Zmiana zawsze jest możliwa
z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2022 (80)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
W latach 30. ubiegłego wieku firma Bausch & Lomb na prośbę jednego z generałów lotnictwa stworzyła specjalne oprawki Aviator z zielonymi szkłami pokrytymi powłoką antyrefleksyjną. Zapobiegały one oślepianiu pilotów przez słońce. Tak powstała marka Ray Ban. W 1941 r. Lyle Goodhue i William Sullivan, dwóch naukowców działających na zlecenie Departamentu Rolnictwa oraz Obrony, opracowało „bombę komarową” – niewielkie pojemniki sprzężonego aerozolu, które ocaliły przed malarią tysiące amerykańskich żołnierzy walczących w rejonie Indo-Pacyfiku. W 1943 r. Vesta Stoudt, matka dwóch wziętych w kamasze synów, pracująca dla Johsnon & Johnson wynalazła wodoodporną taśmę klejącą. Rok wcześniej inżynier pracujący dla Kodaka stworzył superklej, znany dziś pod nazwą kropelka. Kauczuk syntetyczny powstał w laboratoriach firm Firestone, Goodyear i Standard Oil działających na zlecenie wojska. Tę listę można by ciągnąć dalej: mikrofale (te które używacie w kuchni), koncentrat soku mrożonego, system GPS, internet, wirtualna rzeczywistość. Wszystko to wynaleziono na zlecenie armii.
Nie chcę tu gloryfikować zbrojeń i samej wojny. Pewnie wcześniej czy później te innowacje i tak by powstały, bo to potrzeba jest matką wynalazków. Faktem jest jednak, że najłatwiej jest uniknąć wojennej katastrofy, kiedy jest się do niej przygotowanym. Amerykanie i szeroko pojęty Zachód wydają setki miliardów dolarów na badania i rozwój w zakresie obronności. I nad czym pracują? Nad goglami w stylu Supermana, które niczym rentgen pozwolą patrzeć przez obiekty (na razie mają pomóc patrzeć pilotom przez burze piaskowe). Nad algorytmami pozwalającymi automatycznie rozpoznawać obiekty (np. przykryty liśćmi czołg). Czy nawet nad systemem stymulowania mózgu lekkimi sygnałami elektrycznymi, dzięki czemu żołnierz potrafi podejmować lepsze i szybsze decyzje.
Część z tych prac skończy się niczym, część połowicznym sukcesem, niektóre jednak będą przełomowe. I zmienią nasze życie. My tu w Polsce nie mamy setek miliardów dolarów, mamy za to świetnie wykształconych odważnych przedsiębiorców, którzy w ten wyścig też mogliby się włączyć. Nie mamy jednak żadnego systemu łączącego startupy i armię, który pozwalałby badać, eksplorować i tworzyć na potrzeby wojska innowacyjne technologie. Ograniczamy się do sieci państwowych spółek, które na takich ludzi patrzą – eufemistycznie mówiąc – podejrzliwie. I to jest smutne.
Ale zmiana jest możliwa, niezależnie kiedy ją przeprowadzamy. W tym numerze pokazujemy historie startupowców po 50. roku życia. I tu też uwaga. Nie chodzi o to, byś teraz rzucał wszystko, by w imię przedsiębiorczości zostać samotnym żeglarzem, który sam sobie sterem i okrętem. Nie. Istnieją niezwykle inteligentni i utalentowani ludzie, których uzdolnienia najlepiej objawiają się w roli szefa samego siebie oraz tacy, którzy rozkwitają wtedy, gdy ktoś inny martwi się bieżącą działalnością, a oni mogą skupić się na swojej działce. Rzecz w tym, że jeśli czujesz, że z jakiegoś powodu znalazłeś się po złej stronie, możesz to zmienić, nawet jeśli jesteś w połowie życia. Co więcej, fundusze inwestycyjne doceniają startupowców doświadczonych i obytych np. w strukturach korporacji. Bo im znacznie łatwiej jest zrozumieć, jak powinna działać sprawna organizacja biznesowa.
My też się zmieniamy. Oddajemy w Państwa ręce magazyn z odświeżonym layoutem i oprawą graficzną. Co prawda nie mamy 50 lat, mamy za to – co nas bardzo cieszy – oddaną, wierną i rosnącą grupę czytelników, którzy są przedsiębiorczy i chcą zmieniać i ulepszać świat. Super, że możemy być na tej drodze z Wami.C
Więcej możesz przeczytać w 5/2022 (80) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.