Najważniejsze informacje ze świata biznesu. Listopad 2024

Nobel z ekonomii
Nobel z ekonomii / Fot. East News
Laureaci tegorocznej Nagrody Nobla zbadali, dlaczego dawne kolonie brytyjskie są dziś bogate, a hiszpańskie – klepią biedę. Okazuje się, że wpływ na to miał ustrój obu krajów sprzed kilkuset lat. Refleksje noblistów można też przenieść na Polskę, gdzie dawny zabór pruski jest bogatszy niż rosyjski
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 11/2024 (110)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Najbardziej prestiżowym na świecie wyróżnieniem z ekonomii Bank Szwecji uhonorował w tym roku trójkę naukowców: Darona Acemoglu i Simona Johnsona z Massachusetts Institute of Technology oraz Jamesa A. Robinsona z Uniwersytetu w Chicago. Sztandarowa książka noblistów nosi tytuł „Dlaczego narody przegrywają” i dobrze oddaje temat zainteresowania autorów. Zastanawiają się oni, jakie czynniki decydują o tym, że pewne państwa są bogate, a inne biedne. Kultura? Klimat? położenie geograficzne? A może mentalność? Nic podobnego! Podają przykłady Korei Północnej i Południowej, pogranicza meksykańsko-amerykańskiego czy amerykańskiej Północy i Południa w XIX w. A także współczesnej Botswany, która jest jednym z najszybciej rozwijających się krajów świata, podczas gdy inne afrykańskie społeczeństwa, takie jaki Zimbabwe czy Kongo, tkwią w nędzy.

Zdaniem noblistów, u podstaw sukcesów gospodarczych leżą przewidywalne, pluralistyczne i inkluzywne instytucje, dzięki którym innowacje nie są zarezerwowane tylko dla elit. Ekonomiści swe badania prowadzili przez kilkanaście lat, analizując niespotykaną liczbę studiów przypadków – od Cesarstwa Rzymskiego, przez państwa-miasta Majów, Związek Radziecki, Amerykę Łacińską aż po współczesne Chiny, Europę i USA.

Dla noblistów wymarzonym historycznym państwem z punktu widzenia ekonomii było imperium brytyjskie. Podczas gdy inne kraje szły w kierunku monarchii absolutnej, Zjednoczone Królestwo ewoluowało w kierunku instytucji pluralistycznych i demokratycznych. To dzięki temu właśnie tam zaczęła się rewolucja przemysłowa, a kolonie brytyjskie osiągały bogactwo. Kluczem do sukcesu było sprawne państwo połączone z demokracją i włączającą kulturą społeczną.

- Widać to na przykładzie Ameryki. Początkowo tereny dzisiejszego Meksyku były przecież dużo bogatsze niż obszar obecnych Stanów Zjednoczonych. Jednak kolonizatorzy hiszpańscy przenosili na podbite tereny mniej sprawne instytucje, podczas gdy brytyjscy – eksportowali kulturę pluralizmu i włączania. Na stulecia ustawiło to dawne kolonie hiszpańskie i brytyjskie na zupełnie innych trajektoriach rozwoju. – Warto dbać o instytucje – komentuje Maciej Samcik, redaktor naczelny serwisu „Subiektywnie o Finansach”. Jego zdaniem, sama nagroda warta jest szczególnego przemyślenia w naszym kraju. – Od kilku lat kolejni politycy kwestionują rolę wielu instytucji naszego państwa. To zabawa, której efektów może nie widać od razu, ale która w dłuższym okresie może mieć negatywne konsekwencje dla naszego dobrobytu – dodaje. Samcik zauważa też, że ziemie dawnego zaboru pruskiego, w którym działały sprawne instytucje, są dziś bogatsze niż tereny dawnego zaboru rosyjskiego, gdzie państwo działało byle jak. A przecież w XIX w. wcale tak nie było.

Determinizm historyczny nie jest jednak bezwzględny. W pracach tegorocznych noblistów można bowiem znaleźć coś bardzo pocieszającego – dowodzą one, że każdy kraj, niezależnie od posiadanych surowców czy otoczenia międzynarodowego, może osiągnąć dobrobyt. Los poszczególnych społeczeństw w znacznej mierze leży zatem w ich rękach.

Liczba wszystkich laureatów - 96 

Liczba kobiet - 3

Liczba laureatów związanych z Uniwersytetem w Chicago - 16

Liczba nominowanych w każdym roku - ok. 300

Wartość nagrody - ok. 4 mln zł

Mecz na kanapie

Coraz bardziej popularne i dostępne transmisje z imprez sportowych powodują, że przestajemy chodzić na mecze – wynika ze statystyk Eurostatu. To duże wyzwanie dla biznesu. W 2022 r. aż 83 proc. Polaków nie wzięło osobistego udziału w żadnym wydarzeniu sportowym. W 2015 r. odsetek ten wynosił 72 proc. Podobna sytuacja jest w całej Unii Europejskiej. 

W Czechach spadek w analogicznym okresie jest największy – aż o 26 p.p. Średnio w krajach UE liczba osób, które ani razu nie były na imprezie sportowej w ciągu roku, wzrosła niemal o 11 p.p. Dlaczego tak się dzieje? Powodem jest przede wszystkim rozwój transmisji na żywo. Z badań IBM wynika, że co piąty badany ogląda mecze lub inne imprezy sportowe w swoich telefonach. Młodym kibicom coraz częściej wystarczają zresztą skróty w social mediach. 

Według raportu dotyczącego piłkarskiej Ekstraklasy w ostatnim sezonie (2023/2024) skróty meczów na pięciu platformach internetowych wyświetlone zostały ponad 107 mln razy. Największy udział miała aplikacja Tik-Tok, która odpowiadała za 41 proc. wszystkich wyświetleń, wyprzedzając Facebooka i YouTube’a. Z kolei z badań Samsunga wynika, że ponad połowa Polaków ogląda sport w telewizji lub w sieci przynajmniej raz w tygodniu, co czwarty z nas – kilka razy w tygodniu, a 15 proc. – kilka razy dziennie. 

Największą publiczność mają (w kolejności) mecze piłki nożnej, siatkarskie oraz skoki narciarskie. Futbol ogląda w telewizji 61 proc. Polaków, skoki narciarskie – 47 proc., a siatkówkę – 42 proc. Choć w Polsce nastąpił spory wzrost cen biletów na wydarzenia sportowe (25 proc. w ciągu siedmiu lat, podczas gdy średnia unijna to 16 proc.), zaledwie 2 proc. Polaków deklaruje, że to właśnie koszty są barierą w oglądaniu meczów na żywo.

62% Irlandczyków nie było w ciągu roku na żadnej imprezie sportowej

83% Polaków nie było w ciągu roku na żadnej imprezie sportowej

95% Rumunów nie było w ciągu roku na żadnej imprezie sportowej

Do Polski na saksy

Co dziesiąty informatyk w Polsce jest cudzoziemcem – wynika z danych GUS. Liczba osób z zagranicy, które wykonują zawody związane z IT, przekroczyła 50 tys. i systematycznie rośnie. Znacznie szybciej niż w przypadku innych branż. Nic dziwnego – według specjalistów, w ciągu ostatniej dekady niedobór pracowników w sektorze informatycznym bardzo się powiększył. Dziś wynosi kilkadziesiąt tysięcy osób, a według PIE nawet 150 tys. Wśród polskich przedsiębiorców największą popularnością cieszą się pracownicy z Ukrainy i Indii, ale w branży IT przybywa także zatrudnionych z Brazylii, Argentyny, a nawet z USA.

Polscy informatycy są z kolei najchętniej zatrudniani w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Irlandii i na Cyprze. – Rekrutacja jest obecnie zjawiskiem globalnym. Dziś firmy nie ograniczają się do zatrudniania pracowników tylko w swoim kraju – komentowała Liina Laas, dyrektor ds. ekspansji w Europie Środkowo-Wschodniej w firmie Deel, która niedawno opublikowała raport na ten temat. 

Taką sytuację, oczywiście, bardzo uła twiło rozpowszechnienie pracy zdalnej. Dwa lata temu mówił o tym w wywiadzie dla „My Company Polska” prof. Janusz Filipiak, założyciel Comarchu (zmarł w grudniu 2023 r.). – Do pracy w Comarchu aplikują bezpośrednio informatycy z Cejlonu, Pakistanu czy Egiptu. Wcześniej raczej się nie zdarzało, żebyśmy zatrudniali ludzi z tak odległych krajów, jeśli wcześniej nie pracowali oni w Europie – mówił profesor. I dodawał: – Dojrzałą odpowiedzią na globalny brak kadr musi być bardziej ofensywne poszukiwanie specjalistów z innych państw.

51,6 tys. cudzoziemców pracuje w Polsce w branży IT

Jak kłamie AI

Sztuczna inteligencja jest masowo wykorzystywana do tworzenia i powielania fake newsów – twierdzi amerykańska Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego. Rekordowy zalew kłamliwych informacji zanotowano przy okazji huraganu Milton w USA, ale służby odnotowały też podobne zjawisko przy okazji polskiej powodzi. Sam Altman, CEO OpenAI, przyznaje, że narzędzia AI jego przedsiębiorstwa generują 100 mld słów dziennie. W dodatku podobieństwo treści wygenerowanych przez sztuczną inteligencję do tych wykreowanych przez ludzi błyskawicznie rośnie. Efekt? Coraz trudniej rozpoznać, które informacje w sieci są prawdziwe. – Modele AI mogą być wykorzystywane do łatwego tworzenia ogromnej liczby fałszywych artykułów prasowych, postów w mediach społecznościowych, grafik, a także coraznczęściej nagrań głosowych i filmów – przyznaje Jakub Witczak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. I tłumaczy, że miejscem masowego rozpowszechniania dezinformacji i oszustw stają się platformy społecznościowe. – Co więcej, niektóre z nich, jak X, dawniej Twitter, złagodziły politykę moderacji, przez co jeszcze łatwiej tam o budowanie znacznych zasięgów dla takich treści – dodaje specjalista.

Działaniom takim sprzyjają sytuacje, w których emocje społeczne są podwyższone, np. w okresie klęsk żywiołowych. Szefowa amerykańskiej Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego (FEMA) przyznaje, że ilość fałszywych informacji związanych z huraganem Milton jest największą, z jaką kiedykolwiek miała do czynienia. Z badania The Institute for Strategic Dialogue wynika, że zaledwie 33 posty zawierające fałszywe informacje dotyczące huraganu, obalone przez amerykańskie rządowe instytucje, uzyskały ponad 160 mln wyświetleń w serwisie X. W mediach społecznościowych pojawiały się także generowane za pomocą AI obrazy wskazujące na bezradność służb lub mające na celu polaryzację polityczną, co utrudniało działania służb wobec skutków katastrofy naturalnej.

Podobne zjawisko miało miejsce także w Polsce w trakcie ostatniej powodzi. Na Facebooku oszuści rozpowszechniali np. wygenerowane przez sztuczną inteligencję zdjęcie dziewczynki rzekomo porwanej przez powódź. W rzeczywistości podobna sytuacja w ogóle nie miała miejsca. – Autorzy tego oszustwa zostali zatrzymani przez służby, ale takie incydenty będą coraz powszechniejsze – wyjaśnia Jakub Witczak.

71% dorosłych Brytyjczyków ocenia, że cyfrowi giganci nie radzą sobie z zagrożeniem, jakim jest dezinformacja w mediach społecznościowych. Wynika to z badania przeprowadzonego przez YouGov

Cytat miesiąca

- Polska to najszybciej rosnąca duża gospodarka w UE, ale silniki naszego wzrostu powoli wygasają. Drugi raz do Unii Europejskiej już przecież nie wejdziemy - Andrzej Domański, minister finansów, w trakcie Igrzysk Wolności w Łodzi

Zwolnieni za darmochę

Około 30 pracowników Mety zwolniono z pracy za to, że za bony na darmowe lunche kupowali sobie pastę do zębów, proszek do prania i kieliszki do wina – podał „Financial Times”.

Kilka osób straciło posady także za dzielenie się bonami z innymi, nieuprawnionymi osobami. Pracownicy Mety, firmy będącej właścicielem Instagrama, Facebooka i WhatsAppa, mieli dostać wcześniej ostrzeżenie, żeby nie nadużywać programu benefitowego. W jego ramach mogli oni zamawiać jedzenie na Grubhub, amerykańskiej platformie oferującej jedzenie na wynos. Bony (20 dol. na śniadanie i 25 dol. na lunch) wydawali jednak na inne cele.

Rzecz dotyczy pracowników zatrudnionych w nowej siedzibie Mety w Dolinie Krzemowej. Zgodnie z regulaminem benefitowym, nie powinni oni byli kupować sobie jedzenia do domu. Tymczasem niekiedy tak robili, dzieląc się później firmowym posiłkiem z domownikami.

Jak podaje „Financial Times”, jednym ze zwolnionych pracowników jest osoba, która zarabiała rocznie 400 tys. dol. – Gdy mój mąż gotował w domu albo jadłam kolację na mieście, mój bon przepadał, dlatego postanowiłam go wykorzystać w inny sposób – usprawiedliwiała się na łamach gazety pracownica.

Podwodny święty Graal

Zatopiony trzy wieki temu przez Brytyjczyków u wybrzeży Kolumbii hiszpański galeon San José został okrzyknięty przez BBC najcenniejszym wrakiem świata, a nawet podwodnym Święty Graalem. Brytyjska stacja cytuje specjalistów, którzy nazywają zatopione kosztowności „największym skarbem w historii ludzkości”. Wiadomo, że na pokładzie statku znajdowały się złoto, srebro i szmaragdy warte miliardy dolarów. Spór o to, kto ma prawo do wraku, od lat toczą ze sobą Hiszpania i Kolumbia, a także USA.

Obecnie sprawa jest rozpatrywana przez Stały Trybunał Arbitrażowy w Hadze. Przyczyną jest to, że kilka lat temu amerykańska firma Sea Search Armada ogłosiła odnalezienie wraku. Konflikt komplikuje dodatkowo fakt, że roszczenia do skarbu zgłaszają także przedstawiciele rdzennej ludności Ameryki. – Zatopione skarby pochodziły z boliwijskiej kopalni w Potosí, więc ten ładunek należy do naszej społeczności – mówi BBC Samuel Flores, przedstawiciel ludu Qhara Qhara.

Część historyków twierdzi z kolei, że wrak w ogóle nie powinien być wydobywany. Przypominają, że San José jest swoistym cmentarzem – gdy zatonął, zginęło w nim ok. 600 osób.

Wygrana

Renáta Kellnerová najbogatsza kobieta Czech i Europy Środkowej - Spekuluje się, że ma mocniej wejść na polski rynek, być może nawet kupując od Amerykanów stacje TVN

Przegrana

Paulina Hennig-Kloska ministra klimatu - Podczas spotkania z dziennikarzami przyznała, że system kaucyjny nie jest gotowy do wejścia w życie

Liczby miesiąca

4,9 proc. swoich dochodów oszczędzają Polacy

15,4 proc. dochodów odkładają mieszkańcy strefy euro

21,2 proc. dochodów odkładają Niemcy

17,8 proc. oszczędzają Czesi

Kontrowersja miesiąca

Warszawscy radni podnieśli cenę noclegu w stołecznej izbie wytrzeźwień do 437 zł. To tyle co bardzo dobry hotel. Według radnych rzeczywisty koszt spędzenia nocy przy Kolskiej jest wyższy i wynosi ponad 600 zł.

My Company Polska wydanie 11/2024 (110)

Więcej możesz przeczytać w 11/2024 (110) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ