Nowy rządowy podatek. Podniesie cenę smartfonów i elektroniki?

Koncepcja opłaty reprograficznej w Polsce jest znana od 1994 roku. Jej celem jest rekompensata dla twórców za możliwość legalnego kopiowania ich dzieł na własny użytek, np. nagrywania płyty CD czy przekopiowania plików na pendrive. Mechanizm ten istnieje w unijnym prawie jako obowiązek zapewnienia „rekompensaty za prywatne kopiowanie” (niezależnie od formy). W Polsce regulacja była ostatnio aktualizowana w 2008 r. – wówczas do listy „czystych nośników” dołączono notebooki, małe kamery wideo i czytniki e‑booków - przypomina portal Bankier.pl
Problem w tym, że katalog urządzeń objętych opłatą nie nadąża za technologicznymi zmianami. W obecnym rozporządzeniu wciąż znajdują się kasety VHS, magnetofony czy faks, a nie ma smartfonów, tabletów ani inteligentnych telewizorów. Rząd planuje więc radykalnie go skrócić – z 65 do 19 pozycji.
Ministerstwo Kultury rozpoczyna konsultacje ws. nowego podatku
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN) opublikowało projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie opłat reprograficznych i 28 lipca rozpoczęło 30‑dniowe konsultacje publiczneResort tłumaczy, że wpływy z opłat w Polsce należą do najniższych w Europie, ponieważ przepisy są przestarzałe. Wiceminister kultury Maciej Wróbel zauważa, że lista urządzeń nie była aktualizowana od 17 lat. Projekt zakłada, że twórcy mogą otrzymywać rocznie 150–200 mln zł – ponad cztery razy więcej niż obecne niespełna 36 mln zł - czytamy na stronie Pit.pl.
Opłata dla biznesu, a w konsekwencji dla klientów
Jak wskazuje Biznes Wprost, opłata ma obciążać producentów i importerów urządzeń, a nie konsumentów. MKiDN podkreśla, że biznes powinien potraktować ją jako element „społecznej odpowiedzialności”. Jednak nie od dziś wiadomo, że podwyżki dla przedsiębiorców oznaczają zazwyczaj wyższą cenę końcową produktu. To na klientów przenosi się ciężar opłat. Z drugiej strony wiceminister Wróbel twierdzi, że krytyka opłaty jako „kosztu dla konsumenta” jest próbą ochrony interesów korporacji, co zdaje się sensownym argumentem w dyskusji.
Jakie urządzenia obejmie nowe rozporządzenie
Najważniejszą zmianą jest włączenie nowoczesnych urządzeń z wbudowaną pamięcią. Według portalu Pit.pl opłata ma dotyczyć telefonow komórkowych, tabletów i komputerów z pamięcią powyżej 32 GB. MKiDN argumentuje, że w smartfonach i tabletach dużą część pamięci zajmuje system operacyjny i aplikacje użytkowe, dlatego opłata obejmie tylko modele z większą pojemnością
Na liście znajdą się również telewizory i dekodery z funkcją nagrywania, dyski twarde, karty pamięci, przenośne odtwarzacze oraz nagrywarki CD/DVD. Resort proponuje stawkę 1 proc. ceny sprzedaży dla większości nowoczesnych urządzeń.
W przypadku niektórych kategorii – np. drukarek wielofunkcyjnych – stawka ma spaść z 3 proc. do 2 proc., a dla papieru biurowego A4 i A3 z 1,25 proc. do 0,75 proc. - czytamy na stronie rządowej. Symbole 0,01 proc. pozostaną zastrzeżone dla magnetofonów i magnetowidów. Nowy katalog i stawki mają zostać zawarte w jednym załączniku do rozporządzenia, co według MKiDN uprości system. Ministerstwo chce także zmniejszyć liczbę podmiotów objętych opłatą do ok. 258 producentów i importerów.
Ile zapłacą producenci? "Niedużo" według ustawodawcy
Stawka 1 proc. oznacza, że przy średniej cenie smartfona 1800 zł opłata wyniosłaby 18 zł. MKiDN porównuje, że jest to mniej niż miesięczna subskrypcja popularnych serwisów streamingowych. Podobnie ma się sprawa z telewizorami, dekoderami i inne urządzeniami z funkcją nagrywania. Opłata również ma wynosić 1 proc., co według resortu pozostaje poniżej ustawowego progu 3 proc.
Twórcy liczą, że największe wpływy przyniosą właśnie smartfony, tablety i komputery.
Czy nowa opłata uderzy w kieszeń konsumentów?
Resort kultury zapewnia, że opłata reprograficzna nie obciązy konsumentów, bo płacić ją będą firmy. Jednak eksperci cytowani przez Pit.pl zauważają, że nawet niska stawka może przełożyć się na wyższe ceny urządzeń.
W praktyce sposób rozłożenia kosztów zależeć będzie od polityki producentów. 1 proc. to wciąż marginalna kwota w porównaniu z wahaniami kursów walut i inflacją. Z drugiej strony – jeżeli producenci częściowo „wchłoną” koszt w marży, konsumenci mogą w ogóle go nie odczuć. Firmy mogą też wykorzystać zmianę do podwyżek, tłumacząc je „nowym podatkiem”. W końcu przytoczony przykład kwoty podatku dotyczy jednego smartfona a korporacje sprzedają ich tysiące.
Co dalej z "podatkiem od smartfonów"?
Konsultacje społeczne w tej sprawie potrwają do końca sierpnia. Jeśli rząd rzeczywiście, zgodnie z zapowiedziami, zamierza wprowadzić w najbliższym czasie szereg ustaw, być może nowa opłata będzie obowiązywać już od przyszłego roku. Projekt jest jednak wrażliwy politycznie – już w trakcie wcześniejszych prób jego wprowadzenia pojawiały się oskarżenia o „podatek od smartfonów”. Teraz MKiDN stara się akcentować, że celem jest rekompensata dla twórców, nie fiskalizm. I rzeczywiście kwota 200 mln złotych, która miałaby przejść na twórców w przypadku wprowadzenia nowego podatku bez wątpienia mogłaby pomóc polskiej kulturze od lat mocno niedofinansowanej.