Planowanie wakacji mija się z celem. "Powrót do normalności może potrwać co najmniej dwa lata"

Fot. Pixabay.com
Fot. Pixabay.com
Trudno przewidzieć, jak będzie rozwijała się pandemia. Powrót do normalności może potrwać jeszcze co najmniej dwa lata. – Będziemy wtedy podróżowali inaczej, dużo bardziej zwracając uwagę na bezpieczeństwo zdrowotne - uważa Filip Błoch, prezes i współzałożyciel Hotailors.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Pandemia COVID-19 była katastrofą dla branży lotniczej, hotelarskiej, konferencyjnej i wyjazdów służbowych. Zakaz lotów, który wprowadziły w marcu Unia Europejska i Stany Zjednoczone, w jednej chwili zatrzymał ich działanie i przyniósł ogromne straty. A przy obecnych stanach zakażeń i drugiej fali zachorowań, nie możemy się spodziewać, że szybko wszystko wróci do normy.

Trudny czas dla turystyki i podróży służbowych

Załamanie w podróżowaniu zaczęło się w marcu 2020 r. i swój kulminacyjny moment osiągnęło w kwietniu, kiedy większość krajów ogłosiła lockdown. Według danych EuroControl - Europejskiej Organizacji ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej, właśnie w kwietniu zmniejszył się ruch powietrzny o 88 proc. w stosunku do 2019 r. Później powoli zaczął się odradzać – aż do sierpnia, kiedy spadek wynosił tylko 51 proc. Według przewidywań w kolejnych miesiącach miał nastąpić wzrost liczby podróży i na koniec roku spadek miał wynosić zaledwie 20 proc. Biorąc jednak pod uwagę obecną sytuację na świecie i drugą falę zakażeń, tak z pewnością się nie stanie. EuroControl przewiduje, że na koniec roku spadek podróży utrzyma się na poziomie 54 proc. i dodatkowo spadnie na początku 2021 r. Póki co te przewidywania się sprawdzają i na razie nic nie wskazuje, aby miało być inaczej.

O dobrych czasach nie mogą też mówić biura podróży i branża hotelarska. Co prawda, w okresie wakacyjnym kurorty nieco odżyły, to aktualnie hotele świecą pustkami. Wszechobecna niepewność i zmiany w obostrzeniach z dnia na dzień sprawiły, że ludzie nie rezerwują wyjazdów z wyprzedzeniem. W tym roku zdecydowana większość podróżujących wykupywała wakacje last minute i istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że taka tendencja utrzyma się też w przyszłym roku.

Podobną sytuację obserwowaliśmy w branży podróży służbowych. Specjaliści Hotailors przeanalizowali liczbę rezerwacji od początku roku. Żeby wyeliminować przypadkowe zmienne, rezerwacje lotnicze i hotelowe zostały zsumowane w okresach tygodniowych i porównane do średniej całorocznej. Dane pokazują, że pierwsze trzy miesiące 2020 r. były doskonałe – liczba rezerwacji to prawie 240 proc. średniej. - Dla całej branży zapowiadał się bardzo dobry rok. Jednak od końca marca do końca maja wyjazdy służbowe zostały kompletnie wstrzymane – tłumaczy Dagmara Andrzejczak, szefowa działu obsługi klientów Hotailors.

Pierwsze rezerwacje pojawiły się dopiero w czerwcu, ale tak naprawdę branża odżyła – na krótko zresztą - w lipcu. Odbicie było jednak krótkotrwałe. W sierpniu znów podróży służbowych było mniej. – W końcu sierpnia i początku września było już widać wpływ nowych obostrzeń i strachu przed drugą falą pandemii. Teraz już wiemy, że częściowe obostrzenia wracają i branżę znów może czekać trudny okres.

Powolne odbicie i światełko w tunelu

Wszystko wskazuje, że taka sytuacja i niewielki ruch w turystyce i podróżach służbowych utrzyma się do końca roku. – Duże firmy na wiosnę obcięły budżety na wyjazdy. I to się nie zmieni. Dopiero w 2021 r. pojawią się większe pieniądze na podróżowanie. Ale na pewno nie będzie to jeszcze skala sprzed pandemii – mówi Filip Błoch. Według przewidywań analityków powrót do normalności nastąpi w 2022 lub 2023 r. Wiele zależy od tego, kiedy pojawi się szczepionka na COVID. I jak będzie skuteczna. Dopiero wtedy będzie można myśleć o powrocie do normalnego podróżowania, jednak w nowym reżimie sanitarnym.

Specjaliści Hotailors nie mają jednak wątpliwości, że ten powrót nastąpi, mimo że w epoce lockdownu spotkania biznesowe przeniosły się do internetu. Był i po części nadal jest to czas Hangouts, narzędzi Google’a oraz Zoom. Po kilku miesiącach analitycy są jednak przekonani, że wrócimy do podróżowania i spotkań twarzą w twarz.

Spowodowane jest to tym, że praca zdalna, która nie wymaga od nas wychodzenia z domu męczy jeszcze bardziej i zaburza czas pracy i życie w domu – mimo początkowej pozornej wygody. Gianpiero Petrigieri, profesor z Insead, który zajmuje się badaniem zrównoważonego uczenia się i rozwoju w miejscu pracy oraz Marissa Schuffler, profesor z Uniwersytetu Clemson badająca dobre samopoczucie w pracy i efektywność pracy zespołowej są zgodni w rozmowie z BBC: – Praca zdalna zaciera granicę między pracą a czasem wolnym. Zdaniem naukowców, praca w biurze to nie tylko sama praca. To również kontakt twarzą w twarz z innymi pracownikami, praca w zespole, rozmowy przy kawie, czy wspólne spędzanie przerw. Taki kontakt jest ludziom zwyczajnie potrzebny i znacząco wpływa na efektywność pracy oraz samopoczucie.

Dotyczy to również turystyki. Ludzie potrzebują odbicia od „nowej normalności” i wszechobecnych ograniczeń. Kiedy sytuacja się unormuje, z całą pewnością większość osób będzie potrzebować wyjazdów i odpoczynku. To sprawi, że linie lotnicze, branża hotelarska, gastronomia i rozrywka w kurortach znów wypełnią się gośćmi. Oczywiście te, które przetrwają drugą falę zachorowań i nowe obostrzenia.

Podróżujemy głównie lokalnie

Skalę kryzysu ukazuje ostatni raport Głównego Urzędu Statystycznego, z którego wynika, że w I połowie 2020 roku liczba turystów korzystających z noclegów spadła o ponad połowę. Choć liczby powoli się poprawiają, a w okresie wakacyjnym do wycieczek zachęcały rządowe bony turystyczne, wciąż nie można mówić o odrodzeniu branży.

Serwis Airbnb przeprowadził badanie, z którego wynika, że turyści będą wybierać lokalne destynacje. To potwierdza słowa Filipa Błocha, który jako kluczowy przy planowaniu podróży wskazał aspekt bezpieczeństwa. Prawdopodobnie pogłębi się trend rezygnowania z zatłoczonych metropolii na rzecz mniej obleganych miejscowości.

ZOBACZ RÓWNIEŻ