Jesteśmy na czele rewolucji
Dominika Stobiecka / Fot. materiały prasoweCo uważasz za swoje pierwsze prawdziwe zetknięcie z przedsiębiorczością i poważnym biznesem?
Wychowałam się w domu, w którym codziennie przy kolacji rozmawiało się o pracy – rodzice otwarcie dzielili się doświadczeniami i najróżniejszymi historiami. To najlepszy kurs przedsiębiorczości, jaki mogłam odbyć, bo mama i tata mieli naprawdę ciekawe kariery.
Zaszczepili w tobie gen przedsiębiorczości?
Jako nastolatka nie sądziłam, że będę rozwijała własną firmę, zdecydowanie bardziej ciągnęło mnie w akademickie rejony. Sporo czasu spędziłam na studiach, a następnie rozpoczęłam karierę w bankowości – m.in. pracowałam jako analityk ds. makroekonomii w Europejskim Banku Centralnym.
Czym więc skusił cię świat biznesu?
Problemami dotyczącymi regulowania krypto. W pewnym momencie dostrzegłam pewne problemy, których potrzeba rozwiązania stała się wręcz moją obsesją. To fascynujące zajęcie – wszystkie zagadnienia musisz dokładnie rozgryźć, rozłożyć na czynniki pierwsze. Różnica między nauką a biznesem jest taka, że w świecie nauki po rozwiązaniu problemu otrzymujesz dyplom, tymczasem biznes daje ci sprawczość.
Rynek krypto zmienia się niezwykle dynamicznie, pracując w Europejskim Banku Centralnym nie byłabym w stanie tak szybko reagować. Przejście ze ściśle regulowanego sektora bankowego do znacznie słabiej kontrolowanego sektora krypto okazało się bardzo ciekawym doświadczeniem. Założeniem Toku od początku było kreowanie trendów, walka o niezbędne regulacje.
Wielu founderów powtarza, że praca w korpo przed założeniem własnego startupu jest koniecznością z dwóch powodów. Po pierwsze, można poznać od podszewki pewne procesy i zasady, jakimi rządzą się największe organizacje. Po drugie, po staniu się trybikiem w korpomaszynie, szybko orientujesz się, że nie odpowiada ci taka kariera.
Pójście pod wiatr jest w pewnym sensie wpisane w życiorys startupowca. Ja dosyć szybko zorientowałam się, iż korporacja nie jest światem, w którym chcę spędzić najbardziej produktywne lata swojego życia. Szybko awansowałam, pracowałam w różnych miejscach na świecie, można powiedzieć, że osiągnęłam osobiste maksimum na korporacyjnej ścieżce kariery. Jako bardzo młoda osoba często wyobrażałam sobie, że praca w banku inwestycyjnym jest szczytem marzeń, więc kiedy już się na niego wspięłam, zaczęłam działać na większym luzie.
Czy z perspektywy czasu uważasz, że któryś z twoich zawodowych epizodów był niepotrzebny?
Niczego w życiu nie żałuję. Oczywiście patrząc z dystansem, kilka razy podjęłabym inne decyzje dotyczące rozwoju Toku, jednak wychodzę z założenia, że każdy błąd jest niezbędną lekcją budującą twoje doświadczenie. Gdybym spędziła dziesięć lat w korporacji, być może miałabym dla ciebie inną odpowiedź.
Jak wyobrażenia, jakie miałaś o prowadzeniu własnej firmy wypadły w konfrontacji z rzeczywistością?
Pierwszy rok działalności spółki wspominam jako ciągłe eksperymentowanie. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy, co budujemy – wydawało się nam, że mamy dostateczną wiedzę, jednak klienci i rynek regularnie weryfikowali nasze pomysły. Dzięki tym pierwszym miesiącom nabrałam pokory, to w biznesie ważna cecha. Nigdy natomiast nie miałam poważnego kryzysu...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 7/2024 (106) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.