Czasem boisko, czasem zapomniane miasteczko
Silent Hill 2 / Fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2024 (111)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Druga połowa roku to wyczekiwany okres przez wszystkich fanów wirtualnej piłki nożnej – to zwykle wtedy wychodzi kolejna część EA FC (dawna FIFA), czyli najpopularniejszej gry sportowej na świecie. Pierwsze tygodnie od premiery, z perspektywy graczy, są zwykle najciekawsze – flagowy tryb tytułu (Ultimate Team) polegający na budowaniu drużyny poprzez rozgrywanie turniejów online i wykonywanie różnych zadań dopiero się rozkręca, a najciekawsza jest przecież droga do celu, a nie samo jego osiągnięcie.
Gooooooool!
Tegoroczna edycja EA FC to najlepsza część od dawna i piszę to jako wieloletni fan – pierwsza FIFA, w jaką grałem, powstała w 1995 r. Od tamtego czasu jestem z serią na dobre i na złe, z krótkim romansem na konkurencyjne Pro Evolution Soccer (Jezu, ale tam strzelałem Adriano!).
Pod względem gameplayu odsłona z numerkiem 25 nie odbiega zbytnio od poprzedniej części – ale to dobrze, bo po co drastycznie zmieniać coś, co dobrze działa. Standardowo dodano nowe animacje i na szczęście wyeliminowano kilka schematów, które irytowały w EA FC 24 – spokojnie, przeciwnik pędzący Mohamedem Salahem już nie będzie strzelał jednej bramki za drugą przy użyciu finezyjnych strzałów. Wyjątkowo dobrze w tym roku spisują się także bramkarze, którzy w przypadku gier piłkarskich bywają największą bolączką.
Wspomniany wcześniej Ultimate Team też przyniósł ciekawe usprawnienia i nowości, z których na uwagę zasługuje przede wszystkim moduł Rush, umożliwiający grę online 5v5. Sporym zmianom poddano turnieje, gdzie zdobywamy monety, za które możemy kupować najlepszych piłkarzy – w tym roku w kluczowych rozgrywkach mamy do rozegrania mniej meczy, to zdecydowanie ruch na plus.
Jasne, EA FC 25 to wciąż stara „dobra” FIFA, która potrafi koszmarnie zirytować, ale jeśli jesteście fanami piłki nożnej i gier wideo, nawet nie ma się nad czym zastanawiać i to nie tylko dlatego, że produkcja obecnie nie ma w zasadzie żadnej konkurencji – to po prostu tytuł, który potrafi dać mnóstwo satysfakcji i frajdy!
Strach się bać
Kiedy jakiś czas temu gruchnęła informacja, że polskie studio Bloober Team zajmie się przygotowaniem remake’u kultowego Silent Hill 2, fani gier wideo zadrżeli. Po pierwsze, nie poprawia ani nie odświeża się „Mona Lisy” – Silent Hill 2 z 2001 r. to dzieło już wręcz kultowe, produkcja, która na wiele lat wyznaczyła trendy w projektowaniu horrorów. Po drugie, istniała uzasadniona obawa, czy Bloober Team uniesie ciężar zadania.
Powiedzmy sobie otwarcie od razu – studio uniosło presję i to w fantastycznym stylu! Remake historii Jamesa Sunderlanda, który po trzech latach od śmierci swojej żony otrzymuje list od ukochanej, w którym zaprasza go do „specjalnego miejsca” w tytułowym miasteczku Silent Hill ,wygląda świeżo i jakościowo. Gra prezentuje się wspaniale pod kątem graficznym, gruntownie przebudowano również system walki, który przecież przez ostatnich ponad 20 lat zdążył się mocno zestarzeć. Do tego produkcja jest kapitalnie udźwiękowiona – twórcy potrafią grać ciszą, a klasycznie najstraszniejsze jest to, czego nie słyszymy.
Oczywiście remake Silent Hilla 2 nie jest idealny – uważam, że zbyt mocno zmieniono pewne założenia dotyczące świata gry (nie będę pisał więcej, aby uniknąć niepotrzebnych spoilerów), a w drugiej połowie rozgrywki dominuje walka, co nieco wpływa na klimat. W ogólnym rozrachunku jednak decyzja o odświeżeniu kultowej produkcji okazała się strzałem w dziesiątkę.
Więcej możesz przeczytać w 12/2024 (111) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.