W biznesie
Zwierzęta domowe / Fot. Shutterstockz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2023 (99)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Biznes pod psem i... kotem
Karma dla psów i kotów to polski hit. Staliśmy się piątym na świecie eksporterem produktów żywnościowych dla zwierząt domowych.
Prawie 2 mld euro to wartość polskiego eksportu karmy dla psów i kotów. Stanowi to 0,5 proc. polskiego eksportu w ogóle i 4 proc. eksportu w segmencie rolno-spożywczym. Wzrost w tej dziedzinie jest ogromny – w ciągu ostatniej dekady wyniósł aż 461 proc. Dość powiedzieć, że dziś prawie co 20. karma na świecie pochodzi znad Wisły.
Nasze produkty dla domowych pupilów sprowadza aż 76 krajów świata. Najwięcej kupują u nas Niemcy (ponad jedną trzecią naszej produkcji na eksport), później Włochy, Francja, Czechy i Rumunia. Na liście odbiorców są też: Wielka Brytania, Ukraina, USA, Kanada i Australia.
Wygląda na to, że te świetne wyniki nie są ostatnim słowem, jakie powiedzieli nasi producenci. – Perspektywy eksportu gotowej karmy dla zwierząt domowych z Polski, w tym zwłaszcza dla psów i kotów, są obiecujące – ocenia Joanna Gniadek z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. I dodaje, że – według ostatniego raportu FEDIAF (European Pet Food Industry Federation) – 91 mln gospodarstw domowych w Europie posiada ok. 340 mln zwierząt. Kota ma co czwarte europejskie gospodarstwo domowe, psa – minimalnie mniej. W dodatku co roku ten odsetek rośnie. – Perspektyw zwiększenia eksportu karmy z Polski należy również upatrywać na rynku chińskim, który otwarto dla polskich eksporterów tychże wyrobów pod koniec czerwca 2023 r. – tłumaczy Joanna Gniadek. Według specjalistów chiński rynek karmy dla zwierząt domowych przekroczy w 2026 r. wartość 16,3 mld dol.
W tej chwili liczba zwierząt domowych w Polsce plasuje nasz kraj na szóstym miejscu w Unii Europejskiej. Jak wynika z opublikowanego niedawno badania Panelu Gospodarstw Domowych GfK Polonia, nad Wisłą jest już więcej gospodarstw domowych z psem niż tych, które posiadają dziecko. Wyraźnie rośnie też średnia kwota, którą właściciele psów chcą przeznaczać na ich utrzymanie. Jak podała „Rzeczpospolita”, przeciętny właściciel psa jest skłonny wydać rocznie średnio 292 zł na jedzenie dla swego pupila. Droższe o ponad 100 zł są koty. Niezwykle dynamicznie rozwija się w tym segmencie branża e-commerce. – Jeśli tylko domowy budżet na to pozwala, staramy się wybierać dla zwierząt produkty najlepszej jakości. Ponadto stale rośnie liczba gospodarstw domowych, które sięgają po gotowe, profesjonalne produkty dla psów i kotów – tłumaczy Jakub Dubniak, konsultant w Panelu Gospodarstw Domowych GfK Polonia.
Firma na kredyt
Polskie mikrofirmy coraz częściej biorą kredyty. Jak podaje Polski Instytut Ekonomiczny, we wrześniu 2023 r. banki udzieliły ich aż o 11,6 proc. więcej niż rok wcześniej, w dodatku wartość pożyczek wzrosła aż o jedną czwartą. Najbardziej skoczyła do góry sprzedaż kredytów obrotowych (30 proc.), stosunkowo niewielki przyrost nastąpił natomiast w liczbie kredytów inwestycyjnych (6 proc.). Na co firmy wydają pożyczone pieniądze? Z badań PIE wynika, że dla 62 proc. mikroprzedsiębiorców poważnym obciążeniem są koszty pracownicze, a dla ponad połowy (56 proc.) dużą i bardzo dużą barierą prowadzenia biznesu są rosnące ceny energii.
Mimo wzrostu uzyskanych kredytów mikrofirmy negatywnie oceniają dostęp do finansowania zewnętrznego. Niemal co trzeci właściciel takiego przedsiębiorstwa ocenia, że trudność w uzyskaniu kredytu to duża lub bardzo duża bariera w działalności biznesowej. Jak oceniają specjaliści PIE, tańsze kredyty mogłyby być pomocne nie tylko w bieżącej działalności, ale także zachęcać do inwestowania, co obecnie nie jest wśród mikrofirm częste.
Jak wynika z kolei z danych Krajowego Rejestru Długów, mały biznes ma coraz większe problemy z regulacją swojego zadłużenia. Winę za to ponoszą rosnące ceny energii i surowców, presja płacowa, obciążenie podatkowe i zatory płatnicze. Na koniec września 2023 r. w bazie Krajowego Rejestru Długów widniało ponad 163 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych, które zalegały ze spłatą aż 4,92 mld zł. To o 442 mln zł więcej niż w końcówce 2022 r. i o 604 mln zł więcej niż rok temu. Gorzej było tylko w początkowym okresie pandemii, kiedy jednoosobowe firmy miały do spłaty 6,5 mld zł.
Języki obce a rynek pracy
Co trzecie ogłoszenie o pracę w Polsce wymaga znajomości języka angielskiego. Dużo rzadziej pracodawcy wymagają od potencjalnych zatrudnionych umiejętności posługiwania się innymi językami. Na drugim miejscu jest niemiecki (5 proc. ogłoszeń), francuski (2 proc.) i hiszpański (2 proc.). W całej Unii Europejskiej proporcje te rozkładają się podobnie, choć – po niekwestionowanym liderze, czyli angielskim – drugim najbardziej pożądanym językiem jest tam nie niemiecki, lecz francuski. Różnice są jednak minimalne.
Zapotrzebowanie na pracowników znających języki obce wzrosło po pandemii w wyniku upowszechnienia się pracy zdalnej i poszukiwania pracowników za granicą. – Ze względu na globalną współpracę i cyfryzację są one jednym z ważniejszych narzędzi w procesie pozyskiwania wiedzy, która stanowi podstawę współczesnych rozwiniętych gospodarek – wyjaśnia zjawisko Michał Wielechowski, analityk PIE.
Czy Polki i Polacy są przygotowani do tych wymagań? Jak podaje PIE, odsetek osób znających języki obce jest u nas niższy niż średnia w Unii Europejskiej. Co trzeci Polak w wieku 25-64 lata nie zna żadnego języka obcego. Natomiast w tej grupie wiekowej na poziomie UE brak znajomości języka obcego deklaruje jedynie co czwarta osoba. - W Polsce znajomość języków obcych jest silnie powiązana z wiekiem. Młodsze pokolenia cechuje lepsza znajomość języków obcych, przez co wraz z każdą aktualizacją danych odsetek nieznających języków obcych będzie dynamicznie spadać – wyjaśnia Michał Wielechowski. Polskim problemem jest jednak wyraźnie niższa znajomość języków obcych wśród uczniów na wsi i w miasteczkach niż w dużych miastach.
Patodeweloperka nie taka straszna
Patodeweloperka, czyli m.in. budowanie bardzo małych i niewygodnych mieszkań na wynajem, ma w Polsce stosunkowo niedużą skalę. Wielki jest natomiast hejt, jaki spada na mikrokawalerki w mediach i internecie.
Formalnie lokali użytkowych o powierzchni poniżej 25 mkw. nie można już wykorzystywać jako mieszkań. Pod koniec października 2023 r. minister rozwoju podpisał też rozporządzenie regulujące budowę takich lokali. Tak zwane mikrokawalerki mają zniknąć z rynku. Mniejsze lokale użytkowe będą mogły znajdować się wyłącznie na parterze i na pierwszym piętrze budynku, pod warunkiem że jest do nich bezpośredni dostęp z zewnątrz budynku. Ministerialne rozporządzenie, nazywane „Stop patodeweloperce”, zakłada też zwiększenie minimalnej odległości budynków od granicy działki do 5 m. Wyjątek dotyczy sytuacji, gdy sąsiednia działka jest publicznie dostępnym placem (nie trzeba wtedy zachowywać żadnej minimalnej odległości). Nowe prawo ma też ograniczyć trudne sąsiedztwo, jakim dla mieszkań mogą być budynki produkcyjne lub magazynowe.
Jaka jest skala zjawiska mikrokawalerek? Okazuje się, że mniejsza, niż może to wynikać z doniesień medialnych. Według Propertly.io w trzecim kwartale 2023 r. mniej niż 2 proc. lokali na rynku sprzedaży mieszkań w miastach wojewódzkich miało powierzchnię mniejszą niż 25 mkw. Co więcej, ponad 85 proc. z nich sprzedawanych było na rynku wtórnym. - Do ofert mogą się więc zaliczać prawdopodobnie mieszkania wybudowane w latach 1959-1974 oraz 1989-2018, kiedy nie było regulacji wobec minimalnego metrażu mieszkania – wyjaśnia Tomasz Mądry z PIE.
Tylko nieco gorzej wygląda sytuacja na rynku wynajmu mieszkań. Mikrokawalerki to 6,5 proc. rynku. Najwięcej tego typu ofert jest w Warszawie, Krakowie i Łodzi. Średnia cena za wynajem metra kwadratowego mikrokawalerki jest prawie dwukrotnie wyższa niż dużych mieszkań. Najwyższe ceny odnotowano w Warszawie (2162 zł za mikromieszkanie), we Wrocławiu (1950 zł), w Krakowie (1815 zł), a także w Łodzi i Katowicach (1400 zł).
Bierzesz? Nie pisz!
Oryginalny biznes uprawiają ostatnio rosyjscy dziennikarze. Margarita Simonjan, szefowa anglojęzycznej telewizji informacyjnej Russia Today, zwana naczelną propagandystką Kremla, ujawniła, że płaci ludziom mediów, żeby… o niej nie pisali. Co ciekawe, Simonjan dodała, że podobnie robi większość osób publicznych w jej kraju. „Regularnie staję się ofiarą tego, co uważa się za powszechną praktykę w naszych mediach, która zakorzeniła się w latach 90. i po prostu przeniosła się z prowincjonalnych gazet do szanowanego Telegramu – czyli wymuszenia” – przekazała w mediach społecznościowych. I wyjaśniła, że płacenie dziennikarzom za milczenie to w Rosji powszechna praktyka.
Drogie choroby psychiczne
Do 2030 r. konsekwencje zaburzeń psychicznych będą stanowiły ponad połowę globalnego obciążenia ekonomicznego spowodowanego chorobami niezakaźnymi – wynika z ekspertyz Światowego Forum Ekonomicznego. Kwota ta wyniesie na całym świecie nawet 6 bln dol. Z czego biorą się te koszty? Przede wszystkim z leczenia i opieki społecznej, ale też płatności ubezpieczeniowych i utraty produktywności w miejscu pracy. Ważną pozycją w budżetach państw będą też koszty bezrobocia spowodowanego chorobami psychiatrycznymi.
Co powoduje, że właśnie ta dziedzina ochrony zdrowia jest tak silnym obciążeniem budżetowym? Według ekspertów w przypadku Unii Europejskiej są to przede wszystkim pandemia COVID-19 i napaść Rosji na Ukrainę. Według badań Eurobarometru aż 62 proc. Europejczyków ocenia, że te wydarzenia wpłynęły na ich zdrowie psychiczne. Z kolei 46 proc. obywateli UE doświadczyło w ostatnim roku problemu emocjonalnego lub psychospołecznego, takiego jak depresja czy silny niepokój.
A jak to wygląda w Polsce? Według wyliczeń NFZ z powodu depresji i innych problemów psychicznych lekarze wystawiają co roku nawet 261 tys. zwolnień lekarskich. Łącznie w wyniku diagnoz psychiatrycznych pracownicy mieli wolne przez 1,3 mln dni. Według portalu bankier.pl walka z depresją kosztuje polską gospodarkę 325 mln zł rocznie. Absencja z powodu zaburzeń psychicznych i zaburzeń mentalnych trwa przeciętnie dłużej niż przy innych chorobach.
Diamenty na cenzurowanym
Komisja Europejska planuje wprowadzenie 12. pakietu sankcji wobec Rosji. Tym razem mają one zawierać embargo wobec rosyjskich diamentów. Taki postulat zgłosiła m.in. Polska oraz kraje bałtyckie.
Rosja jest jednym z największych producentów surowca diamentowego na świecie. Największe marki, takie jak Cartier czy Tiffany, twierdzą wprawdzie, że nie sprzedają rosyjskich diamentów, ale ukraińscy dziennikarze śledczy ustalili, że kamienie ze Wschodu z dużym prawdopodobieństwem trafiają do biżuterii dużych, luksusowych firm jubilerskich.
Droga do unijnych sankcji otwiera się po tym, jak zgodziła się na nie Belgia. To właśnie ten kraj zarabia na handlu rosyjskimi kamieniami najwięcej. Centrum światowego rynku diamentami od prawie 500 lat znajduje się w Antwerpii. Szacuje się, że 84 proc. światowego surowca diamentowego i 50 proc. wypolerowanego diamentu przechodzi właśnie przez to belgijskie miasto.
Diamenty są też bardzo ważnym źródłem dochodów Rosji. Tylko w 2021 r. kraj ten wyeksportował surowiec diamentowy o wartości ponad 4 mld dol.
Wygrany miesiąca
Włodzimierz Karpiński, były minister skarbu
Mimo zarzutów korupcyjnych opuścił areszt, gdyż objął mandat europosła.
Przegrany miesiąca
Janusz Palikot, biznesmen, były polityk
Z powodu zadłużenia na aukcję trafił jego słynny rolls-royce z charakterystyczną tablicą rejestracyjną W7BUH.
Cytat miesiąca
Miało być dobrze, a wyszło zabawnie. Ale ja naprawdę nie miałem z tym projektem nic wspólnego. Nie czytałem go, nie podpisywałem, nie widziałem go na oczy.
Sławomir Mentzen, lider Konfederacji, o złożonej przez jego klub ustawie podatkowej, w której eksperci znaleźli mnóstwo błędów.
Liczby miesiąca
Komisja Europejska opublikowała prognozy dotyczące Polski:
11,1 proc. ma wynieść inflacja w 2023 roku
6,2 proc. inflacja w 2024 roku
3,8 proc. inflacja w 2025 roku
0,4 proc. wzrost PKB w 2023 roku
2,7 proc. wzrost PKB w 2024 roku
3,2 proc. wzrost PKB w 2025 roku
Więcej możesz przeczytać w 12/2023 (99) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.