Ocean możliwości

Grzegorz Sadowski
Grzegorz Sadowski, red. naczelny My Company Polska / Fot. Stanisław Różycki
Jeff Bezos sam założył Amazon w 1994 r. i zbudował z niego globalnego giganta, Sara Blakely jest solofounderką marki bieliźnianej Spanx, Mate Rimac w pojedynkę w garażu swoich rodziców założył firmę produkującą superauta Rimac Automobili. Z kolei Sławek Pietrzyk założył telekomunikacyjny IS-Wireless (o którym niedawno pisaliśmy na naszych łamach), a inny Sławek – Wiatr – jest solozałożycielem PetHelp.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2025 (116)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Da się więc samemu wejść na biznesowy Mount Everest? Owszem, da się. Pytanie tylko, po co podejmować tak wielkie ryzyko.

Powodów „za” jest ledwie kilka, ale są one ciekawe. Po pierwsze, w takim przedsięwzięciu jest się kapitanem, który sam decyduje, kiedy zmienić kurs, kiedy rzucić kotwicę, a kiedy pełnym żaglem popłynąć w burzę. I firmy założone przez solofounderów taką burzę przechodzą nadzwyczaj dobrze. Badania Jasona Greenberga i Ethana Mollicka z Uniwersytetu Wharton „Sole Survivors” na próbie 3526 startupów podważyły konwencjonalną mądrość. Soliści prześcigali zespoły. Ich firmy dłużej działały (mniejszy odsetek zamknięć) i osiągały wyższe przychody niż startupy z dwoma założycielami, a porównywalne z większymi zespołami. Co istotne, solofounderzy mieli 2,5–2,6 raza wyższe szanse prowadzić wciąż działający, dochodowy biznes niż odpowiednio duety lub grupy powyżej trzech założycieli.

Oczywiście wielu solofounderów nie działa zupełnie w pojedynkę. Tworzą bardzo kompetentne i utalentowane zespoły, które biorą na siebie część zadań. Ich najlepsi pracownicy pełnią rolę „prawie co-foundera” pchającego projekt do przodu. To jest tajemnica ich sukcesu.

Będąc solofounderem, nie ma się z kim pokłócić. To oczywiście i dobrze, i źle. Dobrze, bo właścicielskie spory grzebią wiele firm, tylko niektórym udaje się je przetrwać (zapaść MySpace czy początkowe konflikty w serwisie ZnanyLekarz). Źle, bo brak kłótni to jednak ryzyko osamotnienia, popadnięcia w marazm i obłęd. A przy projektach, które zajmują wam cały dostępny czas (łącznie ze snem), obłęd to dopiero początek.

A teraz minusy. Ocean, choć piękny, bywa zdradliwy. Samotny, pozbawiony wsparcia kapitan może popełniać błąd za błędem i wypłynąć na mieliznę. Według raportu First Round Capital startupy z zespołami założycieli osiągają średnio o 163 proc. wyższe wzrosty wartości niż te, które mają jednego foundera. Inwestorzy również unikają samotnych wilków – tylko 17 proc. startupów finansowanych przez VC w 2024 r. miało solofoundera. Y Combinator przyjmuje tylko 10 proc. startupów z jednym założycielem. Dlatego Drew Houston, założyciel Dropboxa, pierwotnie próbował startować sam, ale jeszcze przed akceleracją Y Combinator dobrał współzałożyciela (Arasha Ferdowsiego), by zwiększyć szanse powodzenia.

A pytanie, czy lepiej startować samemu, czy z partnerem, nie ma jednej prostej odpowiedzi. Chcieliśmy wam pokazać, że tak też można i że każdy przypadek jest inny. Bycie solofounderem na pewno hartuje, powoduje, że jesteśmy bardziej odporni i zwinniejsi. Ale żeby to zrobić, trzeba znać swoje mocne i słabe strony. I to musi być szczera rozmowa z samym sobą. Ocean możliwości jest pełen wraków, ale też samotnych bohaterów, którzy dopłynęli dalej niż ktokolwiek inny.

My Company Polska wydanie 5/2025 (116)

Więcej możesz przeczytać w 5/2025 (116) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ