Starość to nowa młodość

Igor Zalewski
Igor Zalewski. / Fot. mat. pras.
Zauważyłem ostatnio dziwną rzecz: kiedy oglądam serial familijny – np. taki jak genialna „Współczesna rodzina” – identyfikuję się z dziadkami. Owszem, jestem dziadersem, ale dziadkiem jeszcze nie. Mam 53 lata i wciąż zajmuję się wychowaniem nastoletniego syna. Z tego co wiem, wnuków nie mam, ale nie jestem pewien, czy moja starsza córka mówi mi wszystko. No, ale z jakiegoś powodu w głowie jestem dziadkiem.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2024 (100)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Ale czuję presję. Nie taką, że żona mi gdera, żebym się sztucznie nie postarzał. Chodzi o taką presję, jaką czują młodzi ludzie: żeby byli ładni i bogaci, i żeby odnosili sukcesy. Nawet usłyszałem od pewnej uroczej dziewczyny świetne określenie: nierealistyczne standardy urodowe. Instagramy i TikToki pełne są ludzi, którzy wyglądają nierealistycznie (a czasem wręcz surrealistycznie), a przeciętny nastolatek niby chciałby być niepowtarzalnym płatkiem śniegu, ale ciągle mu migają przed oczami te wzorce i rodzą niejaką frustrację.

Ja tę frustrację zdecydowanie rozumiem. Bo też jestem pod presją wzorców. Dzisiejszy dziadek (ewentualnie babcia) – wnosząc z reklam, reelsów i innych stories, a nawet nagród przyznawanych przez szacowne gremia – powinien być kimś na kształt marvelowskiego superbohatera. Albo przynajmniej mutanta. To znaczy powinien latać paralotnią, skakać na bungee i ze spadochronem, biegać maratony i triatlony, wyciskać 200 kg, robić szpagat i znać wszystkie pozycje jogi. Albo przynajmniej wymiatać jako DJ na imprezach techno. No i zdecydowanie nie powinien wyglądać na swój wiek. Portale pełne są porad, jak wyglądać o 20 lat mniej niż się ma w rzeczywistości. A ludzie, którzy tak wyglądają, są kreowani na idoli.

Przyznaję, że nie tak wyobrażałem sobie jesień swojego życia. Planowałem raczej przesiadywanie gdzieś na ganku (aczkolwiek najlepiej w domu w Portugalii, z widokiem na ocean), z dobrą książką w jednej ręce, z kieliszkiem wina w drugiej. Wyglądałbym na tyle lat, ile mam (co w tym złego?). Gdzieś pałętałby się wnuczek albo i parka oraz pies, z którym co jakiś czas trzeba by iść na spacer po nadmorskim pustkowiu. W tej wizji jest miejsce dla mojej kochanej żony i bolącego kręgosłupa lędźwiowego oraz – ostatecznie – ćwiczeń jogi dla seniorów. Ale nie ma paralotni, triatlonu i spadochronu. Ani nawet deski surfingowej – chociaż w tej wizji jesteśmy nad Atlantykiem. Nie ma też zdecydowanie klubów techno. Narejwowałem się już dosyć w życiu, jak teraz poszedłem na jakiś clubbing to strasznie mnie wkurzało, że nie można było z nikim pogadać, bo jest za głośno. A żeby kupić kieliszek wódki, trzeba się przepychać do baru i podlizywać barmanowi. Co w tym fajnego?

Jak widać moja wizja jest taka raczej klasyczna. Niestety, wszystko wokół stara się mnie przekonać, że ze starości można wycisnąć znacznie więcej i jeśli chcę być fajnym dziadkiem, to muszę udawać, że wcale nie jestem stary, a właściwie to jestem młody. I mogę robić wszystko to, co robią młodzi.

Tylko, że ja nie chcę. Chcę być najzwyklejszym w świecie dziaduniem. I proszę nie wciskać mi tych kitów, że jesień życia może być jedną wielką szaloną przygodą. To znaczy pewnie może – dopóki nie dopadnie cię udar podczas maratonu.

My Company Polska wydanie 1/2024 (100)

Więcej możesz przeczytać w 1/2024 (100) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie