Work-life balance – nieosiagalny mit foundera
Karolina Pelc / Fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2024 (109)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Startup to inna rzeczywistość. Lub – mówiąc dosadniej – totalna jazda bez trzymanki!
Pracując przez lata w korporacjach, byłam osobą bardzo skuteczną i produktywną, ale to wymagało wielu godzin pracy. Później prowadziłam własną firmę konsultingową, gdzie bardzo często współpracowałam z wieloma dużymi klientami w tym samym czasie, aby zmaksymalizować dochodowość firmy. Wydawało mi się, że nie ma już opcji, aby jakakolwiek praca była bardziej wymagająca. „Nic mnie nie zaskoczy” – myślałam. Little did I know.
Miałam wielkie plany i postanowienia, jak utrzymać strukturę i balans, ale bardzo szybko to wymknęło się spod kontroli. To, co na początku wydawało się możliwe, okazało się iluzją. Plot twist!
Teraz, gdy sprzedałam firmę i mam wsparcie naszych kupców, mogę pozwolić sobie na wprowadzenie dużych zmian do własnego trybu życia, ale to dlatego, że mocno zmniejszył mi się zakres obowiązków i mam – najzwyczajniej w świecie – dużo więcej czasu, w którym nie muszę gasić pożarów palących się w każdym rogu. Dwugodzinne powerwalki, osiem godzin snu i poranna praca oddechowa w trakcie prowadzenia startupu? Let’s get real.
Jednym z moich ulubionych cytatów jest wypowiedź CEO NVIDII, Jensena Huanga. Zapytany, czy ponownie założyłby NVIDIĘ, odpowiedział: „Absolutnie k… nie.” Dlaczego? Bo teraz wie, jak bolesne to było doświadczenie. Według niego, supermocą pierwszorazowego założyciela jest jego naiwność. Za drugim razem już wiesz, co cię czeka i to zdecydowanie zmienia perspektywę. Can’t argue with that.
Patrząc z własnego doświadczenia, kompletnie się z tym zgadzam. Po gwałtownym rozwoju i rekordowo szybkiej sprzedaży mojej firmy, mogłoby się wydawać, że jestem arogancko przekonana, że mogę to łatwo powtórzyć. Wiem, z czym się to je, znam swoje błędy i słabości, mam większą pewność siebie.
Pomimo że dalej pali się we mnie ogień stworzenia czegoś z niczego, prawda jest taka, że trochę czasu zajmie mi wejście do tej samej rzeki. Zwyczajnie, po ludzku, boję się ponownie znaleźć w tym mrocznym miejscu, czuć ten stres, ból, strach przed porażką i odrzuceniem.
Mam ogromny szacunek dla tych, którzy wchodzą na tę trudną ścieżkę back-to-back. To droga pełna wyzwań, negatywnych emocji oraz odkrywania siebie od strony psychologicznej, której wcześniej nie znałeś. True story.
Kolejnym aspektem, o którym chciałam wspomnieć jest fakt, że często myślimy o równowadze między pracą a życiem w błędny sposób. W przypadku founderów praca i życie są nierozerwalne. Dla mnie pomocne było patrzenie na pracę i życie jak na zasoby na wadze, gdzie czasem jedno przeważa nad drugim. Nie chodzi o to, by stale utrzymywać je w ciągłej równowadze, ale o to, by przywracać harmonię, gdy jedno dominuje zbyt długo. I może się to dziać w perspektywie dni, tygodni czy nawet miesięcy.
Innym błędnym założeniem jest przekonanie, że praca jest zawsze trudniejsza, a życie prywatne automatycznie prostsze. W rzeczywistości równowaga nie opiera się na podziale obowiązków, ale na porównywaniu wartości takich jak poczucie spełnienia a momenty wypalenia. Zdarza się, że to właśnie praca przynosi większą satysfakcję, podczas gdy codzienne obowiązki w życiu prywatnym są bardziej wymagające i mniej inspirujące. Nawet w chwilach wyczerpania, świadomość wyższego celu w pracy nadaje sens wysiłkowi.
W takich momentach równowaga między pracą a życiem schodzi na dalszy plan, bo wiesz, że działasz na rzecz swojej przyszłości i pchasz ten głaz pod górę w konkretnym celu. A jak się stoczy? To popchniesz znowu. Been there, done that.
Więcej możesz przeczytać w 10/2024 (109) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.