Biznes po mieczu i kądzieli

Legion XXI Rapax jest stowarzyszeniem. – Nie prowadzimy działalności gospodarczej – zaznacza Łukasz Sędyka, właściciel firmy Fabrica Cacti produkującej wyposażenie dla rzymskich legionistów, prywatnie legionista XXI Legionu. – Bierzemy udział w mnóstwie wydarzeń w Polsce i w Europie, ale honoraria umożliwiają nam pokrycie kosztów dojazdu, wyżywienia, ubezpieczenia, eksploatacji. Chodzi raczej o to, żeby mniej stracić niż, żeby zarobić.
W podobnym tonie wypowiada się podchorąży Stefan Domański, starszy wachmistrz kawalerii ochotniczej z 3 Pułku Szwoleżerów im. płk. Jana Kozietulskiego. – Nie zarabiamy, dobrze, jeśli czasem uda nam się skorzystać z pomocy wojska przy pozyskiwaniu mundurów polowych czy transporcie. Kawaleria Ochotnicza to pasja, nie biznes. Raczej koszty – przyznaje. – Kiedy brałem udział w rekonstrukcji szarży pod Somosierrą, mundur 1 Pułku Szwoleżerów Gwardii Cesarskiej i sprzęt były zaporowo drogie – wspomina legendarny organizator kawalerii ochotniczej i współtwórca Szwadronu Reprezentacyjnego WP, rotmistrz Robert Woronowicz. – Wtedy, w 2008 r., sama szwoleżerska czapka kosztowała ponad 1 tys. zł. No, ale blachę naczelną miała naprawdę pozłacaną. Dobrze, że Hiszpanie zapewnili konie.
Kto jednak robi szwoleżerskie czapki z pozłacanymi blachami? Kto szyje mundury i kuje szable? Ile kosztują? Czy to również hobby, czy już biznes?
– Jest w Polsce kilkadziesiąt firm rzemieślniczych, które żyją wyłącznie z rekonstrukcji, czasem już w kolejnym pokoleniu. Tutaj bardzo liczy się marka, to najcenniejszy kapitał takiej firmy – mówi Elżbieta Cherezińska, autorka bestsellerowych powieści historycznych, prywatnie związana ze środowiskiem rekonstruktorów. – Mówiąc na skróty, w środowisku źle widziane jest kupowanie masowej produkcji, uchodzi za śmieszne – wyjaśnia pisarka. – Stąd wysokie ceny, wiadomo, że rzemieślnicza praca, ręcznie robiony egzemplarz czegokolwiek musi kosztować więcej. Kilkanaście lat temu zdarzali się ludzie, którzy próbowali wejść z masówką, np. z odlewanymi na masową skalę ozdobami. Było to tanie, dla niewprawnego oka właściwie nie do poznania. No bo tu brosza czy zawieszka, które kosztują kilkaset złotych, a tu – bardzo podobna za kilkadziesiąt. Dość szybko jednak takie wyroby zostały przez ruch rekonstruktorski wyplute na margines. Tacy sprzedawcy funkcjonują, ale – za ogrodzeniem, poza obrębem festiwali, raczej w ramach miejskich jarmarków spod znaku waty cukrowej i kiełbasy z rożna. Owszem, jakaś część turystów u nich kupuje, ale rekonstruktorzy takich rzeczy nie sprzedają.
– Największą konkurencją dla mnie jest lewizna, czyli Kowalski, który gdzieś w garażu zrobi sobie mieczyk, pojedzie pod Grunwald i go sprzeda – mówi Dariusz Maciejko z firmy miecze.pl, specjalizującej się w produkcji broni białej. – Nie mogę z nim konkurować. Dotyczy to nie tylko broni, w każdej branży gorszy i tańszy towar wypiera lepszy. – Czasami mam wrażenie, że udało się nam już wyrobić markę do tego stopnia, że posiadanie produktów Fabrica Cacti jest uznawane za ekskluzywne, za...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Więcej możesz przeczytać w 3/2025 (114) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.