Dama z Szanghaju
Fot. Filip Millerz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 4/2018 (31)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Pomysł zrodził się ledwie rok temu, podczas podróży Magdy Gromniak do Szanghaju. – To wielkie miasto, po którym trzeba się jakoś przemieszczać. Znajomy pokazał mi tamtejszy system rowerów miejskich i namówił do ściągnięcia aplikacji – wspomina. – Zauroczyło nas, jak łatwe i szybkie jest to w obsłudze. Rowery można było parkować gdziekolwiek, tam, gdzie chcieli ich użytkownicy. To było bardzo wygodne rozwiązanie. Uzależniłam się od niego i postanowiłam, że podobny system stworzę w Polsce.
Szycie na miarę
W maju zeszłego roku, tuż po powrocie do Warszawy, zabrała się do działania. Najpierw był rekonesans rynku. Magda zrobiła sondaż wśród znajomych i „znajomych znajomych”, przeanalizowała też raport Europejskiej Federacji Rowerowej na temat upodobań mieszkańców UE, z którego wynikało, że w naszym regionie Europy chętniej korzysta się z rowerów miejskich niż na Zachodzie. Zarówno analizy, jak i wyniki sondażu były zachęcające. Ankieta pokazała m.in., że wiele osób z radością powitałoby rozwiązanie, w którym zalogowanie się do systemu byłoby mniej czasochłonne, a przede wszystkim – gdyby nie trzeba było odprowadzać roweru do stacji dokującej, jak w przypadku działającego w stolicy od kilku lat systemu Veturilo. Magda uznała też, że jej pomysł świetnie pasuje do warszawskich realiów. Miasto jest płasko położone, przybywa w nim ścieżek rowerowych, a przy tym funkcjonował tu tylko jeden system rowerów miejskich, co na świecie jest już rzadko spotykane. Pozostało dostarczyć mieszkańcom usługę szytą na miarę wyrażanych oczekiwań.
Firma Cross Technology, właściciel marki Acro Bike, wystartowała w listopadzie 2017 r. Założyli ją, zgromadziwszy od rodziny i znajomych pół miliona złotych, Magda, jej chłopak Tyler Shi, tata Magdy Krzysztof Gromniak i jej kuzyn Zheng Shi. Bezdętkowe rowery (których nie trzeba tak często naprawiać) sprowadzili z Chin, a część kupili w Polsce. Dzisiaj po Warszawie jeździ ich ok. 800. Mają charakterystyczne czarne ramy oraz czerwone siodełka i koła. Są przeznaczone do krótkich i bardzo krótkich przejażdżek przez cały rok, np. z metra do biura, ze szkoły na przystanek, z kampusu na uczelnię. Płaci się 1 zł za każde 30 min korzystania z dwukołowca. Zgodnie z wygodnym szanghajskim rozwiązaniem rowerów nie trzeba parkować na stacjach dokujących. Można je zostawiać w dowolnym miejscu, gdzie jest to dozwolone. Jedynym ograniczeniem jest to, by nie „porzucać” ich na zamkniętych osiedlach, aby inni użytkownicy mieli do nich swobodny dostęp.
Aplikacja mobilna Acro Bike działa bardzo prosto. Po ściągnięciu jej na smartfon, użytkownik się w niej rejestruje i wpłaca do swojego wirtualnego portfela 99 zł, jako depozyt, który może odebrać, jeśli przestanie korzystać z systemu i się z niego wyrejestruje. W aplikacji jest mapa pozwalająca namierzyć najbliższy rower. Wystarczy włączyć w telefonie Bluetooth. Ten, kto chce wsiąść na pojazd i ruszyć nim przed siebie, zbliża telefon do jego zamka, który otwiera się automatycznie po naciśnięciu funkcji unlock. Odstawiając rower, zamek blokuje się ręcznie.
Udany start
Przedsięwzięcie finansuje się samo (do Veturilo miasto dopłaca rocznie 10 mln zł). Magda oszacowała, że koszt nabycia danego roweru powinien się zwrócić w ciągu sześciu do ośmiu miesięcy, w ramach opłat za użytkowanie. W planach są też przychody z reklam zamieszczanych na rowerach i w aplikacji.
Przez pierwsze dwa miesiące tę ostatnią ściągnęło 5 tys. osób, a liczba regularnie korzystających klientów sięgnęła 400. To głównie młodzi ludzie, najwyżej 30-latkowie, w tym także biznesmeni i coraz liczniej – zagraniczni turyści. – Biorąc pod uwagę pogodę i liczbę naszych rowerów (w lutym było ich ok. 500 – od red.), uważamy, że jest to dobry wynik, tym bardziej że do tej pory nie promowaliśmy systemu z uwagi na koszty – zauważa Magda, która zamierza teraz wyposażyć swoje pojazdy w koszyki, bo proszą o nie klienci.
Rowery w zasadzie same sobie zrobiły reklamę, widoczne na ulicach, często na głównych placach. Było też kilka informacji w internecie, prasie, na stronach użytkowników mediów społecznościowych. Zdaniem Magdy przede wszystkim zadziałał marketing szeptany.
Jej pomysł podchwyciły już inne miasta. Do Acro Bike zadzwonili przedstawiciele kilku samorządów. Odezwały się także przedsiębiorstwa, które chciałyby, aby część rowerów młodej firmy gromadzić pod budynkami, w których mają swoje biura, aby ich pracownicy mogli wygodnie docierać nimi na lunch czy do stacji metra. Magda prowadzi rozmowy z zainteresowanymi samorządami i firmami, ale szczegółów nie zdradza.
Mówi za to o spodziewanym wzroście konkurencji. Wiosną ma się pojawić w Polsce chiński gigant Ofo. To normalna kolej rzeczy po tym, jak pierwsze wypożyczalnie przetarły u nas z sukcesem szlaki. – Mam tylko nadzieję, że ta rywalizacja nie doprowadzi do tego, że na ulicach będziemy mieli stosy rowerów, tak jak w Azji czy Londynie – martwi się Magda i wyjaśnia, że te hałdy „żelastwa” tylko zniechęcają użytkowników, nie mają również tak ważnego dla niej waloru ekologicznego. Nie chciałaby, aby mieszkańcy zwrócili się przeciwko systemowi, uznając, że prowadzi on do zanieczyszczenia i oszpecenia miasta. Uważa, że w interesie wszystkich uczestników rynku leży współpraca, aby do takiej sytuacji nie dopuścić. – Musimy pamiętać o błędach poprzedników i przy pomocy miasta stworzyć specjalne rozwiązania – przekonuje.
Humanistka z wizją
To jej pierwszy własny biznes. Nigdy wcześniej nie zarządzała też firmą. – Na papierze jestem prezesem zarządu, ale w rzeczywistości wszystkim: sekretarką, call center, mechanikiem. Wszystkiego uczę się od początku, z pomocą kursów online i znajomych – wyjaśnia i cieszy się, że pracuje w zgranym zespole, z osobami pełnymi entuzjazmu, które godzą się z tym, że, jak to w startupie, na razie nie zarabiają zbyt wiele. Odciążają ją w codziennych obowiązkach, np. związanych z finansami, które dla niej są „czarną magią”.
Z Londynu, gdzie studiowała anglistykę na Uniwersytecie Westminster, przeniosła się do Holandii. Tu, na Uniwersytecie w Maastricht, zdobyła tytuł magistra w dziedzinie mediów. Potem pracowała w Amsterdamie, w firmie zajmującej się prawami autorskimi w muzyce i w przedsiębiorstwie specjalizującym się w kuponach promocyjnych. – Nie czułam jednak, że się rozwijam. Ale wyjechałam razem z moim chłopakiem do Szanghaju. On pracował, a ja zwiedzałam miasto. Gdy wpadliśmy na pomysł na rowery, bez żalu porzuciliśmy dawne życie i przeprowadziliśmy się, ku mojej radości, do Polski.
Dziś ma ogromną satysfakcję, gdy widzi kogoś na rowerze Acro Bike. – To jest bardzo fajny rodzaj biznesu, bo czuję, że robimy coś dobrego dla innych – mówi.
Czasem bywa też nieprzyjemnie. – Jestem osobą bardzo wrażliwą, więc kiedy dotyka nas hejt w sieci, np. ktoś pisze, że zbieramy dane, którymi potem będziemy handlować, albo żebyśmy „zabierali ten złom”, przejmuję się tym i jest mi przykro. Lecz jednocześnie ludzie mocno się angażują. Kiedy widzą nasz zepsuty rower, natychmiast do nas piszą, przesyłają zdjęcia lokalizacji. Dzięki temu możemy od razu wysłać go do serwisu. To, że są tak pomocni, jest bardzo pozytywne, dodaje nam skrzydeł – uśmiecha się Magda.
Magda Gromniak
Prezes warszawskiej firmy Cross Technology zajmującej się wynajmem rowerów miejskich.
Skończyła anglistykę w Londynie i studia z zakresu mediów w Maastricht.
Jej największą pasją jest sport, a zwłaszcza narciarstwo, bieganie i gra w squasha. Interesuje się także kolejnictwem. W Maastricht jej praca magisterska dotyczyła londyńskiego metra. W stresujących okresach pochłania kryminały.
Pochodzi z Warszawy.
Więcej możesz przeczytać w 4/2018 (31) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.