10 000 dronów na kartce, zero w magazynie. Umowa ws. Warmate to tylko ramy bez zobowiązań?

Zakup 10 tys. dronów Warmate „staje się faktem” informował rządowy komunikat prasowy. Jednak, jak zaznacza analityk Dawid Kamizela to tylko deklaracja chęci, ze strony rządu.
"10 tysięcy tych dronów staje się faktem."
— Dawid Kamizela (@DawidKamizela) May 15, 2025
Punktowalem to gdy takie deklaracje składała poprzednia ekipa, punktuje i teraz.
Umowa ramowa nic nie gwarantuje i nie zapewnia że wyspecyfikowany w niej "zamiar zakupu" sprzętu stanie się faktem.
To tylko deklaracja chęci. https://t.co/6CdaoDpVr5
Kamizela podkreśla, że tego typu deklaracje punktował jeszcze za czasów poprzedniego rządu. Nie zamierza więc milczeć, gdy obecny rząd składa obietnice, dobrze oceniane przez ekspertów, jednak wciąż pozostające w sferze "intencji", a nie czynów.
Czym różni się umowa ramowa od wykonawczej?
Ramówka (framework agreement) określa górny sufit: maksymalną liczbę systemów, orientacyjne widełki cenowe, horyzont czasowy (tu: do 2035 r.) i procedurę aneksów. Dopóki nie powstaną umowy wykonawcze (executive contracts) z konkretnym wolumenem, harmonogramem i ceną, wojsko niczego nie zamawia, a producent nie ma czego dostarczyć. Sam MON przyznaje, że pierwsze kontrakty wykonawcze „zostaną podpisane w najbliższym czasie”.
Warmate. Polskie drony kamikadze zmieniają oblicze wojny
Jak pisaliśmy na łamach mycompanypolska.pl dron-kamikadze Warmate waży niespełna 6 kg, osiąga 150 km/h w ataku i niesie wymienne głowice od odłamkowej po termobaryczną. Lekkość sprzętu sprawia, że może nieść go żołnierz. Zasięg 30 km gwarantuje, że pluton piechoty może samodzielnie razić czołg jeszcze zanim poprosi o wsparcie artylerii. Siła rażenia dronów kamikadze jest nie do przecenienia. System sprawdził się w Ukrainie, Turcji i w Indiach, a Polska używa go od 2017 r. przypomina portal defence24.
Umowy ramowe są oczywiście ważną częścią polityki zbrojeń. Mają też na celu odstraszanie potencjalnego wroga. Jednak jest różnica między zapasami dronów Warmate w zasobach polskiej armii, które odbiorca sobie wyobraża po przeczytaniu takiego komunikatu ze strony MON. I warto zdawać sobie z niej sprawę. Zastosowanie umowy ramowej jest uzasadnione i zdaje się, że wystarczyłoby odpowiednie i uczciwe zakomunikowanie sprawy, zamiast wprowadzania w błąd. Narracja o tym, że media nie powinny informować o takich kwestiach jest nietrafiona, gdyż wróg, nie zadowoli się komunikatami prasowymi MON i ma zaawansowane metody do sprawdzania stanu polskiego arsenału.
Po co MON-owi ramy?
- Elastyczność budżetowa – można kupować partiami, zależnie od stanu kasy i priorytetów operacyjnych,
- Ewolucja technologiczna – kolejne aneksy mają obejmować nowsze wersje (Warmate 3.0, Warmate-TL) zamiast dziś zamrażać konfigurację na dekadę,
- Presja wizerunkowa – duże liczby dobrze wyglądają w mediach w chwili podpisu, nawet jeśli realizacja się ślimaczy.
Historia uczy, ramy bywają gumowe
Jak przypomina portal Komputer Świat w 2023 r. MON podpisał ramówkę na 1400 bojowych wozów piechoty Borsuk, a dotąd zmaterializowało się 111 sztuk w jednej umowie wykonawczej. Reuters dodaje, że Polska ma umowę ramową na 486 wyrzutni HIMARS, ale negocjuje dopiero pierwsze 100. „Zaczynamy rozmowy” – zapowiedział gen. Artur Kuptel z Agencji Uzbrojenia. A najbardziej znanym przykładem będzie zamówienie na francuskie śmigłowce Caracal, które upadły za sprawą decyzji Antoniego Macierewicza, Ministra Obrony Narodowej w rządzie PIS.
Ryzyka dla przemysłu i armii
- Producent nie dostaje gwarancji odbioru, więc planowanie linii montażowej przypomina grę w ciemno – problem znany już z Huty Stalowa Wola przy programie Borsuk.
- Wojsko może zostać z łatką „papierowego tygrysa”, jeśli w 2027 r. okaże się, że realnie ma 500 dronów zamiast 5000.
- Podatnik nie zna finalnej ceny; Shephard szacuje sufit na ok. 2,2 mld zł (573 mln USD), ale każda transza będzie negocjowana oddzielnie.
Kluczowe będą dofinansowania obronności z UE
Minister Kosiniak-Kamysz podkreśla, że cykliczne zamówienia „zapewnią dostęp do najnowszych wersji systemu”, a całość wpisuje się w plan „dronizacji” armii, koordynowany od stycznia przez nowy Inspektorat Systemów Bezzałogowych. MON twierdzi też, że podział na partie zmniejsza ryzyko technologicznej „hibernacji” i pozwala wejść w programy unijnego dofinansowania obronności. Ten ostatni argument może przekonać część sceptyków.
Warmate jest bronią sprawdzoną i pożądaną, a liczba 10 000 wygląda imponująco na tle europejskich flot bezzałogowców. Dopóki jednak nie zobaczymy pierwszych przelewów i palet z dronami, mówimy o ambitnej mapie drogowej, a nie o dostawie. Jak ujął to Tomasz Dmitruk w swoim wpisie na Twitterze (X) „PR identyczny jak za poprzedniego kierownictwa MON”.