Wybory 2019. Poznaj opinie czołowych ekonomistów o propozycjach komitetów wyborczych

fot. Adobe Stock
fot. Adobe Stock 13
Do wyborów zostało już tylko kilkadziesiąt godzin. Specjalnie dla czytelników mycompanypolska.pl zapytaliśmy znanych ekonomistów o ich opinie na temat najlepszych i najgorszych postulatów komitetów wyborczych, a także o ich propozycje co do rozwiązań, któ

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Do wyborów zostało już tylko kilkadziesiąt godzin. Specjalnie dla czytelników mycompanypolska.pl zapytaliśmy znanych ekonomistów o ich opinie na temat najlepszych i najgorszych postulatów komitetów wyborczych, a także o ich propozycje co do rozwiązań, które należałoby wprowadzić w Polsce.

---

 

Aleksander Łaszek, główny ekonomista, Forum Obywatelskiego Rozwoju

Najciekawszą propozycją wyborczą jest dla mnie system dopłat do miejsc pracy przygotowany przez PO. Mamy duży problem z wciągnięciem na rynek pracy osób gorzej wykształconych. Firmy w takich przypadkach często unikają umów o pracę, proponując umowy cywilnoprawne bądź inne alternatywy, w tym wprowadzenie pracowników do szarej strefy. To rozwiązanie zwiększa atrakcyjność umów o pracę, jednocześnie wciągając na legalny rynek pracy osoby bierne.

Z drugiej strony dla firm zatrudniających wysokiej klasy specjalistów problemem jest zniesienie 30-krotności ZUS, które de facto oznacza, że place powyżej niecałych 6 tys. zł netto będą obłożone w 52% podatkami i składkami. Dla małych firm z biedniejszych regionów kraju problemem będzie wzrost płacy minimalnej. O ile jestem przeciwnikiem wspierania mało wydajnych firm, które są tylko nastawione na trwanie, to takie administracyjne podbijanie im kosztów też jest błędem.

 

Ciekawą propozycją, która padła ogólnikowo w programie PO, jest kwestia reformy systemu podatkowego. Trzeba po pierwsze ujednolicić podstawę opodatkowania i ozusowania, po drugie obniżyć opodatkowanie pracy.

---

Piotr Palutkiewicz, ekspert, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

 

 

Na pochwałę zasługuje nie obietnica, ale działanie rządzących w zakresie uproszczenia prawa prowadzenia działalności gospodarczej oraz jej opodatkowania. Niestety w trwającej kampanii wyborczej, nawet obietnice zmian w tym zakresie nie są akcentowane przez podmioty aspirujące od objęcia władzy. Wręcz przeciwnie, debata polityczna toczy się w kierunku „kto da więcej”, czy zwiększy poziom aktywności państwa w gospodarce. Nawet idąc tym kierunkiem, często pomija się tematykę usprawnienia już działających instytucji. Jedynie część podmiotów podejmuje w kampanii istotny temat usprawnienia funkcjonowania służby zdrowia (choć w tym przypadku należy bardziej rozmawiać o jej naprawie), edukacji, czy administracji publicznej. Rzadko jednak plany polityczne stanowią potrzebną zmianę systemową.

 

Największe obawy ze strony przedsiębiorców budzą obietnice bezprecedensowej podwyżki wynagrodzenia minimalnego. Hasła te są ogłaszane przez partie identyfikujące się zarówno z lewicą, jak i prawicą. Najbardziej bezprecedensowe są zapowiedzi Prawa i Sprawiedliwości. Nawet jeśli optymistycznie założymy, że wzrost wynagrodzeń w gospodarce do 2023 roku włącznie, utrzyma roczną dynamikę na poziomie ok. 7 proc., to na koniec ewentualnej drugiej kadencji rządów PiS znajdziemy się w sytuacji, w której minimalne wynagrodzenie za pracę będzie stanowiło równowartość ponad 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Zgodnie z danymi OECD za 2017 rok, nie istnieje żadne państwo członkowskie Organizacji, które cechowałoby się analogiczną relacją pensji minimalnej do przeciętnego wynagrodzenia. Dla przykładu – we Francji wynosi ona 50 proc., w Niemczech 43 proc., na Węgrzech 40 proc. Średnia dla OECD to ok. 41 proc.

 

Nie ulega wątpliwości, że propozycja PiS w zakresie wzrostu wynagrodzenia minimalnego to ogromny eksperyment. Bezprecedensowe ma być bowiem zarówno tempo, jak i skala jej wzrostu. Niestety, taka ingerencja państwa w gospodarkę zakończy się wzrostem inflacji, zwiększeniem poziomu szarej strefy, upadkiem firm osiągających niską rentowność, a w konsekwencji osłabieniem wzrostu gospodarczego. Sposobu na zwiększenie poziomu realnych wynagrodzeń trzeba szukać w poprawie produkcyjności polskiej gospodarki i zmniejszenia obciążeń podatkowych pracy.

 

Najbardziej pożądanym rozwiązaniem byłaby systemowa reforma systemu podatkowego w Polsce. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców konsekwentnie postuluje likwidację wielorakich źródeł opodatkowania i oskładkowania w postaci podatków PIT, CIT, składek na NFZ, ZUS, Fundusz Pracy, czy Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Jednocześnie zwracamy uwagę na nieproporcjonalnie wysoki klin opodatkowania pracy w Polsce. W miejsce likwidowanych podatków i składek rekomendujemy wprowadzenie prostego podatku od Funduszu Płac, podatku przychodowego od działalności gospodarczej osób fizycznych, podatku przychodowego od przedsiębiorstw oraz ujednolicenie stawki VAT w wysokości 16,25 proc.

 

---

 

Piotr Arak, dyrektor, Polski Instytut Ekonomiczny

 

Najciekawsze są dwie propozycje, które można połączyć: ulga w CIT na inwestycje i stymulanta dla wzrostu wynagrodzeń. Na ogólną liczbę ok. 16,4 mln zatrudnionych w gospodarce narodowej – ok. 14 proc. otrzymuje płacę minimalną, która w kolejnych latach ma wzrastać szybciej niż dynamika wynagrodzeń i osiągnąć poziom 4 tys. zł w 2024 r. Według Wieloletniego Planu Finansowego państwa, kontynuacja poprawy sytuacji na rynku pracy sprzyjać będzie wzrostowi wynagrodzeń. Polska w ostatnich latach miała wzrost wynagrodzeń na poziomie 6 proc., gdy przykładowo w Czechach rosły one średniorocznie w tempie 11 proc. Jest wiele argumentów za tym, że wzrost wynagrodzeń stymulowany przez płacę minimalną przełoży się na wyższą konsumpcję i produktywność. Ryzykiem jest oczywiście koniunktura globalna, brexit i wojna handlowa USA-Chiny, ale negatywne efekty może mitygować ulga inwestycyjna podobna do tego, co wprowadzono w Estonii. Ten mały kraj jest jednym z liderów pod względem inwestycji prywatnych w Unii w relacji do potencjału gospodarczego. Dzięki temu mixowi udałoby się zmaksymalizować dwa czynniki wpływające na wzrost gospodarczy – konsumpcję i inwestycje.

 

Do trzech razy sztuka? Takie pytanie rodzi kampanijny pomysł, aby przekazywać rodzinom 50 tysięcy złotych na wkład własny do zakupu mieszkania. Rzeczywiście: sytuacja mieszkaniowa w Polsce jest zła – należymy do państw UE, w których największy odsetek ludności zajmuje przeludnione mieszkania. Nie zmienią tego jednak dopłaty dla rodzin. Sprawdziliśmy to już przy programach „Rodzina na Swoim” i „Mieszkanie dla Młodych”. Stymulowały wzrost cen, wspierały tylko część Polaków (wcale nie najbardziej potrzebujących) i generowały efekty zewnętrzne, np. kosztowne rozlewanie się miast na przedmieścia. Nie warto ponawiać tych błędów. Czas oddziaływać na strukturę rynku, np. oferując zachęty do inwestowania w sektor budownictwa czynszowego, a także wspierać inwestycje samorządów w mieszkania komunalne.

 

Sytuacje przedsiębiorców poprawiłoby proste i niskie opodatkowanie zwłaszcza dla MŚP i promocja obrotu bezgotówkowego.  Zapowiedziane jest bardzo pozytywnie przeze mnie oceniane kilkukrotne podniesienie opodatkowania ryczałtem limitu przychodowego dla każdego małego biznesu. Skorzystałoby na tym kilkaset tysięcy rodzimych firm. Nie miałbym też przeciwko, gdyby rodzinne firmy rozliczały się na odrębnych zasadach, tak jak działa to we Włoszech. Jestem też za działaniami, które poprawiają wygodę i bezpieczeństwo klientów. W końcu to dzięki nim firmy mogą rosnąć. Co można by więc zrobić? Promować obrót bezgotówkowy, wprowadzić obowiązek posiadania terminali płatniczych z ulgą podatkową na instalację i obsługę, czy choćby sprawić, że potwierdzenie przelewu byłoby podstawą reklamacji, a nie tylko paragon jak dziś. Dodatkowo należałoby rozważyć ograniczenia obrotu gotówki także między firmami np. we Francji limit ten wynosi 1 euro, a w Polsce to 15 tys. zł.

 

 

 

---

 

Jeremi Mordasiewicz, doradca zarządu, Konfederacja Lewiatan

 

Za szczególnie korzystne dla gospodarki uważam zwolnienie z podatku części zysku pozostającej w przedsiębiorstwie i służącej jego rozwojowi a opodatkowanie jedynie części zysku przekazywanej inwestorom. Takie rozwiązanie sprawdziło się w Estonii. Uważam, że korzystne byłoby również premiowanie obniżeniem stawki CIT przedsiębiorstw, które rozwijają się szybciej od przeciętnej. Dzięki temu kapitał pozostawałby w firmach najbardziej efektywnych. Potrzebujemy nie tylko więcej inwestycji, ale również zwiększenia efektywności inwestycji. Obecnie niższą stawką premiujemy małe firmy, które najczęściej cechuje niższa produktywność, a to sprzyja nieefektywnej alokacji kapitału i pracy i hamuje proces konsolidacji przedsiębiorstw. Tymczasem polska przedsiębiorczość jest nadmiernie rozdrobniona co utrudnia rozwój. Bardzo korzystne byłoby również odpartyjnienie spółek z udziałem skarbu państwa poprzez zmianę zasad rekrutacji zarządów i rad nadzorczych. Spadek wartości np. spółek energetycznych i wzrost cen energii jest w znacznej części rezultatem ich upartyjnienia.

 

Za najgroźniejsze uważam zwiększanie transferów do osób niepracujących. 13-ta i 14-ta emerytura pochłonie 17 mld zł, zwolnienie emerytów z podatku dochodowego kosztowałoby 30 mld zł. Oczywiście taki wzrost wydatków trzeba zrównoważyć zwiększeniem opodatkowania osób pracujących, co osłabi motywację do pracy a wzmocni motywację do emigracji. Tymczasem już obecnie udział osób aktywnych zawodowo w naszym kraju jest znacznie mniejszy niż w Niemczech czy krajach skandynawskich. Nasze społeczeństwo szybko się starzeje, pogarsza się relacja liczby osób pobierających emerytury do liczby pracujących, powinniśmy więc promować aktywność zawodową, a nie ułatwiać bierność.

---

 

Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP

Partia rządząca proponuje mikro i małym przedsiębiorcom podniesienie limitu przychodów, podatek przychodowy zamiast podatku CIT, likwidację PIT-u (na razie dla osób do dwudziestego szóstego roku życia), Lewica proponuje wprowadzenie emerytury obywatelskiej, a Koalicja Polska likwidację opodatkowania emerytur. Każda dziś partia w programie ma rozwiązania Centrum im. Adama Smitha. Były to przykłady niebudzące wątpliwości co do źródła pochodzenia. Konfederacja również czerpie z z naszego intelektualnego i merytorycznego trzydziestoletniego dorobku. 

Gdyby każda z tych partii wprowadziła tylko powyżej wymienione rozwiązania naszego autorstwa mielibyśmy w Polsce początek zmiany systemowej. Wspólnym mianownikiem wypracowywanych rozwiązań jest oszczędność czasu obywateli. Wprowadzenie emerytury obywatelskiej, która jest finansowana wprost z budżetu jak emerytury, sędziów, prokuratorów i wojskowych nie wymaga wpłacania składek do wypłacania emerytur, a tym samym kosztownego systemu informatycznego tylko papierowy spis wyborców. Podatek PIT jest ustawową fikcją. Formalnie płaci go kilkanaście milionów. W praktyce jak nieliczni, bo za ponad 10 milionów emerytów i rencistów oraz milionową rzeszę pracowników aparatu państwa płaci rząd, a za resztę zatrudnionych przedsiębiorcy.

Częściowa na razie likwidacja podatku PIT ogranicza mitręgę i społeczną stratę czasu. Podobnie jest z innymi wymienionymi rozwiązaniami. Wprowadzenie ich to miliardy godzin oddane Polakom do ich dyspozycji.

Partie nie mają całościowego programu zaoszczędzenia Polakom czasu, który w przeciwieństwie do straconych pieniędzy nie da się odzyskać. Nie najbliższe, ale kolejne wybory wygra może ta formacja, która zwróci obywatelom ich własny czas, dziś marnowany przez biurokratyczne poddaństwo.

ZOBACZ RÓWNIEŻ