Biznesowa rzeczpospolita babska
Chciałyśmy zrobić coś dobrego dla kobiet, które mierzą się z myślą o własnym biznesie. Mamy w nim duże doświadczenie i postanowiłyśmy się tym podzielić – mówią Katarzyna Wierzbowska (z lewej) i Dorota Czekaj, założycielki Sieci Przedsiębiorczych Kobiet.z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2015 (3)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Ponad dwa lata temu Katarzyna Wierzbowska i Dorota Czekaj założyły na Facebooku profil o nazwie Sieć Przedsiębiorczych Kobiet (SPK). – Chciałyśmy zrobić coś dobrego dla kobiet, które mierzą się z myślą o własnym biznesie. Mamy w nim duże doświadczenie i postanowiłyśmy się tym podzielić.
Szybko okazało się, że zapotrzebowanie na taką platformę jest ogromne. Twórczynie SPK zaczęły organizować spotkania networkingowe, konferencje, śniadania i wieczory biznesowe. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Facebookowa społeczność SPK liczy już ok. 18 tys. osób, a 9,5 tys. wzięło udział w zorganizowanych dotychczas sześciu konferencjach i kilkudziesięciu spotkaniach. Członkiniom Sieci doradza 70 mentorek, a dzięki zainicjowanemu przez SPK programowi akceleracyjnemu „Biznes w kobiecych rękach” powstało ponad 100 firm (np. meblowa Showroom Bits & Pieces, Klinika Fizjoterapii i Podologii FootMedica czy SiDLY z branży telemedycyny). To nie wszystko. Powołano Klub Inwestorek Indywidualnych „Black Swan” (wspierający finansowo początkujące biznesy kobiece), program BEST (uczący studentki i doktorantki zasad przedsiębiorczości) i projekt Matka Przedsiębiorczyni (ma aktywizować kobiety zagrożone wykluczeniem zawodowym z powodu macierzyństwa).
– Mamy nadzieję, że uda nam się pomóc każdej kobiecie, która chciałaby z nami założyć własną firmę i poczuć smak sukcesu – mówi Dorota Czekaj.
Klubów biznesowych dla przedsiębiorczyń wciąż przybywa: Stowarzyszenie Kobiet Biznesu, Polskie Stowarzyszenie Właścicielek Firm – Klub Kobiet Biznesu, wielkopolskie Stowarzyszenie Kobiet Biznesu Femina, Tyskie Szpilki w Biznesie, Klub Kobiet Przedsiębiorczych, Lady Business Club (LBC)... Niektóre, jak ten ostatni, skupiający 70 przedsiębiorczyń z całej Polski, stawiają na elitarność i prestiż. – Nawiązujemy do tradycji starych, brytyjskich i szlacheckich klubów biznesowych – deklaruje jego prezeska Emilia Bartosiewicz. Członkiniami LBC mogą zostać właścicielki firm z długim stażem, które chcą się rozwijać, zwiększać swoją rozpoznawalność lub szukają partnerów biznesowych. Jednym ze znaków rozpoznawczych LBC jest Akademia Marki z Klasą – program pomagający zbudować i umocnić markę firmy.
Czy członkostwo w kobiecych stowarzyszeniach służy rozwojowi zawodowemu, czy raczej stanowi odskocznię od zabieganego życia? Nadrzędne są sprawy biznesowe, jednak zaletą tych klubów jest miła, luźna atmosfera.
– Organizujemy m.in. comiesięczne spotkania Brainstorm polegające na otwartej dyskusji i pracy nad wybranymi aspektami prowadzenia biznesu, podnoszeniem pewności siebie w życiu prywatnym i zawodowym. Od tego roku mamy też Lady Business Round Table – merytoryczne spotkania z ekspertami, w których udział bierze również mentor biznesu – opowiada Bartosiewicz.
Czy członkostwo w takich organizacjach faktycznie służy rozwojowi zawodowemu, czy raczej stanowi odskocznię od zabieganego życia? Nadrzędne są sprawy biznesowe i rozwojowe, jednak niewątpliwą zaletą kobiecych klubów jest miła, luźna atmosfera. Aleksandra Ruta, właścicielka firmy Małe Kilometry organizującej wyprawy przyrodnicze i wycieczki dla dzieci, należy do kilku klubów jednocześnie: Sieci Przedsiębiorczych Kobiet, Lady Business Club, Business COFFE Grupa ONE i Klubu Przedsiębiorczych Mam. – W każdym z nich korzystam z różnych szkoleń czy warsztatów. Mają różnorodną ofertę, wybieram to, czego w danym momencie poszukuję – wyjaśnia. Nie do przecenienia jest networking: – Mając kontakty w kilku miejscach, mogę polecać więcej biznesów. Oczywiście mnie też wówczas poleca więcej osób, koleżanki z klubów przekazują informacje o Małych Kilometrach swoim znajomym lub zapisują swoje dzieci na nasze zajęcia i wyjazdy.
Biznes nie ma płci, ale...
Czy jednak w świecie, w którym kobiety dopominają się o równouprawnienie, uchodzi zrzeszać się wyłącznie w damskim gronie? – Mniejszość ma to do siebie, że się zrzesza. Buduje swoje środowisko, w którym wszyscy są traktowani na równi – przekonuje Kamila Rowińska, autorka książki „Kobieta niezależna”, i dodaje, że jeszcze do niedawna każda organizacja biznesowa w sposób naturalny była męska. Kobiety nie mogły się do nich dostać lub źle się w nich czuły, gdy na 100 uczestników okazywały się być jedyne.
– Na Zachodzie biznes nie ma płci. W Polsce często kobiecość stawiana jest przed biznesem. Mężczyźni nie nauczyli się jeszcze traktować kobiet po partnersku, a kobiety nadal nie wyszły z roli „asystentek” – uważa Rowińska, która wspomina, jak kiedyś, podczas spotkania biznesowego, na którym była jedyną kobietą, poproszono ją o... zrobienie herbaty dla uczestników.
Często stwierdzenia, że szklany sufit nie istnieje, a kobiety mają takie same szanse jak mężczyźni, są pobożnymi życzeniami. Wiele badań wskazuje, że nie tylko płace na tych samych stanowiskach w ich przypadku są niższe (w UE średnio o ok. 16 proc.). Problem leży także w mentalności społeczeństwa.
– Gdy mężczyzna zakłada biznes, traktowany jest z atencją. Cała rodzina usuwa mu kłopoty codzienności spod nóg, aby mógł realizować swój wielki biznesowy plan. Gdy to samo robi kobieta, w wielu środowiskach jej działalność traktowana jest z przymrużeniem oka. Nie uzyskuje wsparcia finansowego i mentalnego, słysząc, że powinna zająć się domem, a nie „bawić” w businesswoman – mówi Rowińska.
Lady Business Club, skupiający 70 przedsiębiorczyń z całej Polski, stawia na elitarność i prestiż. – Nawiązujemy do tradycji starych, brytyjskich i szlacheckich klubów biznesowych – deklaruje jego prezeska Emilia Bartosiewicz.
Wiele kobiet nie wytrzymuje tej presji i rezygnuje, tym bardziej że akceptacja otoczenia to tylko jedna z barier do pokonania. – Boją się walki konkurencyjnej, oceny, utraty pozornej stabilizacji, jaką daje praca na etacie. Jeśli myślą o założeniu rodziny, często odczuwają lęk przed tym, jak pogodzą te życiowe role – wylicza Rowińska.
Wiele pań wzdraga się przed dzieleniem metod zarządzania firmą na żeńskie i męskie, niemniej obie płcie do wielu aspektów życia zawodowego podchodzą inaczej. Dotyczy to także zakładania i prowadzenia biznesu.
– My, kobiety, tak dużo myślimy i analizujemy, że czasami umykają nam szanse. Mężczyzna wpada na pomysł i po krótkim zastanowieniu najczęściej przystępuje do działania. Wcale nie musimy być takimi profesjonalistkami. Powinnyśmy wierzyć w siebie i po prostu działać – zauważa Marta Zięba-Szklarska, właścicielka firm Alter FM i Świat Kadr. Jako mentorka Sieci Przedsiębiorczych Kobiet, stara się motywować swe mniej doświadczone koleżanki, służyć im radą i wsparciem. – Dla mnie najważniejsze jest to, żeby kobieta wchodząca w świat biznesu nie zwątpiła w siebie i swoje siły, żeby uparcie dążyła do celu. Gdy w jej oczach widzę próbę poddania się, wiem, że to moment na wyciągnięcie ręki i pójście o kolejny krok naprzód.
Według Zięby-Szklarskiej większość kobiet stawiających pierwsze kroki w biznesie potrzebuje wsparcia, emocji, empatii i zrozumienia. Zauważa, że mężczyźni podchodzą do biznesu bardziej przedmiotowo, konkretnie i racjonalnie. Nie interesuje ich rozmowa o prywatnym życiu czy obawach. – Wkładamy w biznes więcej serca i nie potrafimy – według mnie słusznie – uprzedmiotowić swoich firm tak, jak robią to mężczyźni. Nasze firmy to nasze dzieci, które mają humory i lepsze lub gorsze dni, a my z całą troską o nie dbamy.
A Kamila Rowińska dodaje: – Jedynie kobieta jest w stanie, na poziomie emocjonalnym, wesprzeć inną w prowadzeniu biznesu, poradzić, jak to wszystko dopasować do życiowych ról i jak poruszać się w tym, bądź co bądź, wciąż męskim świecie. Do mężczyzny mogą udać się po „know-how”.
Więcej możesz przeczytać w 3/2015 (3) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.