Reklama

Słuchać nie jest łatwo

Fot. materiały prasowe
Fot. materiały prasowe
Podobno wiele problemów młodych ludzi bierze się stąd, że nie ma kto ich wysłuchać. Miałby to być efekt zapracowania rodziców i ich przemęczenia. W najgorszym wariancie byłby to efekt zimnej obojętności rodziców, którego najwybitniejszymi przedstawicielami byli mama i tata Winstona Churchilla.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2022 (78)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Reklama

Zachowało się sporo listów młodego Winstona, który płaczliwie błagał mamę o odwiedzenie go w szkole. Ale ta wolała prowadzić życie towarzyskie niż błąkać się po internatach. Z kolei ojciec, sir Randolph, omijał miejsce nauki syna, nawet jeśli miał w pobliżu spotkanie wyborcze. I bezwzględnie żądał, by ten się nie mazgaił oraz dał mu spokój.

No cóż, zimny chów pewnie ma się dobrze i dziś, w naszych ździebko nadopiekuńczych czasach. Ale prawda jest też taka, że w pewnym wieku, gdzieś tak pod koniec podstawówki oraz na początku liceum, dzieci – jakby to ująć – strasznie ględzą.

Ja np. w latach 80. ubiegłego wieku zanudzałem moją matkę opowieściami o zespołach sceny rockowej i alternatywnej. Pamiętam jej umęczoną twarz po przyjściu z pracy i pełne cierpienia spojrzenie, gdy próbowałem ubogacać ją co ważniejszymi dla mnie tekstami piosenek. No cóż, chyba nie miałem daru opowiadania (nawet na pewno nie!), bo temat nigdy jej nie porwał, a często moje perory prowadziły jedynie do ataku chrapania. Nic więc dziwnego, że gdy potem działo się w moim życiu to i owo, jakoś nie bardzo chciało mi się jej zwierzać. To chrapanie bolało.

Z kolei mój syn, w okolicach szóstej klasy podstawówki, oszalał na punkcie mitologii nordyckiej. Oszalał tak bardzo, że postanowił napisać własną powieść fantasy opartą o realia tego świata. Świetnie! – powiecie. Co za zdolne dziecko – powiecie. Trzeba je wspierać – powiecie. W teorii tak. Ale w praktyce oznaczało to wysłuchiwanie monumentalnych, wielopiętrowo zapętlonych monologów zawierających nieprawdopodobną liczbę szczegółów. Szczęśliwie dla mnie, jakimś cudem młody za słuchacza obrał swoją matkę, czyli moją żonę, więc jedynie z oddali dochodziły do mnie drobiazgowe wyliczania zaklęć, szczegółów broni oraz detale rynsztunku głównych bohaterów. – Piekło składa się ze szczegółów – jęknęła kiedyś do mnie cicho moja umęczona małżonka. W każdym razie od tej pory uczymy naszego potomka sztuki syntezy, ale on upiera się, że dobra relacja musi być zatopiona w drobiazgach, jak hummus w oliwie. Dobre jest to, że przeszło mu z mitologią nordycką (naprawdę ponure nudy) i zapałał miłością do historii starożytnej. W tej dziedzinie chętnie biorę rozważania o wyższości legionu nad falangą na własną, nieopancerzona klatę.

Ale są znacznie gorsze wypadki. Na przykład dobry kolega naszego syna, z którym czasem jeździmy na wakacje, potrafi mówić właściwie na jeden temat. Kilku gier, w które pasjami tłucze na smartfonie z absolutnym obłędem w oku. Wszelkie próby zmiany tematu skazane są na niepowodzenia, a szczególarz z niego nie gorszy niż nasz pierworodny. Dobrze, że chłopak nie jest zbyt empatyczny, bo chyba kiepsko zniósłby nasze wewnętrzne wycie wywołane jego tyradami na temat sztuczek, postaci i zawiłości taktycznych składających się na Crash Royal.

W każdym razie w powodzi tych słów naprawdę można przegapić coś istotnego. Tak jak to się przydarzyło pewnemu ojcu z serialu „Bogaci bankruci”, któremu syn nagle wyznał, że kocha swoją kuzynkę. – Też cię kocham synu – odparł automatycznie ojciec. I szczerze mówiąc, sądzę, że taka historia mogłaby się przytrafić i mnie.

My Company Polska wydanie 3/2022 (78)

Więcej możesz przeczytać w 3/2022 (78) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

Reklama
Reklama
Reklama