Mobilny styl medycyny

Mobilny styl medycyny
85
Społeczeństwa się starzeją, a wydolność służby zdrowia słabnie. Kryzys wyzwala jednak innowacje. Stąd mZdrowie – wykorzystywanie aplikacji na mobilne urządzenia, aby ułatwiać kontakt pacjentów z lekarzami oraz wspomagać profilaktykę i leczenie. U nas dopiero raczkuje, lecz jako biznes ma perspektywy.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 2/2016 (5)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Rynek mZdrowia na świecie rozwija się bardzo dynamicznie. Polacy jeszcze nie uczestniczą w pełni w tej rewolucji, ale widać zainteresowanie i chęć rozwoju – mówi Mateusz Mikulski, szef ds. mobilnych w grupie DocPlanner.com oferującej aplikację ZnanyLekarz.pl. I dodaje, że o ile do smartfonów jesteśmy już całkiem „podłączeni”, o tyle boom na wearables (urządzenia noszone jak część stroju, np. okulary czy zegarki) dopiero przed nami. – Boom ten wpłynie zapewne na świadomość użytkowników i wzrost zainteresowania zagadnieniami medycyny mobilnej. Dobrym prognostykiem jest też otwartość polskiej służby zdrowia – przewiduje Mikulski.  

Informacja i rejestracja

Na razie jednak zainteresowanie w kraju budzą głównie aplikacje i strony www ułatwiające wyszukiwanie lekarzy oraz zapisywanie się na wizyty i pomagające przy okazji zorientować się, który medyk jest w porządku, a który nie. Tutaj najlepiej radzi sobie właśnie ZnanyLekarz.pl. Tylko z Google Play aplikację tę pobrano już 70 tys. razy. Dla pacjentów jest za darmo, a lekarze i prywatne placówki medyczne płacą 199 zł miesięcznie za udostępnianie ich kalendarzy i pośrednictwo w umawianiu wizyt. W Polsce z usługi tej skorzystało już ok. 6 tys. medyków. 

Za tym sukcesem stoi Mariusz Gralewski, współtwórca serwisu społecznościowego GoldenLine i założyciel grupy DocPlanner.com. W 2010 r. kupił istniejącą od dwóch lat stronę ZnanyLekarz.pl i zrobił z niej prężny portal, który szybko doczekał się wersji mobilnej. Firma weszła już z nią na rynek rosyjski, turecki, czeski i węgierski, a w jej bazie można znaleźć informacje o 137 tys. specjalistów z Polski i ponad 1,4 mln z zagranicy. Na celowniku są inne kraje m.in. Włochy, gdzie DocPlanner.com wykupił tamtejszy serwis www dla dentystów. – Od początku przyświeca nam jeden cel: chcemy, aby pacjenci mogli szybko i sprawnie umówić wizytę u najlepszego lekarza w okolicy – mówi Mikulski.  

Wspomaganie leczenia

Podobnie jak to się dzieje na Zachodzie (patrz ramki), także w Polsce kolejnym krokiem w mZdrowiu powinny być zaawansowane aplikacje wspomagające leczenie i monitorowanie organizmu. Tego typu rozwiązanie planuje zaoferować Michał Jakubowski, prezes easyCALL.pl,  operatora telefonii internetowej. Założył on kolejną spółkę, Webska, która stworzyła Remedizera – mobilną aplikację do opieki nad przewlekle chorymi. Potrzeby pacjentów są Jakubowskiemu dobrze znane, bo sam od lat cierpi na kardiomiopatię, z powodu której wszczepiono mu mechaniczną pompę serca. – To właśnie po operacji, kiedy starałem się wrócić do codziennych obowiązków, dotarło do mnie, że wraz z opuszczeniem szpitala kończy się opieka. Pacjent ze swoją chorobą zostaje na co dzień sam – opowiada. Przy okazji wizyt kontrolnych w Instytucie Kardiologii im. Prymasa Tysiąclecia w Warszawie Jakubowski zaczął rozmawiać o tym m.in. ze swoim lekarzem prowadzącym i tak zrodził się ich pomysł na aplikację, która pierwotnie miała przypominać o konieczności zażycia leków czy dokonania pomiarów. Lecz Jakubowski szybko zorientował się, że to za mało. Główną zaletą Remedizera, tym, co ma go wyróżniać na tle konkurencji, jest możliwość synchronizacji aplikacji na urządzeniu mobilnym z zewnętrzną aparaturą medyczną, za pośrednictwem internetu. 

System obecnie przechodzi testy: służy do monitorowania grupy pacjentów przebywających w domach. Średnio w ciągu dwóch godzin od przesłania raportu dostają oni informację zwrotną na temat swoich wyników. Gdy pojawia się powód do niepokoju, natychmiast otrzymują powiadomienie, że powinni udać się do lekarza. 

Po zakończeniu programu pilotażowego aplikacja trafi do szerokiej dystrybucji. Podobnie jak ZnanyLekarz.pl, będzie dostępna za darmo dla pacjentów, a odpłatnie dla placówek medycznych. Jak dotąd Jakubowski sam finansował projekt, teraz jednak poszuka wsparcia funduszy venture capital.  

Silnik medyczny

Programowanie aplikacji kusi, bo na początku nie wymaga dużych nakładów. W przypadku mZdrowia pojawia się jednak pewien szkopuł: niezbędny jest dostęp do baz danych (jak w przypadku ZnanyLekarz.pl) czy specjalistycznej wiedzy (vide Remedizer). W tym kontekście  ciekawy jest pomysł Piotra Orzechowskiego, który w 2012 r. założył firmę Infermedica. Programistom oferuje ona dostęp do „medycznego silnika diagnostycznego”, na bazie którego mogą oni tworzyć własne aplikacje. 

W uproszczeniu: klient może kupić licencję na korzystanie z bazy danych o chorobach, objawach itd. oraz na algorytmy i narzędzia do gromadzenia czy analizy informacji lub wyszukiwania powiązań. Następnie może dobudować do tego własny interfejs posiadający potrzebne mu funkcjonalności. Orzechowski tłumaczy, jak to wygląda w praktyce na przykładzie amerykańskiej firmy, z którą jakiś czas temu nawiązał współpracę: – HealthLoop tworzy aplikację usprawniającą komunikację pacjenta z lekarzem, w szczególności po zabiegach operacyjnych. Jednym z problemów, na które natrafiła, było to, w jaki sposób zbierać od nich precyzyjny wywiad diagnostyczny za pomocą telefonu. Opierając się na silniku Infermediki, zbudowaliśmy dla niej prototyp, który „prowadzi rozmowę” z pacjentem na temat jego samopoczucia. Aplikacja codziennie zagaja: „jak się dzisiaj czujesz?” i zadaje szereg powiązanych ze sobą pytań. Równocześnie algorytm ocenia ryzyko wystąpienia komplikacji po operacji. Jeżeli takie się pojawi, lekarz jest automatycznie informowany. 

Największy skarb Infermediki to jej baza medyczna, która jest ciągle rozbudowywana i weryfikowana przez lekarzy, a ponadto sama się rozwija, wykorzystując mechanizmy tzw. uczenia maszynowego. Zaczęła powstawać już w 2011 r., ale dopiero potem pojawił się pomysł jej komercyjnego wykorzystania. Rozwiązanie to spotkało się ze sporym zainteresowaniem. – Zgłaszają się do nas firmy z całego świata, co oczywiście nie znaczy, że każda z nich zostaje naszym klientem – śmieje się Orzechowski. – Mogę powiedzieć tylko tyle, że na ten rok przewidujemy przychód rzędu paru milionów złotych. Planujemy też założenie spółki w USA i tam pozyskiwanie dalszego finansowania.  

Lekarze podchodzą z dystansem

Komisja Europejska szacuje, że dzięki zdalnemu monitorowaniu osób przewlekle chorych można będzie ograniczyć koszty eksploatacji w opiece zdrowotnej o 15 proc. Problemem jest jednak prawo, czyli brak jasnego rozgraniczenia między aplikacjami związanymi ze zdrowym stylem życia a stricte medycznymi. Europejscy prawodawcy planują do 2020 r. zrobić z tym porządek. Tymczasem musimy zadowolić się wytycznymi, które pozostawiają spore pole do interpretacji, obejmujące np. kwestie tak istotne, jak zwrot kosztów w przypadku tzw. czynności medycznej. Płatnicy instytucjonalni i organy państwowe (jak choćby NFZ) sami decydują, czy zastosowanie aplikacji można uznać za tego rodzaju czynność. W dodatku w polskim prawie niejasna jest nawet sama definicja „czynności medycznej”. 

Jest jeszcze kwestia danych osobowych. Kilka miesięcy temu pewna lekarka pozwała do sądu ZnanegoLekarza za to, że odmówił usunięcia jej profilu wraz z nieprzychylnymi komentarzami tych, którzy skorzystali z jej usług. Ale jeszcze poważniejszy problem stanowią dane medyczne pacjentów – są uważane za wrażliwe i nie mogą być np. przetwarzane bez ich pisemnej zgody. 

Na dodatek opinie lekarzy (bądź co bądź potencjalnych klientów) na temat mZdrowia są mieszane. Z jednej strony, rewolucja technologiczna w medycynie jest nieunikniona, a wzrost świadomości pacjentów i wspieranie profilaktyki trudno krytykować. Aplikacje mogą jednak okazać się (przynajmniej tymczasowo) siekierką zamienioną na kijek. – W najbliższych latach aplikacje mobilne nie wpłyną znacznie na odciążenie zakładów opieki zdrowotnej. Paradoksalnie, obciążenie to może nawet wzrosnąć, gdyż każdy niepewny zdalny komunikat będzie budził niepokój i potrzebę bezpośredniej weryfikacji – mówi dr Maciej Sterliński z Instytutu Kardiologii. – Najbardziej obawiałbym się natłoku pytań w banalnych, wręcz hipochondrycznych przypadkach. To może sprawić, że konsultantowi w szumie informacyjnym stępi się lekarska czujność. 

Dr Rafał Dąbrowski, kardiolog, przestrzega z kolei, że przy zdalnych konsultacjach doświadczenie lekarza ma jeszcze większe znaczenie. – A praca specjalistów może kosztować więcej, co jest istotne w finansowaniu systemów opieki zdrowotnej – mówi. 

Starzenie się społeczeństwa też może podziałać na mZdrowie jak miecz obosieczny. Nie dość, że szybko przybywa pacjentów po osiemdziesiątce (prawie nie używają smartfonów czy tabletów), to jeszcze lekarze, jako grupa zawodowa, także się starzeją, bo wielu młodych wyjeżdża za granicę. Poza tym, jak podkreśla dr Dąbrowski, konsultacja za pośrednictwem smartfona czy tabletu nigdy nie zastąpi osobistego spotkania. A dr Sterliński dodaje: – Na końcu każdej zdalnej konsultacji musi znajdować się specjalista, który podejmie decyzję. A ta na odległość jest trudna. Chociaż, kiedy zaczynałem pracę zawodową, opowieści o radiologu, który opisuje badania RTG, CT czy MRI za pomocą internetu, słuchało się jak science fiction. Dzisiaj to norma... 

 


Sektor z przyszłością

Według Eurostatu w UE na każde 100 osób w wieku produkcyjnym przypada 28 tych powyżej 65. roku życia. Społeczeństwa się starzeją, a służba zdrowia nie nadąża  za tymi zmianami. Pomogłoby zwiększenie efektywności, np. poprzez wyeliminowanie wizyt niepotrzebnych, kontrolnych, mających na celu jedynie odnowienie recepty. To jedno z pól do popisu dla mZdrowia. Z testów przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii wynika, że np. stosowanie związanych z nim aplikacji sprawia, iż pielęgniarki w publicznych przychodniach mają o 29 proc. więcej czasu na przeciętnego pacjenta i przyjmują jeszcze dwie dodatkowe osoby dziennie. 

Kolejne pole do popisu to promowanie prozdrowotnej świadomości i zachowań. Odpowiednie aplikacje są obecne na rynku od kilku lat, a ich popularność szybko rośnie. Według „Zielonej księgi w sprawie mobilnego zdrowia”, wydanej w 2013 r. przez Komisję Europejską,  20 najpopularniejszych aplikacji w dziedzinie sportu i zdrowego stylu życia miało 231 mln instalacji na całym świecie. Następny krok to mZdrowie. 

Upowszechnieniu mobilnych aplikacji sprzyja popularność smartfonów. Dziś takie urządzenie ma już co drugi Polak. Wśród ich użytkowników przybywa też osób starszych. 


Podglądając pionierów

Obecnie użytkownicy mają dostęp do prawie 100 tys. aplikacji zdrowotnych, z czego ok. 30 proc. to te zaawansowane, ułatwiające monitorowanie stanu zdrowia i kontakt pacjentów z lekarzami. Prym w ich tworzeniu wiodą Amerykanie, którzy zaprojektowali np. Apple Health pozwalającą śledzić aktywność fizyczną  danej osoby i prowadzić jej pełną dokumentację medyczną. 

Za oceanem dużą popularnością cieszą się też elektroniczne poradniki jak HealthTAP, który jest współtworzony przez 68 tys. lekarzy. Aplikacja pomaga w doborze leków, podpowiada, jak się zachować, gdy np. doświadczamy bezdechu i kłucia w lewym boku, umożliwia przez całą dobę kontakt z ekspertem przez SMS, wideoczat i inne kanały. Podobne możliwości oferują First Aid by American Red Cross i Text to a Doctor. Istnieją też programy (iTriage, Symcat), które ułatwiają identyfikację chorób i od razu wyszukują lekarzy, wolne terminy badań itp. 

Bardziej zaawansowane aplikacje, jak np. Dexcom Share2, wykorzystują zewnętrzne czujniki, które można połączyć ze smartfonem czy tabletem i monitorować pracę swego serca, poziom cukru we krwi i inne funkcje życiowe. 

My Company Polska wydanie 2/2016 (5)

Więcej możesz przeczytać w 2/2016 (5) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ