Zbrodnia pod orłami

Dom pod orłami
Bank pod Orłami, gdzie doszło do napadu. Dziś ma tu siedzibę Krajowa Rada Spółdzielcza. Fot. Nac-gov.
Sprawców najgłośniejszego napadu na bank w PRL oficjalnie nigdy nie udało się ustalić. Wiele wskazuje na to, że szef gangu przed karą ukrył się… w więzieniu.

To był najgłośniejszy napad w powojennej Warszawie. Wiadomo, że sprawców było dwóch. We wtorek, dwa dni przed Wigilią 1964 r., napadli oni na konwój przewożący utarg z Centralnego Domu Towarowego do filii NBP mieszczącej się w centrum miasta, w ekskluzywnym Domu Pod Orłami.

Jednego konwojenta zastrzelili, drugiego ciężko zranili. Ukradli wielki wór z pieniędzmi, w którym była równowartość 700 ówczesnych miesięcznych pensji. 

Wór z pieniędzmi

Około godz. 18.30 dyżurny stołecznej milicji major Topolski słyszy przez telefon nerwowy głos Andrzeja Olszewskiego, dziennikarza „Kuriera Polskiego”. – Słychać strzały. To zapewne napad na bank! – mówi podenerwowany redaktor. Siedziba jego redakcji mieści się na Jasnej, z jej okien widać okolice banku.  

Odległość z Centralnego Domu Towarowego (dziś sklep „Smyk”) do Banku pod Orłami (nazywanego tak z powodu imponujących rzeźb ptaków wieńczących narożniki dachu) to jakieś 400 m, kilka minut pieszo. Jednak gigantyczny utarg (tym razem 1  255 500 zł) przewożony jest każdego wieczoru furgonetką. Tego dnia głównej kasjerce Jadwidze Michałowskiej towarzyszą dwaj strażnicy: Stanisław Piętka (dźwiga ośmiokilogramowy wór z pieniędzmi) oraz Zdzisław Skoczek (ma broń). Na schodach banku do Piętki podchodzi mężczyzna, który przykłada mu do piersi pistolet i strzela, następnie wyrywa worek i ucieka. W tym czasie drugi sprawca zabija konwojującego Skoczka. Kasjerce udaje się uratować, bo się chowa za służbowym samochodem, cudem unika kuli, która uszkadza karoserię auta. 

Trudno ustalić, jak i którędy bandyci uciekają z miejsca zdarzenia. Według świadków mogli to zrobić, wbiegając do zaparkowanej niedaleko budynku filharmonii szaroniebieskiej warszawy. Ale byli też tacy, którzy widzieli złodziei uciekających wśród rusztowań budujących się sklepów Wars i Sawa. 

„Trudno opisać chaos tuż po napadzie. Po placyku biegali ludzie, trąbiły klaksony aut. Z okien redakcji »Kuriera Polskiego« wychylali się pracownicy, wskazywali, wołając: – Tam uciekli!” – relacjonuje nazajutrz w „Sztandarze Młodych” Aleksander Jałosiński, fotoreporter i przypadkowy świadek zdarzenia.

Paradoksalnie tłum ludzi tuż przed świętami w centrum Warszawy nie ułatwia dokładnego ustalenia przebiegu zdarzeń. Świadkowie zadeptują ślady, podnoszą z ziemi łuski, zostawiając na niej swoje odciski. 

Najbardziej szczegółowo sprawę zrelacjonuje po latach Przemysław Semczuk, autor wydanej w 2013 r. książki „Czarna wołga. Kryminalna historia PRL”. Jako że sprawę będzie badał już w wolnej Polsce, skorzysta z dostępu do akt IPN.  Napisze: „Przyjechały karetki pogotowia. Jedna z nich zabrała ciało Skoczka, druga – ciężko rannego Piętkę, który będąc w szoku, uciekł aż na drugie piętro banku. Z minuty na minutę przybywało radiowozów. Nikt jednak nic zatrzymał kilku samochodów parkujących w chwili napadu na placu. Po prostu odjechały. Milicjantom udało się tylko wyłapać z tłumu przechodniów kolejnych 15 osób, które widziały strzelaninę. Cenna była każda minuta, więc przesłuchiwano ich na gorąco, na ulicy. Ale to rodziło konflikty wśród samych mundurowych”. 

Już na drugi dzień po napadzie minister spraw wewnętrznych Mieczysław Moczar powołuje dwie grupy operacyjne: jedną w komendzie głównej, drugą w stołecznej MO. Sprawa otrzymuje kryptonim P-64.

W prasie ukazują się portrety pamięciowe napastników, udaje się ustalić, że jeden z nich jest niski, drugi bardzo wysoki. Początkowo, żeby nie tracić czasu, śledczy przesłuchują świadków w redakcji „Kuriera Polskiego”, na ulicach stolicy trwa obława. Milicjanci wykonują nawet...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 11/2023 (98)

Więcej możesz przeczytać w 11/2023 (98) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie