Zboże na zakręcie
Protest rolników / Fot. East NewsIstnieje już kilka grup zawodowych związanych bezpośrednio z badaniami i obserwacjami zmian klimatu, ale tylko jedna dostrzega jego wpływ na codzienność swojej pracy bez używania komputerów. Rolnicy. Co roku widzą zmiany we wzorcach pogodowych. Dwie dekady temu upalne lata i susze należały do wyjątków. Dziś to właśnie są warunki „normalne”, powtarzające się niemal co roku. Z tego powodu coraz więcej z hodowców mówi otwarcie o zbliżającym się szybko kataklizmie, o suszy, która pustoszy pola, wysysa wilgoć z gleby i wypija wodę ze studni. Ale, jak na ironię, tej zimy to właśnie rolnicy protestowali przeciwko zapisom europejskiego Zielonego Ładu. Nie dlatego, że nie doceniają skali zagrożenia, ale dlatego, że nie chcą być tymi, którzy poniosą główną część kosztów związanych z koniecznymi zmianami.
W największym skrócie – Komisja Europejska oczekiwała, by rolnicy ograniczyli stosowanie pestycydów i nawozów, stosowali płodozmian i przeznaczali co najmniej 4 proc. gruntów na ugór, by ziemia mogła „odpocząć” (to ostatnie oznacza, że dane pole nie pracowałoby raz na 25 lat, czyli około dwóch, maksimum trzech razy w trakcie aktywności zawodowej danego farmera. Jednak we współczesnym biznesie 4 proc. ugoru to dużo. Żadna firma nie odsyła 4 proc. załogi na płatny roczny urlop. Nikt nie domaga się od żadnej firmy, by dobrowolnie ograniczyła swoje zdolności o 4 proc. rocznie. 4 proc. to więcej niż można dostać odsetek od kapitału odpoczywającego w banku. Kolejnych 25-50 proc. areału miałoby zostać przeznaczone na uprawy ekologiczne. Jednocześnie rolnicy mieliby ograniczyć stosowanie pestycydów o połowę i nawozów sztucznych o 20 proc., co w sposób oczywisty odbiłoby się na wysokości plonów. Nawozy mineralne potrafią nawet podwoić wielkość zbiorów, a pestycydy zapobiegają stratom upraw wynikających z obecności chorób i szkodników. Nic więc dziwnego, że opór rolników przed wprowadzeniem zmian jest w Europie olbrzymi.
Zaklęty krąg
Być może byłby mniejszy, gdyby ryzyko związane z ograniczeniami rekompensowałaby nagroda związana z cenami żywności. Ale te, jak na złość, spadają obecnie do najniższych wartości od lat, mimo narastających kłopotów z opadami. We wrześniowym numerze „My Company Polska” postawiliśmy trafną, jak się później okazało, ocenę: mimo rekordowych upałów zanotowanych na świecie za sprawą zjawiska El Niño, ceny żywności, a szczególnie zbóż, spadną w najbliższym czasie. I tak właśnie się stało. Pszenica jest obecnie tańsza nie tylko od okresu największej paniki związanej z wybuchem wojny (od szczytu w marcu 2022 r. potaniała o 61 proc.), ale także o 40 proc. tańsza niż przed rokiem (gdy o nadejściu El Niño dopiero się spekulowało). Nie tak spektakularnie, ale co do kierunku podobnie, przedstawiają się notowania kukurydzy (potaniała o połowę w ciągu dwóch lat i o jedną trzecią w ciągu roku). Obydwa zboża osiągnęły ceny najniższe od 2020 r. Jeśli miałoby to rolników pocieszyć – wciąż...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 4/2024 (103) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.