.
Sytuacja na rynku wymusza na wszystkich graczach stosowne działania. Nowo otwarte sklepy internetowe powinny korzystać z rozwiązań, które pozwolą im szybko zyskać zaufanie klientów. Konsumenci cenią sobie wygodę – zamówienie towaru i zorganizowanie przesyłki mają przebiegać bezproblemowo. Podstawą jest więc przejrzysty formularz na stronie sklepu i wybór różnych opcji płatności i dostawy. Przesyłkę może doręczyć kurier, można ją także odebrać w jednym z oddziałów miejskich lub punktów DPD Pickup w pasującym odbiorcy terminie. Małe sklepy internetowe rozpoczynające działalność mogą skorzystać z oferty abonamentowej. E-sklepy mają do dyspozycji także sklep internetowy DPD z opakowaniami, w którym dostępne są łatwe w użyciu materiały eksploatacyjne do pakowania i zabezpieczania zawartości przesyłek. Przy ustabilizowanych strumieniach nadań dobrze jest korzystać z platformy DPD Online, która daje przedsiębiorcy możliwość samodzielnego wykonywania większości czynności związanych z obsługą przesyłek.
Zgodnie z tegorocznym raportem DPDgroup Barometr E-shopper e-konsumenci coraz częściej akcentują oczekiwanie dotyczące ograniczania negatywnego wpływu branży e-commerce na środowisko i życie społeczności. Warto uwzględnić ten aspekt przy konstruowaniu oferty sklepu i zapraszać do współpracy firmy, które dążą do ograniczania emisji dwutlenku węgla.
Więcej możesz przeczytać w 6/2020 (57) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.