Spod namiotu na giełdę

Przyznam, że pisząc ten tekst, miałem sporo nostalgicznych wspomnień. Do dziś pamiętam, jak w dzieciństwie od nieco lepiej prosperującej części rodziny dostałem piękną kolejkę elektryczną retro. Zabawkę oddano nam po tym, gdy się zepsuła, głównym problemem było zatem to, że nie działała. Ale jako dzieciaki z małej wsi na Kaszubach i tak się cieszyliśmy. Razem z siostrami budowaliśmy długie trasy z torów, a wagony napędzaliśmy siłą mięśni – resztę załatwiła wyobraźnia. „Na kolejkę” schodzili do nas koledzy z podwórka.
Tamtą radość sprzed lat przypominam sobie na wystawie Kolejkowa w biurowcu obok Złotych Tarasów w Warszawie. Są tu turyści, rodziny z dziećmi, nastolatki, ale też ekipa chłopaków po trzydziestce i seniorzy. Dzieci ogarnia prawdziwy szał, ale czasem to ojcowie wydają się bardziej nakręceni. Sam łapię się na tym, że przesadzam z liczbą nagrywanych filmików. Obok pociągów i gmachów, własnym życiem żyją figurki przedstawiające ludzi. Gdy zapada noc, obserwuję je przez okna wieżowców. Nie brakuje tu zabawnych scen. Makietę wyróżnia unikatowa na skalę świata zmienność pogody. Symulacja burzy z prawdziwym deszczem padającym na miniaturowy plac Zbawiciela to innowacja, bo woda nie idzie w parze z modelarstwem. To wszystko wzmacnia efekt imersji i pozwala identyfikować się z tym, co widzimy.
W tym małym świecie, wiernie odzwierciedlającym moje ukochane miasto, odkrywam ulubione miejsca, a każde z nich uruchamia lawinę wspomnień związanych z konkretnym zakątkiem. Podobny efekt muszą odczuwać mieszkańcy Wrocławia, Gliwic i Jeleniej Góry, bo warszawska wystawa to już czwarta lokalizacja Kolejkowa – firma zalicza gigantyczne wzrosty. Wyniki finansowe spółki w czerwcu wskazują na wzrost przychodów o 106 proc. r/r. Od początku tego roku przychody netto ze sprzedaży biletów wyniosły niemal 9,5 mln zł, co z kolei stanowi wzrost o 58 proc. r/r.
Jej model biznesowy spodobał się inwestorom, więc w kwietniu weszła na giełdę NewConnect. Za pomysłem Kolejkowa stoi Jakub Paczyński, przedsiębiorca, który niczym w klasycznym american dream, zaczynał od sprzedaży trzech par butów kupionych za oszczędności.
Stragan na kartonie
Jakub Paczyński, rocznik 1976, na świat przychodzi w Zielonej Górze. Jego mama jest dyrektorką szkoły podstawowej, ojczym szefuje w przedsiębiorstwie budowlanym. We wczesnym dzieciństwie rodzina przenosi się do Bełchatowa. Jest dzieckiem ułożonym i pilnym uczniem. Najlepiej czuje się w matematyce. Liczby to jego świat, klasówki rozwiązuje w kilka minut, więc starcza mu czasu na wypełnienie zadań w arkuszu kolegi z ławki. A i tak sprawdziany kończą jako pierwsi. Nawet w wolnym czasie mama, by czymś go zająć, podrzuca mu łamigłówki i ambitne zadania ze skomplikowanymi wzorami. Ten „cyfrowy” świat, na długo przed wirtualnym, pochłania go bez reszty. Za to słabo idzie mu na plastyce. Choć wkłada w prace dużo serca, jego rysunki na tle dzieł rówieśników wyglądają marnie. - Dostawałem co najwyżej tróje, choć naprawdę się starałem....
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Więcej możesz przeczytać w 8/2025 (119) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.