Auto na własność? To już przeżytek

Auto na własność
Auto na własność? Fot. Shutterstock
Choć kupno nowego samochodu może dać mnóstwo frajdy, szczególnie wybór wyposażenia, silnika czy koloru lakieru, to w dzisiejszych czasach jest to także ogromny wydatek. Ceny samochodów poszybowały w górę, ale na szczęście jest na to sposób w postaci finansowania bez angażowania gotówki.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 6/2022 (81)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Przez lata kupując nowy samochód, korzystaliśmy z kredytu bankowego lub leasingu. Teraz metod finansowania jest zdecydowanie więcej. Szczególnie, jeśli pogodzimy się z tym, że nasza firma nie będzie mieć pojazdu na własność, lecz zapłaci jedynie za jego użytkowanie. Nierzadko taka forma jest o wiele korzystniejsza choćby dlatego, że nie trzeba „na wejściu” angażować znacznej gotówki.

Niestety, na jeden irytujący problem nie ma rozwiązania – nadal na większość najchętniej kupowanych modeli trzeba długo czekać, niekiedy nawet kilka miesięcy. Producenci wciąż mają problem z dostawami podzespołów, z pozyskiwaniem niektórych surowców, a łańcuchy dostaw – po czasie pandemii – jeszcze nie zostały odbudowane. Dostawy stali zakłóciła z kolei wojna w Ukrainie.

Kredyt zamiast gotówki

W porównaniu z czasem oczekiwania na wyprodukowanie zamówionego zgodnego ze specyfikacją auta, same formalności, jakie należy przejść, by odebrać wymarzony samochód nie są już ani czasochłonne, ani skomplikowane. I to niezależnie od formy finansowania, na którą się zdecydujemy. Oczywiście najprostszy jest zakup za gotówkę. Aby go sfinalizować, wystarczy przelew i jego potwierdzenie. Jednak mało kto korzysta z tej formy finansowania, bo ceny samochodów znacznie wzrosły, a mało kto chce angażować duże sumy.

Alternatywą pozostaje oczywiście kredyt bankowy. W tym przypadku trzeba przejść procedury związane z określeniem zdolności kredytowej oraz wiarygodności. Potem pozostaje już decyzja kredytowa oraz uruchomienie pożyczki.

Oczywiście do momentu spłacenia całego kredytu samochód pozostaje własnością banku, a poza tym spłacamy nie tylko wartość auta, lecz również odsetki oraz prowizję. Zwykle jesteśmy też zobligowani do zakupu wskazanego ubezpieczenia. Po stronie plusów możemy wymienić możliwość ustalenia okresu kredytowania, określenia wysokości wkładu własnego czy rodzaju rat – czy mają być stałe, rosnące, czy malejące. Natomiast, jeśli kredyt jest brany na firmę, koszt zakupu oraz odsetki od rat można odliczyć od podatku.

Firmy wolą leasing

W Polsce od wielu lat firmy kupują o wiele więcej samochodów niż klienci indywidualni. Według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, z zarejestrowanych w minionym roku 428 tys. nowych samochodów, ponad 300 tys. zostało zakupionych przez klientów instytucjonalnych. Oczywiście wiele z tych firm to tzw. jednoosobowe działalności gospodarcze, ale nie zmienia to faktu, że przy takich zakupach zwykle nie korzysta się z gotówki ani kredytu lecz z leasingu lub – w ostatnich latach – jakiejś formy najmu długoterminowego, który często jest pochodną leasingu rozbudowaną o dodatkowe usługi, jak choćby serwis, ubezpieczenie, czy sezonowa wymiana opon.

Leasing pozwala sporo zaoszczędzić, bo obecnie nawet najtańsze nowe auta kosztują ok. 50 tys. zł, a zwykle zdecydowanie więcej – bo najczęściej kupujemy samochody kompaktowe, a także tej samej wielkości SUV-y i crossovery. A ponieważ przedsiębiorcy wolą się skupić na podstawowej działalności, to chętnie rezygnują z załatwiania mnóstwa dodatkowych spraw i formalności. A ceną za to jest jedynie fakt, że w trakcie umowy leasingu nie jesteśmy formalnie właścicielem auta. 

Tyle że obecnie to nie jest problem dla większości przedsiębiorców. Coraz częściej korzystanie z samochodu traktujemy jako usługę. A dopiero po zakończeniu umowy trzeba podjąć decyzję, czy kupujemy samochód, by stać się jego właścicielem, czy też oddajemy go i decydujemy się na nowy model. Dzięki temu nie trzeba się martwić, co zrobimy z autem po zakończonym okresie leasingu i czy aby na pewno uda się je sprzedać na rynku wtórnym.

Alternatywa – niska rata, drogi wykup

Obecnie, wybierając najem długoterminowy, decydujemy się na finansowanie, w ramach którego miesięczna rata jest znacznie niższa niż w przypadku klasycznego leasingu, bo w praktyce spłacamy jedynie prognozowaną utratę wartości wybranego auta w czasie finansowania, a nie całkowitą jego wartość. Minusem tego rozwiązania jest to, że na koniec umowy auto musi spełniać warunki określone przy jej zawieraniu. Trzeba więc wykazać ograniczony przebieg, na który się umówiliśmy. Diler dokona również przeglądu samochodu pod kątem ewentualnych usterek, na których wpływ mógł mieć użytkownik, a które mogą prowadzić do spadku wartości. Przed zawarciem umowy najmu długoterminowego lepiej dokładnie sprawdzić, co może spowodować ewentualne obniżenie wyceny auta, a zatem konieczność dopłaty.

Na koniec okresu najmu długoterminowego mamy jednak do spłaty wysoką ratę, która odpowiada wartości rynkowej samochodu – o ile chcemy mieć auto na własność. W praktyce mało kto korzysta z tej opcji. Najczęściej auto jest oddawane sprzedawcy w zamian za nowy model i kolejną umowę. Ale można też zdecydować się na kredyt, który sfinansuje kosztowny wykup. Jednak prawie nikt tak nie robi.

Trzeba być cierpliwym

Bez względu na formę finansowania, trzeba jednak – wybierając nowe auto – zdać sobie sprawę, że najczęściej poczekamy na nie bardzo długo. Wyjątków jest niewiele. Niektóre modele od ręki oferują np. Alfa Romeo, Dacia, Fiat i kilku innych producentów. Wybór nie jest jednak zbyt duży, nie ma też mowy o wybraniu konkretnego wyposażenia i koloru lakieru. Można wziąć jedynie to, co już stoi na placu i czeka na klienta. Nie zawsze są to samochody z wyposażeniem, które będzie nam odpowiadać.

Tyle że jeszcze pod koniec minionego roku na wiele modeli trzeba było czekać od pół roku do nawet dziewięciu miesięcy. W tym roku czas ten, w przypadku najczęściej wybieranych aut, może być jeszcze dłuższy. Nie brak nawet takich przypadków, gdy na wybrany model trzeba czekać 1,5 roku! Co ciekawe, sytuacja ta prowadzi do szybkiego wzrostu cen na rynku wtórnym. Teraz nawet za samochód 2–3-letni, o ile jest w dobrym stanie, trzeba zapłacić więcej niż, gdy wyjeżdżał z salonu jako nowy. Rynek zwariował! Krócej poczekamy na samochody elektryczne lub hybrydowe, które można ładować z gniazdka. Jednak takie modele kosztują relatywnie więcej niż te z tradycyjnym napędem. Chętnych na nie jest mniej, ale to właśnie na ich sprzedaży najbardziej zależy producentom.

Polski Ład zmienia leasing

Decyzji o zakupie samochodu nie ułatwiają też zmiany, które wprowadzono w ramach Polskiego Ładu. Jednym z najmniej korzystnych nowych przepisów są te dotyczące wykupu samochodu w leasingu. Polski Ład zmienił bowiem sposób naliczania VAT-u w momencie, gdy wykupujemy samochód z leasingu. Ustawodawca zdecydował, że zostanie wydłużony okres, w którym za leasingowane w firmie auto trzeba odprowadzić podatki przy jego sprzedaży. Zamiast wcześniej obowiązującej połowy roku, teraz to aż pięć lat i to licząc od roku, w którym została opłacona ostatnia rata leasingu. Jeśli sprzedaż nastąpi wcześniej, zostanie ona uznana za dochód firmy, co – delikatnie mówiąc – nie jest zbyt korzystne.

Dotychczas, jeśli po zakończeniu leasingu decydowaliśmy się na wykup leasingowanego na firmę auta, to ustalano ostateczną cenę na najniższym poziomie – zazwyczaj na 1 proc. wartości pojazdu. Dzięki temu opłata za transakcję była minimalna, nawet uwzględniając konieczność zapłacenia podatku VAT. Polski Ład wprowadził przepisy, na podstawie których podatki są liczone nie od niskiej kwoty wykupu, lecz od realnej wartości używanego samochodu. 

Czy to dotkliwa zmiana? W przypadku leasingu tradycyjnego – owszem, ale gdy mowa o jego wersji z dużym wykupem lub z jakiejś formy najmu długoterminowego – nie jest to już problem. Jeśli bowiem w trakcie umowy płacimy niższe raty, natomiast na koniec pozostaje wykup wynoszący 20–40 proc. początkowej wartości auta, to wspomniany problem nie występuje. Powód? Cena sprzedaży na rynku i wykupu z leasingu będą niemal identyczne, a zatem podatek konieczny do zapłaty będzie minimalny.

Wynajem – usługa na długi czas

Nowe przepisy, ale i nowa, dość trudna rzeczywistość, sprzyjają wykorzystywaniu przez firmy innych sposobów finansowania samochodu niż tradycyjny leasing. Przede wszystkim rośnie zainteresowanie wynajmem długoterminowym, ale głównie przez tych użytkowników, którzy swoim autem nie pokonują dziesiątek tysięcy kilometrów. Najczęściej na najem długoterminowy decydują się ci, których samochód pokonuje do ok. 20 tys. km rocznie. Zazwyczaj taki najem trwa od 2 do 5 lat, a limit kilometrów można wprawdzie wydłużyć, ale wtedy warunki umowy będą mniej korzystne.

W ramach umowy można też liczyć na wiele innych usług, które po prostu uproszczą nam życie. Wśród dodatków znajdziemy np. wsparcie serwisowe, dzięki któremu koszty przeglądów i napraw mogą być zawarte w miesięcznej opłacie, którą można nazwać po prostu czynszem. Inne koszty, które można wliczyć w ratę, to ubezpieczenie, assistance, koszt wynajmu auta zastępczego czy nawet sezonowa wymiana opon oraz ich przechowywanie.

Te ułatwienia sprawiają, że szybko rośnie popularność wynajmu długoterminowego. Z danych Polskiego Związku Leasingu i Wynajmu Pojazdów wynika, że w ostatnich latach rosła ona 2,5 razy szybciej niż innych form finansowania auta, a tylko w ciągu sześciu miesięcy 2021 r. w naszym kraju przybyło niemal 50 tys. samochodów w wynajmie długoterminowym. To niemal 40-procentowy wzrost w porównaniu z 2020 r. Zdaniem przedstawicieli branży leasingowej do stosowania tej formy finansowania skłania choćby jej prostota – w praktyce użytkowanie tak „kupionego” auta sprowadza się do zakupu paliwa oraz płynu do spryskiwaczy oraz dokonywaniu okresowych przeglądów (których koszt najczęściej zawarty jest w comiesięcznej opłacie). Właściciele firm doceniają też stałe i przewidywalne koszty – w ramach odpowiednio skonstruowanej umowy płacimy bowiem stałą ratę.

Można jeszcze prościej

Oczywiście oprócz różnych form leasingu, także tych w formie najmu długoterminowego, pojawia się też coraz więcej innych sposobów na to, by stać się użytkownikiem samochodu. Jednym z nich jest prosty abonament, który w sumie niewiele różni się od tego, który płacimy za korzystanie ze smartfona czy Netflixa. Zamawiamy auto, określamy czas użytkowania (może to być choćby 12 miesięcy) i uiszczamy co miesiąc odpowiednią opłatę.

Inna opcja to carsharing, który ma jednak tę wadę, że nigdy nie wiadomo, czy uda się znaleźć w konkretnym czasie wolny samochód, nie da się też określić stanu technicznego tego, które uda się znaleźć, a te dostępne w carsharingu często są bardzo zaniedbane. Krótko mówiąc, to dobry sposób na okazjonalne użycie auta, np. w mieście, ale nie na jego stałe użytkowanie. 

--------------------------------------------------------------------

„Mój elektryk”, czyli auto na prąd także w leasingu

Wiele firm leasingowych podpisało już umowy z Bankiem Ochrony Środowiska, który jest dysponentem środków z programu „Mój elektryk”, a ten z kolei został przygotowany przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Teraz można więc pozyskać auta elektryczne z dopłatą również w ramach leasingu. Dzięki temu miesięczne raty będą niższe, bo otrzymana dotacja jest w całości przeznaczona na spłatę kapitału.

Co ciekawe, procedura pozyskania auta w ramach leasingu jest prostsza niż samodzielne ubieganie się o dotację przy zakupie za gotówkę. W praktyce wszystkie formalności można załatwić w jednym miejscu, kontaktując się z jedną z firm leasingowych. 

Program „Mój elektryk” umożliwia też skonstruowanie umowy, która będzie formą najmu długoterminowego, a więc w ramach jednej raty można nie tylko spłacać kapitał i odsetki, ale też płacić za stację ładowania, serwis, a nawet wynajem spalinowego samochodu w okresie wakacyjnym. Dzięki dofinansowaniu można liczyć na obniżenie miesięcznej raty od 30 do 800 zł, co w skali umowy zawieranej na 2–3 lata daje znaczne oszczędności. Przykładowo, Forda Mustanga Mach-E można używać za ok. 2,7 tys. zł netto miesięcznie, BMW i4 za nieco ponad 3 tys. zł, a sporo tańszego Peugeota E-2008 – za niespełna 1200 zł na miesiąc.

Wnioski można składać do 30 września 2025 r. lub do wyczerpania środków dostępnych w programie „Mój elektryk”. Dla firm i innych instytucji przeznaczono 600 mln zł. Firmy mogą liczyć na dopłatę 27 tys. zł, ale cena auta nie może przekraczać 225 tys. zł, a roczny przebieg musi przekraczać 15 tys. km. Bez deklaracji przebiegu można otrzymać maksymalnie 18 750 zł. Można też uzyskać dopłatę do pojazdów użytkowych. W tym przypadku nie ma limitu ceny, a w przy deklarowanym przebiegu ponad 20 tys. km rocznie można dostać 70 tys. zł, bez deklaracji – 50 tys. zł.

 

My Company Polska wydanie 6/2022 (81)

Więcej możesz przeczytać w 6/2022 (81) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie