Nie tylko tania praca
materiały prasoweNiektórzy twierdzą, że Polskę wciąż można podzielić na tę A i B: jedna dynamicznie się rozwija i przyciąga inwestorów, a drugiej bliżej do stagnacji. Faktycznie, na wschodzie kraju brakuje spektakularnych inwestycji, jak fabryki z branży motoryzacyjnej, jakich wiele znajdziemy na Śląsku i w Wielkopolsce. Nie uświadczymy też centrów dystrybucyjnych w rodzaju tych, które zbudował na zachodzie Amazon.
Jednak zwolennicy twierdzenia o dwojakiej Polsce będą mieli rację tylko połowicznie. Część B mocno się bowiem w ostatnich latach podciągnęła, szczególnie jeśli chodzi o infrastrukturę, na którą tak patrzą potencjalni inwestorzy. Np. z naszego zestawienia (skupionego przede wszystkim na miastach liczących co najmniej 100 tys. mieszkańców) jasno wynika, że w całym kraju poprawiła się sieć dróg dojazdowych, zewsząd też stosunkowo blisko na międzynarodowe lotniska, do centrów logistycznych, często mocno się skrócił także dojazd do największych ośrodków miejskich. Pod tym względem największe zastrzeżenia można mieć do województw warmińsko-mazurskiego i podlaskiego, ale i tu szykują się zmiany: kończy się budowa dróg S7 (biegnie w okolicach Olsztyna) i S8 (prowadzi do Białegostoku, ale znacznie ułatwi też dojazd na wschodnie tereny Mazur), za kilka lat ma powstać S61 do Suwałk. Dzięki autostradzie A4 poprawił się również dojazd na Podkarpacie. Lepsza jest też w kraju infrastruktura teleinformatyczna, ale często brakuje jeszcze wysokiej klasy, nowoczesnych obiektów biurowych. Generalnie jednak, powyższe zmiany są bardzo korzystne dla rodzimych miast średniej wielkości i wielu gmin.
Do atutów wyjątkowo cenionych przez potencjalnych inwestorów należą też zasoby i stosunkowo niskie koszty pracy czy prowadzenia działalności. W naszym zestawieniu widać, że średnie miasta są i pod tym kątem w większości przyjazne: są w nich wyższe uczelnie, jest dostęp do wykwalifikowanej siły roboczej. Co ważne, mniejsze polskie firmy nie muszą w nich ostro konkurować z dużymi koncernami o dobrych pracowników, jak to ma miejsce we Wrocławiu czy Warszawie. Są też parki technologiczne i specjalne strefy ekonomiczne. Maksymalne ceny działek i średnie płace (szczególnie w „Polsce B”) są najczęściej wciąż wyraźnie niższe niż w największych ośrodkach. Co prawda, w przypadku wynagrodzeń nie jest to już różnica rzędu jednej trzeciej, jak jeszcze pięć lat temu. Problemem może być emigracja wykwalifikowanych pracowników. Tę jednak mógłby zahamować dalszy wzrost wynagrodzeń. Nie wystarczy już bowiem tworzenie nowych miejsc pracy dzięki inwestycjom.
Dobrym przykładem typowego polskiego atrakcyjnego regionu (właśnie spoza tak oczywistych, jak Wielkopolska czy Górny Śląsk) jest województwo świętokrzyskie. Ma, lub będzie miało lada moment, znakomite połączenia, drogami ekspresowymi, z Warszawą i Krakowem, a także z podradomskim lotniskiem w Sadkowie. Nie brakuje wykwalifikowanej siły roboczej, Politechnika Świętokrzyska kształci świetnych metalurgów czy robotyków, w Kielcach są też coraz lepiej funkcjonujące parki technologiczne. Płace w regionie należą do najniższych w kraju.
Tylko że Świętokrzyskie może być zarazem przykładem bolączki typowej dla województw z tzw. Ściany Wschodniej: pomimo całej swej rosnącej atrakcyjności, są one (pomijając część większych miast na ich terenie) ciągle w gronie najmniej atrakcyjnych dla inwestorów nie tylko w Polsce, ale też w UE. Główny powód? Brak odpowiedniego zaangażowania samorządów. Włodarze powinni np. umieć przygotować profesjonalne oferty inwestycyjne. Czyli takie z wizją strategiczną, pod konkretną branżę czy nawet firmę, przekonująco podkreślające wybrane atuty, z wartością dodaną, jak działania ułatwiające szybkie uruchomienie inwestycji na miarę współczesnych rynkowych wyzwań. Chodzi nie tylko o zaproponowanie atrakcyjnych, uzbrojonych działek z halami, magazynami czy obiektami biurowymi wysokiej klasy (choć i tego bardzo brakuje w ofertach), ale też o wsparcie w rekrutacji, w szukaniu możliwości szkolenia zawodowego pracowników i w tworzeniu form współpracy z miejscowymi ośrodkami akademickimi. Samorządy wielu rodzimych miast i województw mają tu generalnie dużo więcej pracy do zrobienia niż włodarze tych regionów, gdzie wykształciła się już tak poszukiwana przez inwestorów „masa krytyczna”, czyli tzw. korzyść skali i aglomeracji.
Miasta i regiony, w których masy krytycznej nie ma, mogą jednak wziąć przykład z Opola, jak budować skuteczną ofertę inwestycyjną. Kilka lat temu firma Capgemini otworzyła w nim swoje centrum świadczące wsparcie IT dla międzynarodowych klientów. Dotychczas takie centra (outsourcing IT, kadr i finansów) miała w znacznie większych ośrodkach – w Krakowie i Katowicach. Nowy, opolski, był jednak niszowy – nastawiony tylko na klientów niemieckojęzycznych. Władze Opola wykorzystały w tym wypadku atut miasta, jakim jest duża liczba odpowiednio wykształconych osób dobrze mówiących w języku Goethego. Na tym nie koniec – zrobiły też to, na czym zależało temu akurat inwestorowi: skoordynowały jego współpracę z lokalnymi deweloperami i okazały się niezwykle pomocne przy rekrutacji pracowników.
Regiony przyjazne biznesowi
Zestawienie „Regiony przyjazne biznesowi” powstało przede wszystkim na bazie ankiet rozesłanych przez nas do samorządów 39 miast mających powyżej 100 tys. mieszkańców (według GUS, na koniec 2015 r.). Ponieważ nie wszystkie samorządy odpowiedziały, sięgnęliśmy też po dane zbierane przez różne polskie urzędy, instytucje i firmy. Wśród nich były obszerny Bank Danych Lokalnych GUS, serwisy informacyjne PKP, Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, Urzędu Lotnictwa Cywilnego, Polskiej Żeglugi Morskiej, samorządowe Biuletyny Informacji Publicznej, strony www ministerstw. Dane na temat rynku nieruchomości czerpaliśmy m.in. z raportów firmy Colliers International i serwisów ogłoszeniowych.
Pobierz plik PDF z zestawieniem regionów przyjaznych biznesowi.