Wycieczka z apką

Marcin Owczarczyk
Marcin Owczarczyk pomysłodawca Wycieczkomatu / Fot. Materiały prasowe
Wycieczkomat jest superbohaterem uczniów i nauczycieli. Marcin Owczarczyk stworzył genialne rozwiązanie technologiczne wskrzeszające podupadły rynek wycieczek szkolnych.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 11/2024 (110)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Beztroskie chwile na szkolnych wycieczkach niejednokrotnie stają się najlepszymi wspomnieniami okresu edukacji. Niestety, wielu polskich uczniów prawie nie zaznaje tej odskoczni od szkolnej rzeczywistości. Na szczęście to się właśnie zmienia za sprawą polskiej firmy Wycieczkomat. Startup dostrzegł niszę w miejscu, gdzie państwo zostawiło nauczycieli i uczniów samych sobie. I świetnie ją wypełnia, czego dowodzi wzrost wykupionych wyjazdów z 15 do 200 zaledwie w ciągu dwóch lat. Za sukcesem stoi Marcin Owczarczyk, CEO startupu.

Przedsiębiorca od najmłodszych lat

Marcin, rocznik 1990, duszę przedsiębiorcy dostaje w genach. Jego rodzice prowadzą sklep w Halinowie pod Warszawą. Chłopak już od najmłodszych lat angażuje się w rodzinny biznes: wstaje nad ranem, jeździ po towar z ojcem, pomaga w układaniu go na półkach. Z wiekiem przejmuje część obowiązków rodziców, niekiedy zastępując ich za ladą. Inicjuje nawet sprzedaż artykułów spożywczych online przez domenę bezkolejek.pl, którą podarowuje rodzicom w ramach świątecznego prezentu.

Pierwszą firmę zakłada już w wieku 17 lat razem z bratem i dwoma kumplami. Przyczyną jest chęć zarobienia na uprawianie nietaniej pasji: paintballu. - Otworzyliśmy pole paintbollowe na działce dziadka. Zbieraliśmy opony, deski, zrobiliśmy przeszkody. Załatwiliśmy nawet koparkę, żeby zrobiła nam okopy. Na sprzęt z paintballowy pożyczyliśmy od dziadka – wszystko się zwróciło. Może nie był to biznes w skali makro, ale mogliśmy za darmo uprawiać ulubiony sport i nawet kilka razy do roku jeździliśmy na międzynarodowe turnieje za granicę! – wyjaśnia Owczarczyk.

W trakcie studiów ekonomicznych na Politechnice Warszawskiej otwiera pierwsze gastro: lokal z kurczakami z rożna „Kura do biura”. Model biznesowy świetnie oddajenazwa knajpy. Prosty pomysł i dobre wykonanie gwarantują mu awans do wyższej ligi. Z odłożonych środków otwiera lokal A’propos Bistro, której założeniem jest serwowanie oferty lunchowej, organizacja eventów i catering dietetyczny. - To wszystko dobrze działało, pracowaliśmy na trzy zmiany, ale zaczynało nam brakować miejsca, żeby realizować wszystkie pomysły. Na szczęście tatę miałem jako wspólnika. W końcu to on uczył mnie podstaw przedsiębiorczości – wspomina Marcin.

Biznesowe Lego

Na tamtym etapie rozhulana firma działa praktycznie 24 godziny na dobę. W dzień kuchnia i ogarnianie biznesu, wieczorem eventy, a nocą produkcja i rozwożenie posiłków w ramach cateringu. Udaje się obsługiwać wydarzenia z listą gości sięgającą tysiąca osób. Pracy jest na tyle dużo, że Marcin zaczyna czuć wypalenie. Knajpę zostawia do zarządzania tacie. Sam szuka branży, gdzie rozwój jest łatwiej osiągalny, a jego pomysłowość można szybciej zmonetyzować. Pewnego dnia, tuż przed kolejną rozmową o pracę, dostaje telefon od ojca z prośbą o pomoc w restauracji.

- Obiecałem sobie, że zostawiam biznes tacie i nie będę przychodził do A’propos, bo jak pójdę raz, to zawsze będą po mnie dzwonić – śmieje się dziś Marcin. – Sytuacja była nadzwyczajna, pracownik się nie pojawił na zmianie i pojechałem w garniturze do bistro, od razu po rozmowie kwalifikacyjnej. Na miejscu jeden z klientów zapytał, co dziś się tak wystroiłem i powiedziałem mu, jak było. Gdy się dowiedział, że szukam pracy, stwierdził, że ludzi o takiej energii, jak moja, poszukuje do siebie – wspomina Marcin Owczarczyk.

Tak, przez zupełny przypadek, zaczyna się jego startupowa przygoda. Bo rzeczywiście klient Bistro zatrudnia Marcina w startupie Gymsteer, który tworzy aplikacje dla klubów fitness oraz marketplace, gdzie można kupić wejściówki do klubów sportowych w całej Polsce.

- Z dnia na dzień wywróciłem swoje życie – podsumowuje Marcin. – Zrozumiałem, że do skalowania gastronomii trzeba mieć duży kapitał. Rozwój w IT nie ma takich ograniczeń. Bistro zostawiłem tacie, a po dwóch atach na prośbę taty udało mi się sprzedać całą firmę w dobrej cenie – dodaje.

W Gymsteerze zaczyna jako handlowiec, wkrótce zostaje szefem sprzedaży, a potem, jak to w startupie, zajmuje się także produktem, marketingiem i zarządzaniem, czyli po trochu wszystkim. Jak sam mówi uwielbia układać biznesy. – To dla mnie jak lego. Szczególnie, kiedy trzeba rozwiązać problemy. Mam z tego wielki fun i czasem trudno w ogóle mi mówić, że idę do pracy, bo zarządzanie, to jest dla mnie coś jak rozgrywka ulubionej gry – wyjaśnia.

Po czterech latach w branży technologicznej zaczyna myśleć o własnym startupie. Pomysł przynosi Krzysiek, kolega nauczyciel, który zauważa problem z organizacją wycieczek szkolnych. Marcin dostrzega w tym potencjał na biznes i po dogłębnej analizie rynku proponuje, pierwsze rozwiązanie, czyli aplikację mającą odpowiedzieć na ten problem. Ale zanim o technologii, pochylmy się nad samym problemem, bo niewiele osób ma świadomość dlaczego wycieczki szkolne często nie dochodzą do skutku.

Ucieczka-wycieczka

Wszelkie badania wskazują, że wycieczki szkolne są dobrodziejstwem dla uczniów. Mają nieoceniony wpływ na integrację z rówieśnikami z klasy, naukę samodzielności w oderwaniu od rodziców i pogłębianie relacji z mentorem. Dlaczego więc większość Polaków, po szkołach publicznych zaznała takiej przygody zaledwie raz czy dwa, a nawet, jak wskazują badania Wycieczkomatu, w ogóle nie miała na to szansy?

Nauczycielom po prostu nie opłaca się organizować takich wypraw. Wiąże się z tym duża odpowiedzialność, a nawet utrata części wynagrodzenia – belfrzy na wycieczkach, przebywając de facto w pracy, otrzymują pensję za tyle godzin, ile spędziliby tego dnia w szkole przy tablicy. Nie mogą też odebrać wolnego dnia za opiekę nad uczniami podczas wyjazdu. Dodatkowo nikt nie zapłaci im za wiele nadgodzin spędzonych na organizowaniu szkolnej wyprawy. To tylko z pozoru kilka telefonów. Zgranie atrakcji, przewodników, wyżywienia i noclegu dla grupy kilkudziesięciu osób to naprawdę sporo roboty, którą pedagog musi wykonać w prywatnym czasie. Obowiązkowo trzeba też przygotować wyczerpującą dokumentację związaną z „realizowaniem zadań szkoły połączonych z organizacją wyjazdów poza placówkę”.

Dochodzi jeszcze zbieranie pieniędzy (najczęściej w gotówce) i konieczność noszenia sporych kwot ze sobą. Nic dziwnego, że podejście belfrów do wycieczek szkolnych jest w Polsce, najłagodniej ujmując, sceptyczne.

Jak działa wycieczkomat

Startupowcy wspólnie dochodzą do wniosku, że ich rozwiązanie pozwoli zdjąć z barków nauczycieli obowiązki organizacyjne, dzięki czemu będą mogli skupić się na nauczaniu dzieci. - Dostrzegliśmy, że rynek jest duży, a konkurencji praktycznie nie ma. Z racji swojego doświadczenia widziałem potencjał w stworzeniu prototypu aplikacji, która weźmie na siebie kluczową część obowiązków organizacyjnych nauczyciela. Uznałem, że na początek zrobimy testy, a później się okaże – wyjaśnia Marcin Owczarczyk, CEO Wycieczkomatu.

Szef startupu zauważa, że zanim Wycieczkomat stanął na nogi, wielu nauczycieli w Polsce już miesiąc przed wycieczką stresowało się wyjazdem. Po pracy, zamiast zarobić na udzielaniu korepetycji lub odpoczywać, musieli się zajmować przygotowaniami do wyprawy. Wycieczkomat postanowił to zmienić. Początkowo nieco chałupniczą metodą.

Marcin stawia w 2022 r. stronę internetową „udającą aplikację”, by sprawdzić jakie będzie zainteresowanie ofertą ich firmy. A to okazuje się spore. W ciągu pierwszych dwóch miesięcy sprzedają 15 wycieczek (należy pamiętać, że każda z nich wiąże się ze sporą liczbą uczestników). Ekipa Owczarczyka bierze na siebie organizację wyjazdu i zdejmuje ciężar tego zadania z pedagoga. Dzięki temu chłopaki poznają ich główne problemy i zaczynają pracę nad technologią, która ma je rozwiązać. Na tej podstawie powstaje ich pierwsze MVP.

Wycieczkomat działa na zasadzie platformy, która łączy nauczycieli, rodziców i dostawców usług turystycznych. Oferuje funkcje takie jak zapisy i płatności online, co znacznie ułatwia proces zbierania pieniędzy od rodziców. Nauczyciele mogą korzystać z gotowych pakietów wycieczkowych, które obejmują transport, noclegi, bilety wstępu i inne atrakcje. Wycieczki zostały opracowane tak, by atrakcje odpowiadały wiekowi i zainteresowaniom uczniów.

Jedyne co musi zrobić nauczyciel to wybrać kierunek. Rodzice wpłacają pieniądze przelewem, co zdejmuje obowiązek przechowywania pieniędzy i ich zbierania przez nauczyciela. Platforma stawia na automatyzację procesów, co pozwala na oszczędność czasu i redukcję stresu związanego z organizacją wycieczek. Nauczyciele mogą korzystać z aplikacji, która przypomina im o ważnych terminach, a rodzice mają możliwość śledzenia postępów w płatnościach i zapisach. Dzięki Wycieczkomatowi nauczyciele mogą skupić się na swojej pracy dydaktycznej, a nie na zbieraniu pieniędzy czy organizacji transportu. Zyskują cenny czas i nie tracą pieniędzy z pozalekcyjnych zajęć. Dodatkowo istnieje szereg opcji sprzyjających wszystkim uczestnikom takich wydarzeń. Jedną z nich jest możliwość płatności w ratach, co w przypadku wielodzietnych rodzin jest zbawienne.

Wycieczkomat, w odróżnieniu od tradycyjnych metod, oferuje także 100 proc. zwrotu środków za wycieczkę w przypadku choroby ucznia, która przeszkodzi mu we wzięciu udziału w wycieczce (potrzebne jest tylko potwierdzenie niedyspozycji przez lekarzarodzinnego). W apce można również zaznaczyć wybór diety dla dziecka, co do tej pory sprawiało problem organizacyjny. - Rodzic dostaje link do aplikacji webowej, gdzie widzi cały harmonogram i cenę wycieczki.

Wypełnia dane takie jak: rodzaj diety, leki, jakie przyjmuje dziecko, czy na co ma alergie. Zazwyczaj płaci pierwszą ratę, a potem dostaje mailem przypomnienie o kolejnej płatności. Z kolei nauczyciel ma dostęp do listy kierownika wycieczki z tymi wszystkimi danymi – wyjaśnia Marcin.

Za swoje osiągnięcie już w grudniu 2022 r. Wycieczkomat wygrywa program akceleracyjny Masovian Startup III organizowany przez Youth Business Poland i województwo mazowieckie. Twórcy projektu mają ambitne plany. Właściciele platformy zamierzają rozwijać swoje usługi, wprowadzając nowe funkcjonalności i poszerzając ofertę wycieczek. Dodatkowo planują wprowadzenie modelu „Travel as a Service”, który umożliwi samodzielne konfigurowanie wycieczek według własnych potrzeb. W ten sposób nauczyciele wspólnie z uczniami i radą rodziców będą mogli kompilować poszczególne elementy wycieczki: np. wybrać tańszy nocleg kosztem wyższej cenowo atrakcji, jak chociażby wizyta w parku rozrywki, lub dodać konkretne atrakcje, jak gra terenowa, warsztaty czy wizyta w escape roomie. - W kolejnym etapie czeka nas organizacja wycieczek tematycznych zarówno szkolnych, jak i pozaszkolnych, takich jak obozy sportowe, wyjazdy muzyczne i artystyczne, wyjazdy firmowe – zdradza Marcin.

Firma otrzymała licencję na organizację wyjazdów na terenie całej Europy i obsługuje już pierwszych klientów z zagranicy. W dalszych planach przewiduje możliwość skalowania biznesu także poza granicami kraju. Wycieczkomat ma szansę stać się liderem w branży organizacji wycieczek szkolnych w Polsce, a może i w innych państwach, bo nie tylko my zmagamy się z zapaścią na styku turystyki i edukacji.

Jedno jest pewne – uczniowie tacy jak ja, żałują, że Wycieczkomat nie powstał dwie dekady temu. Może wtedy moja klasa w liceum pojechałaby na wycieczkę, o którą bezskutecznie walczyliśmy przez trzy lata.

KWESTIONARIUSZ

Marcin Owczarczyk

CEO Wycieczkomatu

Pierwsze pieniądze zarobiłem: promocja papieru toaletowego na stoisku w supermarkecie. Dostawałem 8 zł na rękę za godzinę.

Człowiek, któremu najwięcej zawdzięczam w biznesie: trudno wskazać jedną osobę, bo na każdym etapie mojego rozwoju spotykałem różnych ludzi, którzy w mniejszym lub większym stopniu wpłynęli na moje działania.

Książka, która mnie zainspirowała: „Być jak Steve Jobs” Leandera Kahneya – pomogła mi w wielu przełomowych momentach.

Dar natury, który pomaga mi w pracy: acting on instinct, kreatywność i zdolność szybkiego myślenia, działania oraz łączenia faktów.

Wada, która mi przeszkadza, a której już raczej nie zmienię: na początku myślałem, że to brak cierpliwości, ale wierzę, że każdą cechę można poprawić, jeśli się nad tym świadomie pracuje. Teraz więc bardziej postrzegam to jako wyzwanie, a nie coś niezmiennego.

My Company Polska wydanie 11/2024 (110)

Więcej możesz przeczytać w 11/2024 (110) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ