Czereśniowy sad
Maciej Łuczak / fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2024 (106)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Tak właśnie zagłosowali mieszkańcy pięknego Kraju Kwitnącej Wiśni – sorry za ten strasznie wyświechtany zwrot frazeologiczny – w sondażu przeprowadzonym na początku naszego tysiąclecia.
Makaron błyskawiczny to wynalazek pana Momofuku Andō. Jego liczne biznesowe wzloty i upadki sprawiły, że nawet trafił do więzienia za finansowe przekręty. Ale potrafił się spektakularnie podnieść. Dziesięć lat po zakończeniu II wojny światowej od swoich znajomych w japońskim ministerstwie rolnictwa dowiedział się, że trwają tam intensywne prace koncepcyjne, w jaki sposób zmusić rodaków do jedzenia mąki pszennej? To właśnie ją, a nie popularny przecież w Azji ryż – dostarczali Amerykanie w ramach pomocy gospodarczej. Przypadek? Pan Andō w wieku 48 lat zaczął zatem eksperymentować w swojej drewnianej szopie, która była pierwowzorem garażu z początków firmy Apple. Po roku intensywnej pracy udało się stworzyć technologię wysuszania makaronu, a w zasadzie jego krótkiego smażenia w oleju palmowym. Wskutek tego zabiegu tracił on wodę, stawał się lekki i bardzo trwały. Makaron błyskawiczny został wprowadzony na rynek w 1958 r. pod marką Chikin Ramen. Jego kostka kosztowała 35 jenów i był on gotowy do spożycia po zaledwie dwóch minutach od zalania wrzącą wodą.
Teraz w Japonii działają trzy makaronowe muzea w kształcie „brykiecika”. Można w nich zobaczyć wierne rekonstrukcje słynnej szopy i tysiące najróżniejszych zupek. Promując swoje produkty Momofuku Andō dożył aż 96 lat oraz został kawalerem Orderu Świętego Skarbu i Wschodzącego Słońca. 5 marca 2015 r. wyszukiwarka Google uczciła 105. rocznicę urodzin ojca zupek chińskich, prezentując logo „Google Doodles”. Z kolei ekonomista Frank-Jürgen Richter – były dyrektor Światowego Forum Ekonomicznego w Davos – połączył poziom sprzedaży makaronu błyskawicznego ze wskaźnikiem kondycji gospodarczej kraju. Kiedy koniunktura jest dobra, sprzedaż tanich gotowych produktów żywnościowych spada, bo ludzie wybierają żywność lepszej jakości, smaczniejszą, droższą i zdrowszą. I na odwrót – gdy gospodarka ma problemy, konsumenci są bardziej skłonni do oszczędzania i wybierają tańsze, bardziej przetworzone jedzenie. To trochę nawiązanie do słynnego indeksu Big Mac, według którego notabene euro powinno w Polsce kosztować zaledwie 3,69 zł.
Jaka nauka płynie z wynalazku pana Andō? Polska zawsze chciała być „drugą Japonią” – to było hasło rzucone jeszcze w 1980 r. przez Lecha Wałęsę. Oznaczało ono cywilizacyjne aspiracje, powszechny dobrobyt i chęć dołączenia do najlepszych gospodarek świata. Przykład makaronu błyskawicznego pokazuje, że nie trzeba się silić na jakieś bardzo skomplikowane projekty. Nie trzeba tworzyć startupów. Wystarczy prosty pomysł i determinacja w jego realizacji.
Przechadzając się po bazarkach oraz stoiskach owocowo-warzywnych w supermarketach, od kilku lat szokują ceny czereśni. Na początku sezonu nie kupuje się ich już na kilogramy, czy „półkilogramy”, lecz na sztuki. Cena za jeden owoc przebiła już 2 zł. Minimalne wynagrodzenie w Polsce od lipca wynosi zatem 2150 czereśni! W przyszłym roku ma ona już wzrosną do 2300 niewątpliwie smacznych owoców. Niewiarygodne.
Podobnie jednak dzieje się nie tylko u nas, ale w całej Europie. Nie ma co zatem wiele kombinować, ale po prostu zacząć w Polsce hodować czereśnie. Kilka małych drzewek w doniczkach pozwoli na całkiem niezłe życie. Przy takich cenach można to robić nie tylko w ogrodzie czy szklarni, ale także w niewielkim mieszkaniu. Wzorem Japonii możemy zyskać nowy przydomek – Kraju Kwitnącej Czereśni! Już nie dołujący, depresyjny czechowowski „Wiśniowy sad”, ale nasz piękny polski optymistyczny i bogaty „Czereśniowy sad”. I wcale tu nie nawijam nikomu makaronu na uszy. Tym bardziej że ten w popularnej wersji instant jest twardy i sztywny, a więc się do tego kompletnie nie nadaje.
Więcej możesz przeczytać w 7/2024 (106) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.