Płatności odroczone wskrzesiły rynek, ale jest haczyk

BNPL
Fot. shutterstock.
Młody rynek płatności odroczonych, w ocenie ekspertów, jest warty już nawet około miliard złotych. Klienci często nie mają świadomości, że korzystając z tej opcji, zaciągają pożyczkę.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Z najnowszego raportu Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego (FRRF) i dostawcy informacji kredytowej CRIF wynika, że we wrześniu tego roku Polacy odroczyli płatność za zakupy o łącznej wartości 193,1 mln zł. To aż 185,4 proc. więcej niż rok wcześniej i 14,6 proc. więcej niż miesiąc wcześniej.

Wzrost płatności odroczonych o 231 proc.

Nowa możliwość płacenia za produkty z opóżnieniem przyjęła się w Polsce znakomicie. Szczególnie w okresie świątecznym wielu konsumentów kupi w ten sposób prezenty. Mechanizm jest prosty: wybieramy produkty, zabieramy je do domu, a płacimy za nie w następnym miesiącu np. po otrzymaniu kolejnej pensji. Takie rozwiązania znajdziemy zarówno w sklepach internetowych jak i stacjonarnych.

Niektórzy klienci porównują tę usługę do zaliczki na poczet przyszłej pensji, o jaką wcześniej starali się w pracy. Teraz rynek wychodzi im naprzeciw i odcina od nieprzyjemnej czynności "proszenia" o wypłacenie pieniędzy z kolejnej wypłaty przed czasem.

Jak wykazuje FRRF tylko w ciągu 30 dni września odroczyliśmy 640 tys. płatności - to wzrost o 231,3 proc. w porównaniu z tym samym okresem rok wcześniej oraz o 8,6 proc. względem wcześniejszego miesiąca. We wrześniu średnia transakcja wyniosła 302 zł i co ciekawe była o 13,8 proc. niższa niż przed rokiem, ale za to 5,5 proc. wyższa niż przed miesiącem.

Zaburzony obraz rynku

Jak można się domyślać w grudniu taki wzrost będzie znacznie większy. Money.pl zwraca uwagę na problem jakim jest niepełne raportowanie takich transakcji, co sprawia, że obraz rynku jest poważnie zaburzony.

Chodzi o to, że dane FRRF nie uwzględniają głównych graczy - licencjonowanych firm pożyczkowych i banków, które raportują transakcje kilku bazom danych kredytowych.

„Robią to jednak w bardzo organicznym zakresie i wybiórczo. Np. przekazują informacje wyłącznie o pierwszej transakcji, zrealizowanej przez klienta” – czytamy w Money.pl.

Pożyczkodawcy funkcjonują w reżimie ustawy o kredycie konsumenckim. Dostawcom płatności odroczonych pozostawiano jednak furtkę.

Niekoniecznie bezkosztowe odroczenie

Jeśli kredyt jest darmowy – a tak jest w przypadku bezkosztowego odroczenia płatności o 30 dni, to dostawcy są zwolnieni z obowiązku przestrzegania przepisów ustawy o kredycie konsumenckim. Odsetki nalicza się dopiero, gdy klient nie dotrzyma terminu spłaty lub gdy rozłoży zobowiązanie na kilka rat.

Bankier.pl zwraca tu uwagę na proceder polegający na unikaniu przez firmy oferujące usługi BNPL, raportowania o transakcjach do baz danych kredytowych. Wszystko po to, by nie odstraszyć klienta.

Alert o zaciąganiu długów

Co ciekawe istnieje mechanizm uprzedzania klienta przed wyłudzaniem kredytu czy pożyczki. To komercyjna usługa „Alert BLIK”, która ostrzega klienta poprzez e-mail czy SMS o zaciąganym długu w danym momencie.

Przy odroczeniu płatności za produkt użytkownicy Blika otrzymują alerty i to często pozwala im zdać sobie sprawę, że korzystają z pożyczki. Co ciekawe część z nich jest zaskoczona taką informacją. Płatność odroczona nie wydaje się im formą „kredytu”. Portal Money.pl wysnuwa tezę, że taka wiedza o zaciąganiu pożyczki „w momencie otrzymania alertu, na niektórych działa odpychająco”.

Dlatego szczególnie w okresie przedświątecznym warto zachować rozwagę przy zakupach.

Inspiracje: Niania dla dorosłego, czyli 10 pomysłów na firmę offline

ZOBACZ RÓWNIEŻ