Kobieta, jej płeć, wygląd i (nie)moc?
Adobe StockWchodzę na jedną z uczelni. Mam poprowadzić wykład w zastępstwie za kolegę profesora. Zajęcia dla kadry zarządzającej. Nie znam grupy, oni nie znają mnie. I kolekcjonując spojrzenia mężczyzn (ponad połowa sali) na starcie przypominam sobie początki wykładania sprzed lat. Około siedmiu minut zajmuje mi przekonanie odbiorców, że nie jestem tu z przypadku. Kończymy pięć godzin zajęć w dobrych nastrojach. A feedback jest tak dobry, że uczelnia proponuje mi kolejne zajęcia już nie na zastępstwo. Psychologia pomaga, doświadczenie hartuje, ale co z ekspertkami, które wpadają w pułapki stereotypowego spostrzegania? Co z kobietami, które nie umieją złapać balansu między sympatią a respektem? Co w końcu z nami wszystkimi, że dbając o profesjonalny wizerunek, pomijamy naukowe fakty? Oto kilka z nich. Może ustrzegą nas od pomyłek. Lub przynajmniej przestrzegą przed konsekwencjami pewnych zachowań.
Pułapka 1: Dzień dobry, jestem…
Żyjemy w epoce skracania dystansu. Recepcjonistka w hotelu, ankieter przez telefon czy rekruter podczas rozmowy o pracę na dzień dobry mówi: Pani… i tu pada imię. Bardzo często zdrobniałe. To ma uchodzić za wyraz sympatii, ale czy buduje nasze kompetencje? Imiona wzbudzają określone skojarzenia. Zdrobnienia łączymy z cechami typowo dziecięcymi, jak zależność czy niedojrzałość. Czy słyszeliście jednak, by mężczyźni przedstawiali się: Dzień dobry, jestem Jaś Kowalski? A Joasia Kowalska już tak. Chcesz być Joasią, a nie Joanną: twój wybór. Masz do tego prawo. Danuta Huebner w jednym z wywiadów dla „Wysokich Obcasów” mówiła tak: Niezależnie od tego, ile tytułów miałam i jakie funkcje pełniłam, często mówiono do mnie publicznie „Danusia”. Nigdy nie słyszałam, by o jakimś ministrze czy profesorze mówiono w ten sposób. Nie każdego można (i warto) poprawiać, ale przedstawiając się, warto pamiętać choćby o wynikach badań Doroszewicz i Krzemińskiej: poszczególne formy imienia kojarzone są z innymi cechami osobowości. W kategoriach sukcesu przykładowi Barbara, Joanna, Krzysztof, czy Andrzej są spostrzegani jako osoby bardziej etyczne, męskie, ambitne, inteligentne, pewne siebie, niezależne itp. niż osoby przedstawiające się jako Baśka, Joasia, Krzyś, Krzysiek czy Andrzejek. Forma potoczna imienia sprawdzi się za to „po godzinach”, bo jest kojarzona z cechami z wymiaru towarzyskości.
Pułapka 2: Mówić, czy nie mówić?
Na wykładach motywacyjnych kobiety zachęca się do zabierania głosu. I słusznie, bo jak ktoś nie mówi to tak, jakby go nie było. Czas włożony w uczestnictwo w życie grupy przekłada się na awans w hierarchii. Tyle że… o ile zabieranie głosu przez mężczyzn u władzy jest czymś oczywistym, o tyle kobiety zabierające głos często i długo są spostrzegane jako mniej kompetentne. I to przez obie płci. Jak obejść tę pułapkę? Mówić i słuchać, a mówiąc używać słów związanych ze wspólnotowością. Beata Szydło w kampanii 2015 do znudzenia powtarzała że chce „służyć i słuchać”. Nie rządzić, nie zarządzać. Hilary Clinton 16 lat przed nią kampanię do Senatu nazwała listening tour (objazdem słuchania). Zapewne pojawi się zaraz pytanie: czy to znaczy, że kobieta ma być zakładnikiem stereotypowej roli? Moja odpowiedź brzmi: nie, ma być świadoma szybkości, z jaką się nas kategoryzuje i odważna, by to zmieniać.
Pułapka 3: (Bez)silna atrakcyjność
Podczas prawyborów w Platformie Obywatelskiej debatę Bronisława Komorowskiego z Radosławem Sikorskim prowadzili Sławomir Nowak i Joanna Mucha. Choć oboje zadawali pytania, to pytań Joanny Muchy niewielu pamięta. W pamięć zapadają z kolei jej spódnica mini i dekolt. Mężczyźni w tę pułapkę nie wpadną, bo jak długich nóg by nie mieli i tak w krótkich spodenkach nie przyjdą. Spodnie i marynarka: z jednej strony nuda, z drugiej w tradycyjnym biznesie gwarancja bycia postrzeganym jako profesjonalny. A profesjonalna kobieta stoi przed szafą i myśli: założyć tę sukienkę, czy nie założyć? Wypada mi odebrać nagrodę dla prezes banku w mini? Może jednak koszula i spodnie? Osobom atrakcyjnym fizycznie przypisujemy inne pozytywne cechy, to klasyczny efekt aureoli. Ale ponadprzeciętna atrakcyjność może być pułapką, bo choć przykuwa uwagę, od razu wzbudza wątpliwości, czy można być tak atrakcyjną i jednocześnie kompetentną? Tysiące kobiet pokazuje, że można. Setki tysięcy gubi się, co i kiedy mogą eksponować z własnego wyglądu. Jeśli atrakcyjna blondynka taka jaka Reese Witherspoon w roli Ellen Woods przyjeżdża do Waszyngtonu cała na różowo to musi liczyć się z tym, że zostanie zaszufladkowana jako mało kompetentna osoba. Ludzie muszą mieć czas, chęci oraz wolną głowę, by cecha po cesze przeanalizować kogoś, kogo poznają. Inaczej wygrywa szybka kategoryzacja. Tytułowa Legalna blondynka 2 miała czas, by przekonać innych do swoich kompetencji. A gdy w Kongresie przemawia na rzecz ustawy o ochronie zwierząt, ma rozpuszczone włosy, a jakże, ale porzuca cukierkowy róż na rzecz bardziej stonowanego koloru marynarki. Można wejść na różowo na obronę doktoratu, nikt nie zabroni; można w sukience z napisem love lub w jeansach z dziurami negocjować nowy kontrakt w spółce paliwowej. Można, tylko pytanie, czy to zwiększa czy obniża nasze szanse? Na co kieruje uwagę? I w końcu, czy aby na pewno moda jest tak ograniczona, że wymusza skrajności: atrakcyjna i niekompetentna vs. szara i inteligentna? Jeśli decydujemy się na skrajności, trzeba mieć świadomość skojarzeń, jakie się uruchamiają i być gotową zmierzyć się z nimi.