Prywatne kino na Mokotowie. Test projektora Hisense C1

Projektor doskonale łączy potrzeby maniaków perfekcyjnego obrazu z mniej hardcorowymi użytkownikami.
Projektor doskonale łączy potrzeby maniaków perfekcyjnego obrazu z mniej hardcorowymi użytkownikami. / Fot. mat. pras.
Czy urządzenie takie jak projektor ma w ogóle czego szukać w niespełna 30-metrowej kawalerce? Odpowiem tak: Hisense C1 wszedł do niej z przytupem!
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2024 (108)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Im lepiej wiesz, kim jesteś i czego chcesz, tym rzadziej pozwalasz, żeby coś wytrąciło cię z równowagi – scena, kiedy postać grana przez Billa Murraya wypowiada te słowa jest jednym z wielu momentów, za które pokochałem „Między słowami”. Produkcja raczej powolna, będąca czymś zdecydowanie więcej niż zwykłą obyczajówką bądź komedią romantyczną, ponad 20 lat temu podbiła serca kinomanów na całym świecie, a dziś ma w niektórych kręgach status wręcz kultowy. Wspaniałe dzieło, idealne na każdą okazję.

Film Sofii Coppoli – całkowitym przypadkiem – był pierwszą rzeczą, jaką obejrzałem na projektorze Hisense C1. Szukałem produkcji, której dawno nie widziałem, a którą mógłbym sobie odświeżyć w warunkach zbliżonych do kinowych. Padło na „Między słowami”, choć do samego końca dzielnie walczyła z „Ona” Spike’a Jonze’a. Na Scarlett Johansson wcielającą się w sztuczną inteligencje jeszcze przyjdzie czas.

Sądzę, że to był świetny wybór z dwóch powodów. Po pierwsze, wreszcie wróciłem do tej przepięknej historii! A po drugie, akcja „Między słowami” w dużym stopniu rozgrywa się w kameralnych pomieszczeniach, dominuje ciemność, na próżno szukać rozbuchanych wizualnie ujęć – moim zdaniem to dosyć wymagające „sprawdzam” dla projektora.

I wiecie co? Hisense C1 poradził sobie z tym wyzwaniem na tyle dobrze, że nie doszedłem nawet do połowy filmu, a już pisałem do przyjaciela, jak pozytywnie zaskoczony jestem próbowanym sprzętem. Entuzjazm nie malał z czasem, a w późniejszych fazach testu zacząłem dostrzegać cechy charakterystyczne dla projektów. Parafrazując cytat otwierający ten tekst, im lepiej uświadomisz sobie charakterystykę projektora, tym lepiej będziesz w stanie wykorzystać wszystkie jego możliwości.

Witajcie w moim małym prywatnym kinie na warszawskim Mokotowie!

Z czym to się ogląda

Hisense jest jedną z najaktywniejszych marek rozpychających się w segmencie projektorów kina domowego, które z jednej strony nie drenują całkowicie domowego budżetu (choć uprzedzam, tanio w tym przypadku też nie jest), a z drugiej – oferują naprawdę nieprzeciętną jakość. Testowany przeze mnie Hisense C1 to w zasadzie urządzenie premium, co wskazuje już nawet opakowanie oraz jakość wykonania. Jeśli szukacie projektora, który latem można zabrać na działkę, by pod gołym niebem obejrzeć ze znajomymi jakiś film – należy pamiętać, aby robić to po zmroku. Natomiast jeśli marzycie o stworzeniu w mieszkaniu czegoś na wzór centrum rozrywki, nie musicie przejmować się absolutnie niczym, wręcz przeciwnie – od Hisense C1 w ogóle warto zacząć cały proces.

Jestem osobą, która niespecjalnie lubuje się w grzebaniu w ustawieniach. Testowany projektor doskonale łączy potrzeby maniaków perfekcyjnego obrazu z mniej hardcorowymi użytkownikami, chcącymi po prostu cieszyć się sporymi możliwościami w sekundy po wyjęciu sprzętu z opakowania. System Hisense Auto Magic AI samodzielnie i błyskawicznie ustawia obraz bez konieczności dopasowywania jakichkolwiek parametrów – dostosowuje geometrię oraz ostrość obrazu w sposób automatyczny. W praktyce sprawdza się to bez zarzutu, wyświetlanie obrazu na dużej białej ścianie nie było dla projektora tej klasy trudne ani razu nie musiałem ręcznie korygować ustawienia pozycji rogów ekranu.

Jak deklaruje producent, projektor laserowy C1 wykorzystuje technologię trzech laserów – czerwonego, zielonego i niebieskiego – aby uzyskać wyższy poziom wydajności kolorów, osiągając 110 proc. przestrzeni barw w standardzie BT.2020. W praktyce wygląda to fantastycznie, choć nie w każdym przypadku. Urządzenie testowałem przede wszystkim w wynajmowanej przez siebie kawalerce 28 mkw., raczej zaciemnionej. W tym przypadku kolory były niezwykle wyraziste zarówno w trakcie dnia, jak i nocą. Hisense C1 włączyliśmy jednak również w salonie większego mieszkania, w którym dominują pokaźnych rozmiarów okna. O ile po zmroku obraz był najwyższej jakości, o tyle w ciągu dnia wiele zależało od nasłonecznienia pomieszczenia. Mówimy tu jednak o typowo letnich dniach, podejrzewam, że w innych miesiącach nawet najjaśniejsze wnętrza można w mniejszym lub większym stopniu zaadaptować na salę kinową.

Hisense C1 pozwala regulować wielkość ekranu od 65 do nawet 300 cali. Szczerze mówiąc, do krańcowych rozmiarów nigdy nie doszedłem, jednak z recenzji dostępnych w internecie wynika, że nawet największe proporcje dają ogrom satysfakcji, pod warunkiem oczywiście, że oglądamy film bądź serial w odpowiednich warunkach (czytaj: z jak najmniejszą ilością innych źródeł światła).

Co istotne, urządzenie wspiera nie tylko klasyczny HDR10, ale także popularne Dolby Vision i HDR10. Na plus należy zaliczyć również wybitne – zwłaszcza jak na możliwości sprzętu tego typu – nagłośnienie JBL oraz raczej niski pobór energii. Projektor jest oszczędny i choć korzystałem z niego dosyć uporczywie – bywały wieczory, że pracował do późnych godzin nocnych – ani razu nie zaobserwowałem przesadnego nagrzania.

Święta trójca

Urządzenie testowałem przede wszystkim w trzech kategoriach.

Filmy i seriale. Tutaj trudno się do czegoś przyczepić i to nie tylko pod kątem atrakcyjności obrazu, ale również wygody użytkowania. Dzięki dołączonemu do zestawu pilotowi możemy bez trudu obsługiwać – znany z innych sprzętów RTV producenta – system VIDAA, który jest w zasadzie pełnoprawnym Smart TV. Z jednej strony cieszy dostępność polskich serwisów VOD (co w przypadku tego typu urządzeń wbrew pozorom nie jest standardem), z drugiej – brak HBO MAX i SkyShowtime, choć ten można oglądać z AppleTV, który jest dostępny w urządzeniu.

Sport. Projektor przekazano mi do testów jeszcze w trakcie trwania igrzysk olimpijskich w Paryżu, dzięki czemu finałowe potyczki w turnieju koszykarskim mogłem śledzić w naprawdę komfortowych warunkach. I muszę przyznać, że oglądanie sportu zachwyciło mnie w Hisense C1 najbardziej – jeśli planujesz kupić ten projektor wyłącznie do coweekendowego kibicowania ukochanej drużynie piłkarskiej, już będzie to, moim zdaniem, zakup w pełni uzasadniony. Urządzenie oferuje automatyczne dostosowanie się do tego, co oglądasz poprzez włączenie trybu sport, polecam jednak podłubanie w ustawieniach na własną rękę.

Gry. Jako wielbiciel gier wideo, nie mogłem odmówić sobie podłączenia do projektora również konsoli. W tym przypadku efekty były dokładnie takie, jakich się spodziewałem. Nie od dziś wiadomo, że jeśli myślisz o bardziej zaawansowanej rywalizacji – np. graniu w sieciowych turniejach – projektor nie jest dobrym rozwiązaniem (tzw. Input Lag uniemożliwia w pełni sprawiedliwe współzawodnictwo). Natomiast jeśli grasz w grę typowo single player i interesuje cię przede wszystkim wsiąknięcie w historię (na projektorze przetestowałem najwspanialszą grę na świecie – The Last of Us 2), nawet nie ma się nad czym zastanawiać. Zaryzykuję tezę, że żaden, nawet największy telewizor, nie da ci takiego poczucia immersji, co jakościowy projektor.

Tak, ale…

Czy warto kupić projektor Hisense C1. Odpowiedź jest prosta, ale uzupełniona disclaimerem. Oczywiście warto, pod warunkiem, że jesteś w stanie wydać na niego 8–10 tys. zł, bo mniej więcej w tym zakresie zawiera się koszt nowego egzemplarza. W tej cenie otrzymujemy jednak produkt premium, w zasadzie w każdym zakresie: od dizajnu przez osiągi po żywotność (producent deklaruje ponad 25 tys. godz. pracy lasera). Tak, możesz stworzyć salę kinową nawet w niewielkiej kawalarce!

Nigdy wcześniej nie brałem pod uwagę, że projektor może w moim mieszkaniu w pełni zastąpić klasyczny telewizor. Czy zmieniłem zdanie?

Cóż, odpowiedź znajdziesz, a jakże!.. między słowami.

My Company Polska wydanie 9/2024 (108)

Więcej możesz przeczytać w 9/2024 (108) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie