O sklep trzeba dbać jak o własny dom
z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 2/2024 (101)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Pełne emocji przeżyci nie są dla pani zapewne niczym nowym – w końcu brała pani udział w „Milionerach”. Czy otwarcie swojego sklepu jest równie stresujące, jak udział w programie oglądanym przez tak wiele osób?
Jeśli chodzi o poziom stresu, to zdecydowanie udział w programie był większym przeżyciem. To była ogromna przygoda, ale też pewna lekcja życiowa i mimo braku wygranej nabrałam większej pewności siebie. Prowadzenie własnego sklepu też wymaga niemałej odwagi, trzeba być otwartym i próbować nowych rzeczy. Moja współpraca z Żabką rozpoczęła się w trudnym dla wszystkich czasie – w 2020 r., podczas pandemii. Pracowałam wówczas jako sprzedawca samochodów, ale razem z narzeczonym zastanawialiśmy się nad otwarciem czegoś własnego.
Czy mogliście liczyć na wsparcie kogoś, kto pomógł wam „wejść” do Żabki?
Nie, nie mieliśmy żadnego znajomego w sieci. Chcieliśmy prowadzić sklep i jakoś naturalnie wybór padł na Żabkę.
Odważnie!
Tak, ale mieliśmy już doświadczenie w handlu. Z moim partnerem poznaliśmy się podczas pracy w dużej sieci stacji paliw. Na naszej głowie było często zarządzanie całym punktem, który, obok sprzedaży paliw, funkcjonuje niemal jak zwykły sklep z częścią gastronomiczną. Byliśmy przekonani, że to m.in. dzięki nam stacja dobrze działała, więc uważaliśmy, że damy radę także z prowadzeniem własnego biznesu.
Sklep to była wasza wspólna decyzja?
Własny biznes to była inicjatywa narzeczonego, ale razem podjęliśmy decyzję o tym, że to będzie właśnie sklep. Lubimy, kiedy dużo się dzieje i mamy ciągle co robić. Nigdy nie oczekiwaliśmy, że ktoś nam coś sprezentuje. Wiedzieliśmy, że jeśli chcemy coś osiągnąć, musimy dużo pracować. Otwarcie naszego sklepu zbiegło się z moją pierwszą ciążą, więc to było dodatkowe wyzwanie. Ale daliśmy radę!
Nie baliście się? O biznesie franczyzowym krążą różne opinie…
Sieć Żabka działa od dawna, rozwija się szybko i jest zdecydowanie więcej osób prowadzących sklepy, którzy robią to od wielu lat, niż tych, którym się nie udało. Sprawdziliśmy, dlaczego jednym wyszło, a innym nie, i podjęliśmy decyzję, że jednak warto wybrać ten model współpracy. Aczkolwiek nie ukrywamy, że prowadzenie sklepu to nie jest łatwa droga. Trzeba pamiętać, że to przede wszystkim praca z ludźmi, zatrudnianie osób, konieczność dbania o wiele aspektów… Przyznam szczerze, że z perspektywy czasu to właśnie znalezienie właściwych ludzi było największym wyzwaniem. Z kolei od Żabki, już od samego początku, otrzymujemy szerokie wsparcie logistyczne, IT, serwisowe czy marketingowe, co jeszcze bardziej ułatwia zarządzanie sklepem. Żabka doceniła także nasze starania, bo zostałam Ambasadorką Franczyzy.
Co to znaczy?
To nowość w Żabce. Sieć zorganizowała casting wśród chętnych franczyzobiorców z całej Polski i zostałam wybrana na jedną z ambasadorek. Będziemy promowali sieć, brali udział np. w targach pracy i pokazywali, że franczyza to może być fajny pomysł na biznes.
Nie żałuje pani decyzji o wejściu do sieci?
Zdecydowanie nie! Działamy w sieci, rozwijamy nasz biznes. Dowodem na to jest chociażby fakt, że mamy także drugi sklep. Nasz pierwszy punkt miał bardzo dobre wyniki i dostaliśmy od sieci propozycję zarządzania kolejnym. Zgodziliśmy się – wyzwaniem była konkurencja w postaci znanej sieci dosłownie za rogiem. Mimo to daliśmy radę! Jesteśmy zadowoleni z osiąganych rezultatów i tak mamy obecnie dwa sklepy.
Co przyczyniło się do sukcesu waszego drugiego sklepu?
Przede wszystkim włożyliśmy w niego trochę miłości. O sklep trzeba dbać jak o własny dom. Posprzątać, zadbać o to, by były pełne półki, żeby klient, który wchodzi, już od progu widział, że jest to miejsce przyjazne, do którego warto powrócić. To się sprawdziło. Wydaje mi się, że po prostu dobrze zrozumieliśmy, czego potrzebują klienci, i im to daliśmy. Przykładowo dbamy o to, by od progu czuć było zapach kawy, bo wiele osób po to do nas przychodzi.
Jak prowadzenie biznesu wpływało na wasze życie prywatne?
To bardzo ważna część naszego życia, ale w sumie nie ma wielkiego wpływu na relacje między nami. Może dlatego że praktycznie zawsze pracowaliśmy razem, więc dla nas to naturalne, że znaczną część naszego życia prywatnego spędzamy też w sklepie. Mamy dwójkę dzieci, niestety rodzina nie mieszka w pobliżu, więc musimy sobie radzić sami z łączeniem obowiązków zawodowych z domowymi, jednak to coś naturalnego. Czasem jest lepiej, czasem jest gorzej, ale jesteśmy razem – na dobre i na złe. A nasze sklepy traktujemy trochę jak nasze dzieci i to się sprawdza.
Więcej możesz przeczytać w 2/2024 (101) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.