Moim teatrem jest cała Polska

Spektakl teatru Wydział Produkcji
Spektakl teatru Wydział Produkcji / Fot. materiały prasowe
Spektakl to równanie o wielu niewiadomych. Przedstawienie, które dziś jest niewypałem, za kilka lat może się okazać strzałem w dziesiątkę – mówi Karol Bytner, twórca i właściciel prywatnego teatru Wydział Produkcji.

Da się zarobić na prywatnym teatrze?

Da się, pod warunkiem że dobrze zna się rynek, a najlepiej jak już się jakiś czas na nim funkcjonuje. Natomiast, gdyby ktoś chciał teraz zaczynać od zera, szczerze bym odradzał.

Dlatego że się pan boi konkurencji?

Dlatego że to trudny i wymagający biznes. Bardziej niż kiedyś. Gdy wiele lat temu zaczynałem swoją przygodę ze sceną, pod wieloma względami było łatwiej.

Dawno pan zaczynał?

Do pierwszej pracy w teatrze poszedłem, mając 16 lat, więc – jakkolwiek liczyć – to już 28 lat. Przez ten czas nauczyłem się, że ten biznes to nie tylko biznesplan i tabelka w Excelu, ale też relacje z ludźmi, znajomość artystów itp. Jeśli się to połączy, można zamortyzować projekty i zarabiać na następne.

A dlaczego kiedyś było łatwiej zaczynać?

Rynek bardzo dojrzał, co ma, oczywiście, dobre strony. Ale przez to trudniej jest na niego wejść. Przed laty w każdym mieście był inny organizator spektakli, z każdym było się więc trzeba oddzielnie dogadywać, ogólnie były nerwy. Te podmioty czasem zresztą dość bezpardonowo wchodziły sobie w drogę, zrywano sobie plakaty, zaklejano afisze, podbierano ulotki reklamowe. Czasami przypominało to przedszkole, marzyłem, żeby kiedyś był jeden duży organizator, który zapewni mi w całej Polsce ten sam standard pracy. I to marzenie się spełniło. Dla nowych podmiotów na rynku to może być jednak kłopot, bo taki organizator nie chce już ryzykować współpracy z nieznanymi w branży podmiotami. Skoro ma sprawdzone teatry, z którymi współpracuje od lat, to nie musi. Dlatego dziś ciężko jest wejść w ten biznes.

Opowie pan o początkach swojej działalności?

Jak już mówiłem, moje doświadczenie sięga szkoły średniej, kiedy przyjaciel zaproponował mi pracę przy oświetleniu w klubie Riviera Remont. Pół roku później koleżanka zaproponowała mi pracę przy projekcie TeART OPTY w Starej Prochowni, po kolejnych kilku czy kilkunastu miesiącach pojechaliśmy na festiwal teatralny do Chicago i tak się zaczęła moja przygoda z prywatną sceną. Przeszedłem więc przez wszystkie szczeble, od samego dołu aż do producenta.

Pana firma nazywa się Wydział Produkcji. Fizycznie nie jest to budynek teatralny.

Utarło się, że teatr to budynek, ale, oczywiście, nie zawsze tak jest. W tej chwili nie posiadam własnej sceny, choć Krzysztof Kostro, który zarządza Małą Warszawą, zaprosił mnie do współpracy i powiedział, żebym traktował jego miejsce jak swoje.

Wyjaśnijmy czytelnikom, że Mała Warszawa to świetnie zaadaptowana postindustrialna przestrzeń artystyczna na Pradze, w której znajdują się sale teatralne, wystawowe i konferencyjne.

Serdecznie zapraszam do tego miejsca, które jest wyjątkowe i ja się tam rzeczywiście świetnie czuję. Jednak w zdecydowanej większości nasz repertuar pokazujemy nie w stolicy, lecz na scenach całej...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 6/2024 (105)

Więcej możesz przeczytać w 6/2024 (105) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ