Musi wrócić zaufanie. Wywiad z Magdaleną Zmitrowicz

fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe 6
Przez wieki kryzysy pojawiały się regularnie. I – przy wszystkich swoich niedogodnościach – odgrywały też rolę pozytywną. Weryfikowały rzeczywistą wartość przedsięwzięć, które rozwinęły się w okresie dobrej koniunktury. Dzięki kryzysom gospodarka dokonywała samooczyszczenia – mówi prof. dr hab. Wojciech Morawski, badacz historii gospodarczej.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2020 (56)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Rozmawialiśmy kilka miesięcy temu i nikt nawet w najczarniejszych scenariuszach nie przewidywał, że sytuacja polskich małych i średnich firm zmieni się tak szybko i tak dramatycznie. Dziś ekonomiści Banku Pekao prognozują, że PKB Polski spadnie w drugim kwartale o 17,5 proc. rok do roku, a w całym 2020 r. gospodarka skurczy się o 4,4 proc.

Tak, nikt nie sądził, że coś takiego może się zdarzyć – pojawił się tzw. czarny łabędź, który diametralnie zmienił sytuację gospodarczą, ale przede wszystkim sytuację polskich małych i średnich firm, które najszybciej odczuły skutki gospodarcze pandemii. Z naszych obserwacji wynika, że w najtrudniejszej sytuacji znalazły się firmy z branż usługowej, hotelarskiej i gastronomicznej, które z dnia na dzień straciły większość przychodów. 

Polska zareagowała dosyć szybko, zamykając szkoły i wprowadzając kwarantannę. To mocno uderzyło w firmy. Niektóre branże praktycznie z dnia na dzień straciły 80–90 proc. wpływów. 

W przypadku tych branż mamy do czynienia z dużym ryzykiem braku płynności oraz istotną niepewnością co do przyszłości. Oczywiście są też firmy, które dosyć dobrze odnajdują się w nowej rzeczywistości. Ci, którzy już działali w e-commerce odnotowują wzrosty, dobrze radzą sobie firmy kurierskie, sklepy spożywcze, apteki. Jednak zdecydowana większość firm traci. Producenci odzieży czy obuwia próbują się ratować sprzedażą przez internet. Ale powiedzmy sobie szczerze – dziś konsumpcja opiera się na dobrach pierwszej potrzeby i nawet jeśli galerie i sklepy zostaną otwarte w najbliższym czasie, to nie oznacza, że ludzie będą robić tam masowe zakupy. Te poziomy konsumpcji, które notowaliśmy wcześniej nie wrócą tak szybko, najpierw musi wrócić zaufanie w kontaktach, a to zajmie trochę czasu.

Sądzi pani, że to się może przełożyć na większe firmy?

Im dłużej, tym gorzej praktycznie dla wszystkich. Dziś mówimy, że najbardziej poszkodowane są branże turystyczna, hotelarska czy restauracyjna. To, że można zamówić jedzenie na wynos nie oznacza, że restauracja sobie jakoś radzi, bo te przychody są znacznie mniejsze. A rachunki trzeba płacić. I to są poważne wyzwania. 

Restauracje przygotowały się do sezonu, poniosły nakłady, a dziś ich biznes stoi. To powoli będzie przechodziło na inne branże, bo jak restauracja nie zapłaci czynszu, stracą właściciele nieruchomości, którzy przecież też mają swoje zobowiązania.

Dla tych firm kluczowa dziś jest więc płynność. Jeśli zaraz jej nie dostaną, będą musieli ogłaszać upadłość. Jak bank im może pomóc?

Bardzo szybko wprowadziliśmy w Banku Pekao gwarancje de minimis, które oferuje BGK. To bardzo ważny produkt, został w nim podwyższony limit gwarancji kwoty finansowania (z 60 do 80 proc.), obniżona do zera prowizja za gwarancję oraz wydłużony termin gwarancji. Do końca lutego z finansowania z gwarancją de minimis skorzystało już ponad 150 tys. polskich przedsiębiorców, którym udzielono zabezpieczonego kredytu na łączną kwotę 121,8 mld zł. Te same gwarancje wkrótce będą dostępne też dla dużych firm. 

W ramach programu EaSI (Europejski Program na Rzecz Zatrudnienia i Innowacji Społecznych) podpisujemy właśnie umowę z Europejskim Funduszem Inwestycyjnym. I tutaj mamy również do dyspozycji bezpłatne gwarancje dla mikro-przedsiębiorstw, które obejmują zarówno kapitał, jak i odsetki od kredytu. Dodatkowo wdrażana jest tarcza PFR, mam nadzieje, że wejdzie ona w życie do końca kwietnia. 

Jak ona będzie wyglądała w praktyce?

W przypadku małych i średnich firm (do 249 pracowników) to banki będą pośredniczyły w przyznawaniu subwencji. Każda firma będzie składała wniosek na stronie banku, a my będziemy to wysyłać do Krajowej Izby Rozliczeniowej, która będzie to walidowała, sprawdzając zatrudnienie i przychody. I jeśli dana firma spełnia te warunki, to PFR prześle pieniądze bezpośrednio na rachunek klienta w banku. Po roku te kluczowe wskaźniki zostaną jeszcze raz sprawdzone i jeśli firma będzie je spełniała, to może liczyć na umorzenie do 75 proc. przyznanej pomocy, a pozostała kwota jest rozkładana na raty. 

Ile czasu będzie trwało rozpatrzenie takiego wniosku?

Myślę, że bardzo mało, że będą to dni, a nie tygodnie, cały proces będzie przeprowadzany elektronicznie. To są pieniądze na utrzymanie płynności, więc też wyraźnie określono cele, na które można tę subwencję wydać. Będzie to przede wszystkim kontynuacja działalności (zakup towarów i usług), utrzymanie zatrudnienia czy częściowa spłata kredytu (do 25 proc. subwencji). Staraliśmy się też, by w przypadku najmniejszych firm, które do tej pory nie korzystały z kredytów i tym samym nie miały badanej zdolności kredytowej, by dopuścić je do tych programów wsparcia i finansowania. Wymagało to rozmów z KNF, bo nas obowiązuje prawo bankowe.

Jakie jeszcze inne programy zostały uruchomione?

Włączyliśmy się również do gwarancji Biznesmax udzielanych przez BGK. Nowością jest objęcie gwarancją stanowiącą pomoc de minimis kredytów obrotowych odnawialnych, w tym kredytów odnawialnych w rachunku bieżącym. Dotychczas gwarancje Biznesmax były dostępne tylko do kredytów inwestycyjnych. Dodatkowo w przypadku kredytu obrotowego odnawialnego wystarczy, jeśli przedsiębiorca będzie zbierał dokumenty potwierdzające wykorzystanie kredytu (np. faktury) i jedynie za ich pomocą dokumentował wydatki. Wdrażamy również zupełnie nowy program BGK – dopłaty do odsetek kredytów – będziemy o tym wkrótce informowali. 

Mamy też podpisaną bezpośrednią umowę z Europejskim Funduszem Inwestycyjnym na gwarancje w ramach programu COSME (to ramowy program na rzecz konkurencyjności przedsiębiorstw oraz małych i średnich przedsiębiorstw na lata 2014–2020 – red.). Już w grudniu podjęliśmy działania, by do tych kredytów włączyć również kredyty na rachunkach bieżących i kredyty obrotowe. Do tej pory gwarancje dotyczyły kredytów inwestycyjnych. Mamy również program ESIF SILESIA którego celem jest ułatwianie dostępu do finansowania dla mikro, małych i średnich przedsiębiorstw z terenu województwa śląskiego. Podobny program (razem z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym) działa dla województwa kujawsko-pomorskiego. I w obu przypadkach chcemy, by w ramach tych linii kredytowych wspierać nie tylko inwestycje, ale też płynność przedsiębiorstw. Tych programów jest dużo, pracujemy nad kolejnymi. W tej chwili mamy 11 pozycji. Trwają też prace, by pomóc spółkom leasingowym i faktoringowym.

Jak pani sądzi, jak ten kryzys wpłynie na polskie firmy? Będą musiały się zmienić?

Sądzę, że dojdzie do dużych zmian. Małe i mikrofirmy do tej pory bardzo mocno korzystały z dużego popytu wewnętrznego. Teraz jednak będą musiały zmienić swoje modele biznesowe i np. odważniej wychodzić na rynki zagraniczne. I mam nadzieję, że tak się stanie, bo to będzie dla nich pozytywna zmiana.

One już teraz stały się bardzo elastyczne. Wiele małych firm przeszło małą rewolucję cyfrową, przestawiając się na zamówienia elektroniczne.

Tak, to jest czas kiedy trzeba się bardzo szybko dostosowywać. Sto warszawskich restauracji zrzeszyło się i wspólnie walczą o wsparcie. Szybkie zmiany zachodzą też w firmach transportowych i spedycyjnych, które przechodzą na zamówienia online i widzą w ten sposób, co dokładnie się sprzedaje. Każda firma na swoim poziomie wprowadza dziś jakieś zmiany.

Ze wspomnianego raportu wynika, że ma szansę nastąpić dosyć szybkie i dynamiczne odbicie koniunktury. W 2021 r. prognozujecie wzrost PKB o 6,7 proc. Jest więc światło w tunelu.

Patrzymy optymistycznie, chcemy, by ten kryzys jak najszybciej się skończył i prognozujemy, że firmy i gospodarka się odbije. Polacy i polskie firmy mają w swoim DNA ogromną ilość przedsiębiorczości i wielokrotnie udowadnialiśmy, że potrafimy szybko wyjść z trudnych sytuacji. Ten kryzys jest jednak bardzo trudny i nie wiadomo, co przyniesie przyszłość, czy np. nie będzie drugiej fali zachorowań. Kolejnym problemem, który już teraz widzimy jest nadchodząca susza, która może wywołać wzrost cen żywności. To nie jest dobry scenariusz, ale my jako bank musimy patrzeć na rzeczywistość taką, jaka jest. Liczę jednak, że wkrótce te problemy będą za nami.

My Company Polska wydanie 5/2020 (56)

Więcej możesz przeczytać w 5/2020 (56) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie