Czarna seria trwa. Rośnie liczba firm, które ogłosiły upadłość
Sąd Okręgowy w Warszawie, fot. PhotoDictionary / ShutterstockW konsekwencji będzie to piąty z rzędu rok wzrostu liczby niewypłacalności polskich firm, a tym samym ich rekordowa seria (zarówno pod względem skali wzrostu, jak i długości jego trwania).
Branże ze wzrostem niewypłacalności i te z „tylko” ich wysoką liczbą
W pierwszym kwartale najbardziej rosła dynamika niewypłacalności w budownictwie i transporcie, gdzie niskim obrotom (brakowi nowych inwestycji jak i wolumenów przewozów) towarzyszą wciąż rosnące koszty pracy, przekraczające 20% ich kosztów. W końcówce II kwartału dynamika wzrostu r/r liczby niewypłacalności w tych sektorach spowolniła, zmniejszyła się o 7-10pp w stosunku do I kwartału. Wzrosła z kolei dynamika niewypłacalności w handlu hurtowym, osiągając po pierwszym półroczu +20% r/r.
- Nie stoi to w sprzeczności z odczytami z gospodarki, wskazującymi na konsumpcję jako główny składnik wzrostu. Niewypłacalne hurtownie w większości związane były bowiem z obrotem towarami inwestycyjnymi i budowlanymi (drewno, materiały budowlane, wyroby metalowe, części i maszyny) a także dobrami konsumenckimi, ale trwałymi – notującymi ostatnio zastoje sprzedaży (meble, wyposażenie wnętrz, elektronika, RTV/AGD, odzież i obuwie) – mówi Sławomir Bąk, członek Zarządu Allianz Trade w Polsce odpowiedzialny za ocenę ryzyka. - To w handlu hurtowym mieliśmy ostatnio grupę niewypłacalności największych firm, chociaż i tak - wcale nie tak dużych (w czerwcu - obroty w przedziale do 100 mln zł).
W sektorach produkcji i usług nastąpił już spadek r/r liczby niewypłacalności, chociaż jak na razie jest on jednocyfrowy a ich liczba i tak jest wyższa niż w latach 2022 i wcześniejszych. Zdecydowanie wyższa - w przypadku produkcji jest ona obecnie 3-krotnie wyższa niż w latach 2019 i 2020 a w przypadku usług wyższa jest 5-cio (vs. 2020) a nawet 7-krotnie (vs. 2019) wyższa.
Dynamika niewypłacalności w poszczególnych regionach
Problem skali niewypłacalnych firm nie wydaje się być w rzeczywistości największy w województwach z największym procentowym przyrostem liczby niewypłacalności r/r (lubuskie i łódzkie, przy czym w opolskim tak – ale nie z powodu skali wzrostu, o czym niżej). Skala wzrostów w nich wynika z niskiej bazy i bezwzględnie są one rzędu do kilkunastu niewypłacalności więcej r/r.
Stąd pomimo wzrostu r/r „tylko” o 9% r/r po 1 półroczu warto zwrócić uwagę na Mazowsze. Istotne są nie tylko bezwzględne liczby – najwyższe w skali kraju, ale ich generalnie niezmienność w maju-czerwcu na tle innych, podobnie rozwiniętych gospodarczo województw jak Małopolskie, Śląskie czy Pomorskie, w których w tych miesiącach liczba niewypłacalności już spadała. Np. na Śląsku istotny wzrost liczby niewypłacalności był marcu-kwietniu po czym mieliśmy do czynienia z tendencją spadkową. Podobnie było zresztą w większości innych województw.
Za to tak jak na Mazowszu było w Wielkopolsce oraz w Opolskim – obecnie to w tych trzech województwach występuje statystycznie największe ryzyko wzrostu liczby niewypłacalności na podstawie liczby oficjalnych publikacji z ostatnich tygodni (możliwe, że inne, gdyż bardziej aktualne dane mogłyby być przy uwzględnieniu wniosków o ochronę przed wierzycielami albo uwzględniając sprawy windykacyjne).
Powszechne dla całej gospodarki przyczyny niewypłacalności
Spośród wielu przyczyn takiej skali niewypłacalności polskich firm, nierzadko też o charakterze specyficznym dla poszczególnych branż, wskazałbym dwie wspólne dla wszystkich i najbardziej istotne. Pierwsza to spadek rentowności a druga to spadek obrotów – ocenia Sławomir Bąk.
– Spowolnienie inflacji nie sprawiło, iż ceny energii i środków produkcji spadły i są niskie - nie, utrzymują się na wysokim poziomie, natomiast spadają nierzadko (lub co najwyżej nominalnie nie rosną) ceny producentów z powodu niskiego popytu i dużych zapasów. Stąd niska rentowność przedsiębiorstw, nie tylko polskich ale też szerzej, europejskich – globalnych już nie, gdyż przedsiębiorstwa w Azji czy w USA nie odczuły aż tak wysokiego wzrostu kosztów cen energii, mają też łatwiejszy i przez to tańszy dostęp do finansowania.
Niska rentowność jest najbardziej specyficzna dla Europy, natomiast spadek obrotów w handlu światowym jako następstwo oszczędności konsumentów jest dosyć powszechny.
- Uniemożliwia to rekompensowanie sobie przez firmy niższych marż zysku wyższymi obrotami. Obserwujemy odwrotne zjawisko: firmy w Europie, w tym i w Polsce, ograniczają skalę działalności, nie pozostawiają mniej rentownych obszarów działalności „na później”, szukają rentowności nie tylko poprzez ograniczenie sprzedaży, inwestycji ale też i redukcję zatrudnienia – czego dotychczas unikały – mówi Sławomir Bąk. Redukują zatrudnienie z dwóch powodów: przede wszystkim pomimo spodziewanego w najbliższej przyszłości niedoboru pracowników ich rezerwy finansowe nie pozwalają już na dłuższe utrzymywanie nierentownych obecnie etatów, a po drugie – wzrost kosztów pracy jest dla firm najbardziej dotkliwy obok wzrostu cen energii i paliw (za GUS). Gdy nie idzie z nimi w parze analogiczny wzrost wydajności firmy nie mają wyboru – muszą dla zachowania płynności ograniczać koszty, w tym zatrudnienie.
- Nie spodziewam się przy tym, iż sytuacja w Polsce w kwestii kosztów pracy ulegnie zmianie – niezależnie od administracyjnego podnoszenia płacy minimalnej niskie koszty pracy nie będą już dłużej atutem polskich przedsiębiorców z powodu: kurczącej się dostępności pracowników, ich mobilności w ramach UE (w tym także uchodźców z Ukrainy) a także zmian w samej gospodarce europejskiej w kierunku wyższej wartości dodanej – podsumowuje Sławomir Bąk.
Niewypłacalności głównie w sektorze MSP, ale duże firmy również w opałach
W Polsce wciąż niewypłacalne są przy tym głównie firmy z sektora MSP, najgorzej sobie radzące z dostosowywaniem do wzrostu kosztów cen swoich usług czy produktów a także ze wspomnianym długofalowym przestawieniem się na produkty i usługi z wyższa wartością dodaną. W wielu obszarach, także w radzących sobie stosunkowo dobrze na tle całej gospodarki sektorach handlu towarami pierwszej potrzeby, usługach czy w produkcji żywności obserwować więc można stopniową koncentrację, przejmowania udziałów w rynku przez większe podmioty jako lepiej optymalizujące koszty. Od tego zjawiska, tak jak od wspomnianych wyższych kosztów pracy nie ma odwrotu – ciężar gospodarki przesuwać się będzie ku firmom o jeśli nie dużej, to przynajmniej średniej skali działalności. Nie ma obecnie warunków w gospodarce na pozostawanie przez lata na poziomie startupu czy jednoosobowej działalności na taką skalę jak w poprzednich dekadach z powodu wskazanej fundamentalnej zmiany kosztów i dostępności pracowników.
Na rynkach światowych obserwujemy jednocześnie szybki wzrost liczby niewypłacalności firm dużych, w tym największych – każdego dnia mieliśmy do czynienia z przynajmniej jedną taką niewypłacalnością i jest ich już zdecydowanie więcej niż w ostatnich latach przed pandemią (w 2023 było 365 takich niewypłacalności na świecie wobec jeszcze 270 w 2022 roku). Otwarte jest pytanie, czy także w Polsce kumulacja problemów firm małych oraz odbiorców eksportowych nie doprowadzi do domina niewypłacalności tych większych, zanim nadejdzie spodziewane odbicie rynku w końcu roku, lub… w roku przyszłym.. Jak podaje „Parkiet”, w tym roku akcjonariusze już kilkudziesięciu spółek giełdowych musieli decydować o kontynuacji działalności w obliczu dużych – w relacji do kapitału – strat.