Dojście do kilku milionów przychodów przestało być dla mnie wyzwaniem

Na początku roku uznałeś, że kończysz z rozwijaniem startupów na rzecz wspierania większych przedsiębiorców. Wyrosłeś z budowania firm od zera?
Po prostu stwierdziłem, że doświadczenie w działaniu na wielu polach mogę wykorzystać w inny sposób. Mam ochotę spróbować czegoś nowego, nie chcę już zajmować się operacyjnie startupami, ponadto przy dużych projektach mam większy impact, nawet będąc ich niewielką częścią. Dojście do kilku milionów przychodów przestało być dla mnie wyzwaniem, dokonałem tego z wieloma spółkami. Teraz pomagam w skalowaniu organizacji o przychodach rzędu 100 mln zł – przyznacie, że to daje znacznie większy wpływ na rzeczywistość.
Doszedłem też do momentu, kiedy jeden dzień w tygodniu chciałbym poświęcać na wsparcie społecznych projektów takich jak fundacja Rafała Brzoski. Zawsze interesowała mnie edukacja, teraz mogę się zająć również tym obszarem. Angażując się w startupy – których rozwijanie często przypomina przecież orkę na ugorze - nie byłoby to możliwe. Co prawda położyłem kilka spółek, ale jednocześnie z kilku wyszedłem z sukcesem, mam więc niezły komfort życiowy. Niestety rzeczywistość startupowa jest mniej różowa.
Nie jest tak, że w Polsce na porażkę patrzy się niechętnie? Że fakt, iż utopiłeś parę biznesów, jest raczej kiepską przesłanką do robienia z tobą interesów?
Choć porażka w naszym kraju nadal jest czymś stygmatyzującym, to i tak pod tym względem jest lepiej niż jeszcze dekadę temu. Sytuacja się poprawiła, gdyż również inwestorzy wyciągają wnioski – latają do Doliny Krzemowej, widzą, jakie nastawienie mają tamtejsze fundusze. W swojej książce opisuję własne potknięcia, co nie było przyjemnym doświadczeniem. Ale jaki jest efekt? Ludzie dziękują mi, że piszę też o mroczniejszych stronach – to jest dla nich największą wartością tej publikacji. Otwórzcie Linkedin, tam sukcesów jest pełno, aż nie da się tego czytać. Statystyka tak nie wygląda.
To też kwestia ego, zauważalnego szczególnie wśród młodych przedsiębiorców. Moje motywatory najczęściej były powiązane właśnie z ego – przede wszystkim dążyłem do budowania biznesów o coraz większych przychodach. Ale podam wam ciekawy przykład. Od jakiegoś czasu pracuję z gośćmi zaangażowanymi w rodzinną firmę z branży odzieżowej – są synami właściciela. Nikt im tego nie powiedział wprost, jednak zawsze mieli poczucie, że wszystkim się wydaje, że tak daleko zaszli, ponieważ dostali biznes od taty. Założyli więc inną spółkę i dosłownie w kilka lat doszli do poziomu, jaki rodzinny biznes osiągnął po 30 latach. Obecnie szukają nowego wyzwania.
Czujesz się startupowym weteranem?
Trochę pewnie tak, w końcu w innowacjach siedzę od 20 lat, a moje podejście do robienia biznesu mocno zmieniało się na przestrzeni czasu. Na początku brakowało mi odwagi do robienia skali. Dawno temu zbierałem finansowanie na swój projekt, interesowało mnie pół miliona dolarów. Fundusz zapowiedział,...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Więcej możesz przeczytać w 7/2025 (118) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.