Biznes, który daje życie
INVICTA to sieć klinik leczących niepłodność, wyposażona w autorskie technologie / Fot. Materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 11/2024 (110)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Czasem rozpoznają ją rodzice dzieci, które przyszły na świat dzięki metodom stosowanym w Klinikach INVICTA. Opowiadają o swoich pociechach: do której klasy teraz chodzą, jaką mają pasję albo co planują studiować. Choć nie jest w stanie zapamiętać wszystkich swoich klientów, te rozmowy dają jej poczucie sensu. Jeszcze bardziej cieszy się, kiedy zaczepiają ją młodzi Polacy, oznajmiając: „Żyję dzięki wam”. W takich chwilach Dorota Białobrzeska-Łukaszuk czuje się mamą nie tylko dwójki własnych synów, ale i 25 tys. młodych ludzi, którzy przyszli na świat dzięki skutecznej walce z niepłodnością, jaką INVICTA zajmuje się już od niemal ćwierć wieku.
W mieście piętnastu jezior
Dorota przychodzi na świat w Olsztynie i całe dzieciństwo spędza w mieście 15 jezior. Na warmińskich podwórkach gra w kapsle i scyzoryk, żywiąc się niedojrzałym agrestem z pobliskich ogródków działkowych. Od najmłodszych lat wie, że będzie lekarzem. Może ma na to wpływ podpowiedź taty, który jako przedsiębiorca ceni sobie samowystarczalność. Według niego niezależna kobieta powinna sama się utrzymać – a medycyna to kierunek, który taki los gwarantuje. Bez wątpienia Dorota należy do tych osób, które od początku wiedzą, dokąd zmierzają. Dużo w tej kwestii zawdzięcza rodzicom. Funkcjonuje w domu dwóch dominujących umysłów i wizji: między inżynierskimi, syntetycznymi umiejętnościami taty a humanistycznymi naukami mamy, polonistki z powołania.
Z jednej strony Dorota interesuje się życiem budowlanej firmy ojca – śledzi postępy w jej rozwoju, słucha o problemach w prowadzeniu działalności, wyciąga wnioski z efektów zarządzania ludźmi. Z drugiej pisze wiersze, gra w szkolnym teatrze, recytuje poezję na szkolnych akademiach i długo po komendzie „dzieci do spania” siedzi z latarką pod kołdrą, żeby łapczywie czytać książki. Mama podpowiada: „Masz talent do rozmowy z ludźmi. Zostań dziennikarką”. Tata kontruje: „Lekarz to solidny zawód”. Dorota znajduje swoją ścieżkę z tego połączenia.
- Wiedziałam, że fizjologia i anatomia to w medycynie i procesie leczenia nie wszystko. Dla mnie równie ważna była ta emocjonalna część ludzkiej natury. Pociągało mnie to. Dlatego zdecydowałam, że zostanę psychiatrą – wyjaśnia Dorota. Na studia wybiera Akademię Medyczną w Gdańsku. Zapisuje się do koła naukowego dotyczącego psychiatrii i umacnia w sobie przekonanie, że pewna wrażliwość, którą została obdarzona, może pomóc innym ludziom uporać się z wewnętrznymi problemami.
Swojego męża, Krzysztofa, także studenta medycyny, poznaje podczas wyjazdu do byłej Jugosławii. Podróżują autostopem, z namiotem na plecach i 10-dolarowym banknotem w kieszeni. Ten majątek musi wystarczyć na całe wakacje i staje się ich pierwszym wspólnym budżetem, który pomnożą wielokroć dzięki wzajemnej współpracy. Głód nowych miejsc i kultur zostanie z nimi na zawsze i przerodzi się we wspólną pasję do podróżowania. Chcą doświadczać koloru po latach spędzonych za żelazną kurtyną.
Z tego powodu przed sesją egzaminacyjną na trzecim roku idzie do biblioteki i wyszukuje adresy klinik w Europie, do których wysyła listy z prośbą o przyjęcie jej i przyszłego męża na praktyki studenckie z opcją noclegu. Czasem szczęściu trzeba tylko trochę pomóc, bo w końcu przychodzi pozytywna odpowiedź. Po kilku tygodniach w Wielkiej Brytanii jest pewna, że musi tam zostać dłużej. Krzysztof nie chce o tym słyszeć, bo już wtedy jest mocno zaangażowany w życie uczelni i stawia na naukowy rozwój. W 1990 r. Dorota bierze dziekankę na studiach i podejmuje ryzyko sama. Ma jeden dzień, by znaleźć pracę (nie do końca legalnie) i miejsce noclegu w stolicy Zjednoczonego Królestwa.
- Zostałam opiekunką dzieci. To było straszne! Nie mogłam wytrzymać i jak tylko znaleziono dla mnie zastępstwo, zmieniłam zajęcie. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że to wokół dzieci będzie się kręcił mój biznes… – śmieje się Dorota. – To po prostu nie był jeszcze mój czas. Wchodziłam do każdej knajpy na Oxford Street i pytałam „Do you have any vacancies?”. Za którymś podejściem się udało, zostałam kelnerką – wyjaśnia Dorota Białobrzeska-Łukaszuk.
Doświadczenia londyńskie okażą się przydatne w przyszłości. Emigracja to cenna lekcja życia na własny rachunek w utrudnionych okolicznościach, co jest świetnym wstępem do rozwijania działalności. Ale zanim powstała INVICTA, Dorota otrzymuje dyplom lekarza medycyny.
Pierwsza klinika INVICTA
Po studiach nie sprawdza się scenariusz przewidziany przez jej tatę. Pracy dla psychiatrów w tamtych czasach wcale nie ma zbyt wiele. Poza tym ta dziedzina jest mocno zaniedbana przez państwo, a warunki, w jakich przebywają pacjenci, często nie nastrajają do zdrowienia. Dorota wybiera więc karierę w firmie farmaceutycznej. Dzięki temu jej mąż może dalej rozwijać pracę naukową. To w przyszłości zwróci się z nawiązką.
W korporacji nabiera doświadczenia biznesowo-marketingowego, formującego pod względem późniejszych dokonań. - Na medycynie do dzisiaj uczy się przyszłych lekarzy pracy samodzielnej, indywidualnej. Brakuje tam bardzo nauki współpracy. A mnie praca w dużej organizacji pomogła zrozumieć, jak wiele znaczy zgrany zespół, że można z tego czerpać, wymieniać się pomysłami – wyjaśnia Dorota.
Po siedmiu latach w korporacji postanawia założyć własny biznes medyczny. Nie na darmo jej mąż spędził tyle czasu na rozwoju naukowym – w końcu staje się profesorem i wybitnym specjalistą w zakresie leczenia niepłodności. Pierwsza Klinika INVICTA powstaje obok Dworca PKP Gdańsk Główny w 2000 r. Firma budowlana taty Doroty pomaga w pracach wykończeniowych. W tamtym czasie swojego ojca założycielka zaprasza także na rekrutacje pierwszych pracowników. - Może to się wydawać śmieszne, ale ja nie miałam pojęcia, jak wybrać np. dobrą księgową – wspomina szefowa Grupy INVICTA.
Dorota zajmuje się sprawami biznesowo-organizacyjnymi, natomiast jej życiowy partner i zarazem wspólnik przyjmuje pacjentki zmagające się z niepłodnością i problemami ginekologicznymi. Wkrótce po otwarciu kliniki okazuje się, że w Trójmieście panuje wielki głód na takie usługi. Pacjentki do doktora Łukaszuka ustawiają się w długich kolejkach, czasem okupując wąskie schody w małej placówce. Nic dziwnego, że Dorota z mężem podejmuje decyzję o poszerzeniu działalności.
A nie jest łatwo, bo samo pozyskanie kredytu na rozwój działalności staje się sporym wyzwaniem. - Musiałam kolędować od banku do banku i przekonywać ich prezesów, by dali mi szansę. To był 1998 r. i mało kto wierzył w biznesowy sukces prywatnej praktyki lekarskiej. W końcu udało mi się otrzymać kredyt. Tak to wtedy wyglądało – wspomina Dorota.
Pewnego dnia, gdy przychodzi do ojca po biznesową radę, ten odpowiada jej, że gdy patrzy, jak doskonale sobie radzi, jest pewny, że nie tylko nie potrzebuje jego rad. Zaczyna więc słuchać swojego instynktu. A ten podpowiada, że wsparcie dla pacjentów powinno być kompleksowe, bo czasem schorzenie objawiające się fizycznie zależy od postrzępionej psychiki i to ją trzeba uzdrowić. Tu kłania się jej dwutorowe wychowanie w kierunku ścisłym i humanistycznym oraz połączenie medycznej pasji z wrażliwością na psychiczną krzywdę. W kolejnych latach oferta dla pacjentów się powiększa. Z jednej placówki INVICTA przechodzi w sieć klinik w całej Polsce, następnie w grupę spółek skoncentrowanych na tematyce zdrowia oraz płodności kobiet i mężczyzn.
Aplikacja wspierająca dzietność
Leczenie niepłodności to skomplikowany proces. Wymaga szczegółowych badań laboratoryjnych. Dlatego równolegle do klinik Dorota rozwija sieć laboratoriów najpierw analitycznych, następnie genetycznych. Już od samego początku działalności stawia na pełną cyfryzację. Kiedy inne placówki medyczne bazują na segregatorach i papierowych kartach pacjenta, INVICTA się informatyzuje. Szefowa firmy zdaje sobie sprawę, że to technologia jest przyszłością w skalowaniu medycznego biznesu. Dlatego, gdy potrzebny jest program--platforma kompletujący dane z leczenia klientów i ułatwiający zarządzanie biznesem, Dorota decyduje, że takie oprogramowanie INVICTA stworzy własnymi zasobami.
Powołuje do życia zaczątek dzisiejszego działu produkcji oprogramowania, w którym obecnie pracuje 30 specjalistów IT. - Już wtedy, w 2000 r. miałam coś w rodzaju intuicji, że gromadzenie danych z przebiegu leczenia pacjentów jest niezwykle istotne. Przykładaliśmy dużą wagę do ich kompletowania i katalogowania, więc gdy pojawiła się sztuczna inteligencja, byliśmy gotowi ich użyć, by jeszcze skuteczniej pomóc osobom zmagającym się z niepłodnością – wyjaśnia Dorota.
Dziś Grupa INVICTA tworzy sieć klinik i laboratoriów w całej Polsce i zajmuje się produkcją nowoczesnego oprogramowania medycznego oraz realizuje projekty w ramach własnego Centrum Badawczo--Rozwojowego. Obecnie w ramach organizacji powstaje również wielofunkcyjny kompleks oferujący dostęp do holistycznej opieki medycznej - Europejskie Centrum Rodziny
INVICTA w Sopocie. Zatem nic dziwnego, że zespół programistów INVICTA pracował nad wykorzystaniem AI w medycynie już na kilka lat przed tym, gdy świat zachwycił się ChatemGPT i uczeniem maszynowym. Dzięki temu, przy wsparciu ze środków unijnych, powstała aplikacja AIOO® nagrodzona na licznych konkursach poświęconych technologii.
Jak to działa? AI nakarmiona danymi z leczenia kilkudziesięciu tysięcy pacjentów kliniki jest w stanie dokonać szczegółowej analizy, której ludzki mózg nie byłby w stanie sprostać. Porównuje wyniki badań nowego pacjenta czy pacjentki do archiwalnych wyników. Dzięki temu AIOO® podpowiada lekarzowi m.in., jakie badania należy zrobić, żeby potwierdzić daną diagnozę; który sposób leczenia będzie najbardziej efektywny by osiągnąć cel, czyli zajście w ciążę, jakie protokoły stymulacji hormonalnej (dawkowanie leków) będą najodpowiedniejsze. Dodatkowo osoby starające się o dziecko dzięki AIOO® mogą siędowiedzieć, jakie jest prawdopodobieństwo sukcesu leczenia przy różnych jego scenariuszach oraz jakie są różnice w kosztach związanych z przygotowanymi dla nich rozwiązaniami.
- Dzięki AIOO® przedstawiamy pacjentom informacje, ile czasu zajmie obrana forma terapii. A także, czy po drodze mogą wystąpić problemy, a jeśli tak, to jakie. Ostatecznie to lekarz prowadzący decyduje, która ścieżka jest najlepsza, a przy wyborze wspiera go intuicja i doświadczenie kilkudziesięciu lekarzy i przypadków medycznych kilkudziesięciu tysięcy pacjentów zgromadzone w naszym narzędziu – wyjaśnia Dorota.
W systemie zaszyto również algorytmy, które wynikają z rekomendacji towarzystw naukowych. AIOO® pozwala konfrontować decyzje lekarza z najnowszymi ustaleniami medyków-naukowców.
Sekret długowieczności
W nowo powstałym Europejskim Centrum Rodziny INVICTA w Sopocie, a dokładnie w jego części o nazwie NAMI, Dorota tworzy warunki do holistycznego wsparcia pacjentów. Szereg specjalistów z różnych dziedzin ma przynieść jeszcze większy współczynnik dzietności. Okazuje się, że dieta, ogólna sprawność czy nawet umiejętność radzenia sobie ze stresem mają wpływ na płodność.
O pacjentów zadbają m.in. psycholodzy, dietetycy, seksuolodzy, a także fizjoterapeuci, specjaliści od krioterapii i hiperbarii oraz medycyny alternatywnej, takiej jak naturopatia czy akupunktura. - Oprócz dawania życia skupiamy się na utrzymaniu go w zdrowiu i dobrej kondycji. Nowym zagadnieniem staje się długowieczność. Chcemy nauczyć ludzi, jak zadbać o siebie, by jak najdłużej funkcjonowali w jak najlepszej formie – mówi Dorota.
Może być zadowolona także z wyników finansowych grupy, której jest prezesem. W 2023 r. zanotowano przychody na poziomie 84 mln zł i zysk netto o wartości około 5,4 mln zł. Kiedy patrzy na swój życiowy dorobek, żartuje, że to wszystko się udało, bo zawsze, gdy wdrapie się na szczyt, z wierzchołka widzi kolejną górę do zdobycia.
W wolnym czasie najbardziej lubi podróżować w nieplanowanych kierunkach. Jak za czasów studenckich, tylko z trochę innym budżetem, wsiadają z mężem do samochodu i dopiero wtedy decydują, do jakiego kraju jadą. Przyznaje, że nie bierze wolnegow stu procentach – zawsze podpatruje, jakie postępy robią zagraniczne placówki medyczne. W ten sposób szuka inspiracji. Na co dzień wstaje wcześnie i trenuje różne rodzaje sportu, m.in. jogę i kalistenikę. Jest też pasjonatką podcastów, bo pozwalają jej dowiadywać się nowych rzeczy podczas codziennych czynności.
Jak zauważa szefowa Grupy INVICTA, podejście Polaków do metody zapłodnienia in vitro się zmieniło i większość pacjentów mówi swoim dzieciom o okolicznościach powołania ich do życia. To bardzo ją cieszy. Na pytanie, jakie to uczucie przyczynić się do przyjścia na świat ponad 25 tys. dzieci, odpowiada „Po prostu fantastyczne!”. Zdarza się, że podchodzą do niej byli pacjenci i mówią np.: „A to nasze bliźniaki, które mamy dzięki pani”. - To są wspaniałe chwile, mam wtedy ciarki. Czekam na pierwszego pracownika, który urodził się za sprawą leczenia rodziców w naszej klinice – śmieje się Dorota i dodaje, że to niedługo może się stać, bo pierwsze dzieci urodzone dzięki wsparciu Kliniki INVICTA mają dziś 23 lata.
KWESTIONARIUSZ
Dorota Białobrzeska - Łukaszuk, twórczyni INVICTA
Pierwsze pieniądze, jakie zarobiłam: Podczas emigracji w Londynie. Pracowałam jako opiekunka do dzieci i kelnerka.
Człowiek, któremu najwięcej zawdzięczam w biznesie: Ojciec. Smykałka i to jego stwierdzenie, że kobietami się trzeba opiekować, a faceci są od robienia biznesu.
Książka, która mnie zainspirowała: „Jedna rzecz” Gary ’go Kellera.
Dar natury, który pomaga mi w pracy: Upartość, cierpliwość i wiara, że nie należy się poddawać.
Wada, która mi przeszkadza, a której już raczej nie zmienię: Spóźnialstwo! Ale jest duży progres, bo nie spóźniam się już na samoloty i pociągi. :)
----------
Artykuł powstał przy wsparciu polskiej technologii AI Transkryptomat.
Więcej możesz przeczytać w 11/2024 (110) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.