Szósty z braci Marx
Maciej Łuczak / fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 6/2022 (81)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Klasyków purnonsensowej komedii oraz totalnego absurdu, który zastępuje twarde prawa fizyki, było pięciu. Najsłynniejszym był Julius Henry Marx – Groucho – ale razem z nim występowali jeszcze: Chico, Gummo, Zeppo oraz najbardziej intrygujący – Harpo. W każdym z filmów grał na harfie – stąd się wziął jego pseudonim – oraz powtarzał swój gag z wyciąganiem z przepastnych kieszeni płaszcza dziesiątek najróżniejszych przedmiotów. Scenki te wyglądają dziś jak wspaniała metafora kolejnych nowelizacji Polskiego Ładu. Harpo zresztą świetnie nadawałby się na speca od podatków i reform gospodarczych. Nie mówił nic – na ekranie zawsze był niemową. Właśnie – wszak milczenie jest złotem! Często wartym więcej niż ciężka sztaba złota próby 999 wyciągana z sejfu przez prezesa NBP.
Nasz wspaniały reformator systemu podatkowego i wynalazca słowa „putinflacja” niedawno jeszcze z radością głosił: „Jest fantastyczna możliwość dla przedsiębiorców pozbycia się wszelkich tych bólów głowy dotyczących faktur, kosztów – to rozwiązanie nazywa się ryczałt”. Wielu przedsiębiorców na początku roku na nie się zdecydowało. Teraz – przy kolejnej reformie podatkowej – okazuje się, że popełnili błąd. Będą bowiem płacili wyższe podatki, ale kto mógł przypuszczać, że stawka zostanie nagle obniżona do 12 proc? Co prawda mają pojawić się jakieś rozwiązania legislacyjne pozwalające na zmianę sposobu rozliczania się z fiskusem, ale to dopiero po 1 lipca.
Tymczasem okazuje się, że bracia Marx majstrowali nie tylko przy Polskim Ładzie, ale już znacznie wcześniej w innych naszych przepisach. Chodzi o ustawę z 20 listopada 1998 r. „o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne”. Pojawia się w niej bowiem art. 8 ust. 1, z którego wynika, że przedsiębiorca nie może rozliczać się w tej uprzywilejowanej formie, jeśli uzyska przychód z prowadzenia apteki, kantoru bądź – tutaj szczególna uwaga! – handlu częściami i akcesoriami do pojazdów mechanicznych. Ta wyliczanka znowu przypomina scenę z komedii „Szczęśliwa miłość” (obok braci Marx występuje w niej Marilyn Monroe), w której z kieszeni płaszcza Harpo wyciąga kolejno: nogi manekina, wycieraczkę z napisem „Welcome”, skrzynkę na listy, saneczki i psa. Dwie pierwsze opcje wskazane w przepisie są dość trudne do realizacji. Nie zaprzątajmy sobie nimi głowy.
Przejdźmy do najłatwiejszej – akcesoria samochodowe! Nimi także Harpo ma wypchane swoje kieszenie. Biegniemy dalej. Przecież każdy może sprzedać innemu przedsiębiorcy lewą – w sensie, że nie prawą, ale też, że niekradzioną – wycieraczkę do Škody Kodiaq. Taka transakcja będzie też okazją do przypomnienia patriotycznego faktu. Wycieraczki samochodowe są wynalazkiem słynnego polskiego pianisty Józefa Hofmanna! Polak potrafi! Intelektualna refleksja musi także dotyczyć tego, czy do sprzedaż akcesoriów samochodowych przez firmę kosmetyczną lub gastronomiczną konieczne jest dokonanie zmiany wpisu w ewidencji działalności gospodarczej. Jest jednak całkiem dobrze. Uff. Zapis w CEIDG nie ma bowiem nic wspólnego z postanowieniami ustawy o ryczałcie. To dwa inne światy jak komedie z braćmi Marx i filmy Ingmara Bergmana, w których można było się zaśmiać co najwyżej z literówki w napisach końcowych. Przepisy ustawy o ryczałcie są bezwzględne. Nie mając prawa handlowania lewymi wycieraczkami samochodowymi, ale jednak sprzedając choćby tylko jedną z nich, bezpowrotnie tracimy prawo do opodatkowania swojej działalności gospodarczej ryczałtem. Miała to być surowa sankcja dla tych, którzy sprzedają opony, lusterka, akumulatory i dywaniki samochodowe. Dlaczego i o co w tym wszystkim chodzi nie wiadomo. To taki legislacyjny żarcik. Tymczasem absurdalny zapis okazał się świetnym prawnym zaworem bezpieczeństwa przed Polskim Ładem oraz idiotyzmami racjonalnego ustawodawcy. Surowa kara okazuje się w istocie bowiem nagrodą w postaci mniejszej, bo 12-procentowej stawki podatkowej.
Doradcy podatkowi – nerwowo gmerający w kieszeniach – wskazują także na inne sposoby automatycznej utraty prawa do ryczałtu. To wykonywanie dla obecnego lub byłego pracodawcy takiej samej usługi jak na etacie, wytwarzanie wyrobów objętych akcyzą, czyli alkoholu, albo zlikwidowanie firmy opodatkowanej ryczałtem i założenie nowej, która będzie już działała na skali podatkowej. Jeśli tego chaosu jednak nie przeżyjemy, co wydaje się bardzo prawdopodobne, to na pocieszenie możemy podpisać się pod pragnieniem Groucho Marxa, który wyznał: „Pochowajcie mnie na Marilyn Monroe”. Jemu się to jednak nie udało.
Więcej możesz przeczytać w 6/2022 (81) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.