Czapki z kosza

Marek Wisiecki
Marek Wisiecki / Fot. materiały prasowe
Co zrobić z pudełkiem po butach i wychodzoną kurtką? Większość z nas wyrzuca do kosza. Marek Wisiecki, założyciel emwuhats, do kosza rzuca tylko piłkę za trzy, a niepotrzebnym rzeczom daje drugie życie. – Nie zrobiłem biznesplanu – przyznaje. Mimo to od dwóch lat rozkręca biznes dzięki swojej intuicji.

Na instagramowym profilu emwuhats młody chłopak pokazuje swoje kolejne realizacje – streetwearową czapkę z daszkiem i kieszonką ze starej bluzy Patagonii, oryginalne torebki po pudełkach od butów Chanel… Nic się nie marnuje. Pomiędzy filmikami pokazuje porady, jak szyć, i pokazuje swoje zmagania z nowym hobby, które ma nadzieję przekuć w dochodowy biznes. 

Dzień Marka Wisieckiego zaczyna się przed świtem – zazwyczaj budzi się ok. godz. 5.00. – Siedzę w pracy od 6.00–7.00 do 12.00-13.00, potem przez resztę dnia odpisuję na wiadomości, e-maile, załatwiam jakieś biurowe sprawy, montuję materiały na social media. Każdego dnia pracuję 10 godz., czasami dłużej. Ale fajne jest to, że mogę wyjść na spacer, kiedy chcę, albo zrobić sobie wolne. Kiedyś myślałem, że praca musi być od 9.00 do 17.00, tymczasem każdy dzień może być inny – podsumowuje twórca emwuhats. 

NBA mnie nie wzywa 

Marek pochodzi z Krakowa. Jako nastolatek całym sercem chciał zostać koszykarzem. Jak się ma mamę, byłą koszykarkę Wisły Kraków, a dzieciństwo spędza między treningami a meczami, to marzenia naturalnie dryblują właśnie w tym kierunku. – To była moja największa pasja – mówi Marek. – A tak naprawdę ciągle jest, bo cały czas gram amatorsko. Ciągle mam kontakt z piłką, choć klubowej kariery nie udało mi się zrobić – dodaje.

Droga do profesjonalnej koszykówki okazała się bowiem wyboista i pełna poświęceń, których nie mógł pogodzić z innymi obowiązkami. Ale zanurzenie w świecie sportu dało mu siłę i determinację, które dziś przekuwa na projekty modowe. Być „NBA wśród zero waste” – to obecnie nadrzędny cel Marka. 

Rozwinąć skrzydła 

Kiedy odłożył koszykówkę na półkę, próbował studiów na AWF, ale ostatecznie nie ukończył kierunku. W międzyczasie pracował w różnych miejscach: od skateshopu przez lokale z fast foodem po Foot Locker – amerykańską sieciówkę z butami sportowymi. – Mogłem testować wszystkie modele. To mi się bardzo podobało, głównie ze względu na moje zamiłowanie do koszykówki i buty do tej dyscypliny. Nauczyłem się, że praca z ludźmi i odzieżą może być fajna, ale tylko do pewnego momentu – wspomina. 

Po pięcioletniej przygodzie z branżą odzieżową zrozumiał, że nie chce już być szeregowym sprzedawcą. Przeniósł się do Warszawy i rozpoczął pracę w jednej z korporacji, której był częścią przez trzy lata. Pytam zaczepnie, czy nie wolałby może wrócić do tamtej pracy. Zaprzecza i tłumaczy, że praca na etacie w korporacji była dla niego, jak przejście gry na 100 proc. - opanowane procedury, powtarzalne zadania, statystyki w Excelu, kwartalne raporty, które niczego nie zmieniały w codziennym życiu. Po dwóch miesiącach miał wrażenie, że albo awansuje, albo zrobi coś innego, bo w miejscu, gdzie jest, nie ma przestrzeni na kreatywność. Choć podobały mu się premie i stabilny system wynagrodzeń,...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 7/2025 (118)

Więcej możesz przeczytać w 7/2025 (118) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ