Czekoladowe imperium
Imperium Adama Piaseckiego, NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE; MATERIAŁY PRASOWEKolejka do wypłaty tygodniówki liczy kilkadziesiąt osób. Stoją w niej głównie kobiety, przeważnie młode, pochodzące z biedniejszych dzielnic Krakowa lub podkrakowskich wsi. Praca w zakładach cukierniczych Adama Piaseckiego to dla nich wyróżnienie i awans społeczny. Szef dobrze płaci, w dodatku robi to osobiście, wręczając w swoim gabinecie plik banknotów. Taki zwyczaj, który mu pozostał po tym, jak przed laty kierował malutką cukierenką przy ulicy Długiej.
Teraz jego zakłady to największa fabryka czekolady w Krakowie. Zatrudnia w niej ponad 200 osób, a jego wyroby są słynne na cały kraj. Jest 1918 r., polska właśnie odzyskała niepodległość, a Piasecki stał się słynny po tym, jak ofiarował ogromną partię czekolady Legionom Piłsudskiego.
Sam właśnie dobiega czterdziestki, wygląda jednak starzej, zresztą nigdy nie był zbyt przystojny. Taki grubawy, podstarzały tatuś. W małżeństwie niezbyt mu się układa, nie ma dzieci, rzadko bywa w domu. Idealne warunki, by dał o sobie znak kryzys wieku średniego.
Gdy po pieniądze podchodzi piękna, ciemnowłosa dziewczyna o imieniu Danusia, Piasecki od razu się w niej zakochuje. Według krakowskiego regionalisty Leszka Mazana, była zawijaczką karmelków. Niewiele więcej o niej wiadomo, oprócz tego, że prawdopodobnie pochodziła z Krowodrzy.
Pruderyjny Kraków huczy od plotek. Wszyscy opowiadają o romansie, a nawet szaleństwie Piaseckiego, który dla swojej ukochanej traci głowę. Podobno zamawia jej portret, który – mimo protestów żony – każe zawiesić w sypialni. Plotki stają się intensywniejsze, gdy pan Adam osobiście opracowuje recepturę nowego, karmelowego batonika i nadaje mu nazwę „Danusia”. Na etykiecie i plakacie reklamującym nowy produkt widnieje portret Danusi – w małopolskiej chustce, białej bluzce, gorsecie, ze sznurem czerwonych korali na szyi. O samej pannie ani o jej romansie z właścicielem fabryki nic więcej nie wiemy. Oprócz tego, że batonik, który istnieje do dziś, zapewnił jej nieśmiertelność.
Nawet większą niż Piaseckiemu – jego nazwisko jako czołowego polskiego cukiernika okresu dwudziestolecia międzywojennego, jest dziś niemal zapomniane. A przecież przed wojną skutecznie rywalizował z Janem Wedlem!
Podbój Krakowa
„Wszystko, do czego doszedłem, wypracowałem moimi dziesięcioma palcami bez żadnych darowizn, zapomóg czy spadków” – wspominał po latach Piasecki. Rzeczywiście, jeden z najbogatszych Polaków epoki wyszedł z domu z pustymi rękami. Urodził się we wsi Bieganowo w dzisiejszym województwie świętokrzyskim. W samą Wigilię, stąd imię Adam. Ojciec zarządzał majątkiem pobliskich bogaczy i zapewne oddałby syna do szkół, jednak przedwcześnie zmarł, wskutek czego Adam już jako 12-letni chłopak musi zarabiać na siebie. Trafia do jednej z kieleckich cukierni jako praktykant i uczeń. Po dwóch latach przenosi się do Warszawy, gdzie uczy się zawodu u najsłynniejszych uczniów cukiernictwa. Pracuje ciężko, czasem na granicy wytrzymałości. Wstaje o piątej rano, pracuje niemal do nocy. Po latach opowie, że zdarzało mu się zasypiać w pracy ze zmęczenia. To właśnie w wyniku tego doświadczenia w przyszłości, jako szef, będzie dbał o prawa pracownicze. Ale to jeszcze odległa przyszłość, teraz, w 1893 r., udaje mu się zdać trudny egzamin czeladniczy. Wyjeżdża wtedy do Krakowa z nadzieją, że uda mu się tam otworzyć własną cukiernię. Na razie jednak zatrudnia się u miejscowego cukiernika przy ulicy Brackiej.
Ówczesny Kraków ma inne gusta kulinarne niż Warszawa. Producentów czekolady jest tu wprawdzie mniej, ale klienci bardziej wybredni. Pod wpływem mody rodem z Austro-Węgier funkcjonują tu liczne kawiarnie, gdzie goście lubują się w przywożonej z Wiednia tzw. czekoladzie angielskiej – bardzo ciemnej i gorzkiej. Ważna jest tradycja – w gabinecie osobliwości na Uniwersytecie Jagiellońskim można oglądać najstarszą polską tabliczkę czekolady wykonaną przez Jana Rychtera, nadwornego cukiernika króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Jednocześnie parlament austriacki przyjmuje właśnie przepisy, które uwalniają zawód cukiernika. Idealny moment, by zacząć podbijać rynek. Żeby założyć własny zakład, już nie trzeba mieć uprawnień wydanych przez cech rzemieślniczy, wystarczą pieniądze i umiejętności praktyczne. Te drugie Piasecki już ma,...
Więcej możesz przeczytać w 5/2021 (68) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.