Nagrywam bez scenariusza. Wywiad z Blowkiem
Blowek i Kuba Dobroszek, Fot. Robert Wilczyński, makeup: Agnieszka Woźniak/Pudrowanie rzeczywistościZastanawiałem się, czy wyłączysz w czasie naszej rozmowy telefon.
Nie, jestem uzależniony.
Od telefonu czy od sprawdzania wyników?
Od telefonu. Mógłbym to rzeczywiście tłumaczyć pracą, ale tak nie jest. Nawet znajomi mówią mi, że zbyt często zerkam na smartfon. Próbuję z tym walczyć, z różnym skutkiem.
To czego tam bez przerwy szukasz?
Ciągle mam poczucie, że ktoś pisze coś ważnego, że trzeba odpowiadać. Wyświetlenia też oczywiście kontroluję, ale nie robię tego aż tak często. Rośnie, to rośnie. Nie na wszystko mam wpływ, bo materiały różnie się klikają – to zależy od pory, innych zmiennych. Kiedyś dużo bardziej mnie to interesowało.
Kiedy przestało?
Rok temu, dwa lata temu? Może nie tyle się usamodzielniłem, co zdałem sobie sprawę, że YouTube nie jest moim jedynym źródłem zarobku. Jeśli YouTube przestanie mnie bawić albo ludzie przestaną mnie oglądać, to ja sobie poradzę.
W jaki sposób?
Cały czas dywersyfikuję przychody. Oczywiście można nazwać mnie youtuberem, ale jestem też przecież na Instagramie, mam konto na Facebooku i TikToku, współpracuję z markami. Słowo influencer bardziej by pasowało, choć ono kiepsko się kojarzy.
Youtuberzy też są różnie odbierani.
Pewnie, że jeśli weźmiesz pod uwagę jedynie patostreamerów, to wyłoni ci się koszmarny obraz YouTube’a, jednak to tylko wycinek. Trzeba też zaznaczyć, że sam serwis teraz już w większości ukraca złe treści. Mam nadzieję, że rodzice kontrolują swoje dzieci, nie wpuszczają ich bez opieki do internetu.
Ciebie mama kontrolowała?
Na pewno musiałem ją długo błagać, żeby mi kupiła za 20 zł pierwszą kamerę. Wtedy jeszcze nie myślałem, że z YouTube’em będę czerpał pieniądze i popularność. Pierwszy kanał założyłem w 2009 r., aktualny działa od 2011 r. To były zupełnie inne czasy. Traktowałem to jako zabawę i możliwość poznania nowych ludzi. Kiedyś, jeśli przekroczyłeś 100 tys. subskrybentów, to było wielkie święto. Teraz w Polsce masz takich kanałów kilka tysięcy.
Ale to chyba dobrze, że ten rynek tak się rozwija?
Przede wszystkim YouTube się profesjonalizuje, choć wciąż nie musisz posiadać supersprzętu, żeby zacząć tworzyć. Najważniejszy jest pomysł i wejście w niszę. Są takie segmenty, gdzie wciąż nie ma wystarczającej ilości treści. Brakuje np. kanałów z branży budowlanej.
Kiedy zorientowałeś się, że ten YouTube w twoim życiu to tak na poważnie?
Kiedy dostałem pierwszą wypłatę z AdSense – 70 euro. Powiedziałem wtedy: „Mamo, tato, rzucam szkołę i zostaję youtuberem!”. Kupiłem za te pieniądze mikrofon, a rodzice zobaczyli, że faktycznie coś może wyniknąć fajnego z tego siedzenia przed komputerem. Rodzice zawsze mnie wspierali w moich wyborach życiowych. Pamiętam też megaradość, kiedy przekroczyłem 10 tys. subskrybentów, bo to więcej niż liczba mieszkańców w moich Strzelcach Krajeńskich.
Strzelce Krajeńskie? Gdzie to leży?
Pod Gorzowem Wielkopolskim. Teraz mieszkam w Warszawie, bo wiadomo, że tutaj najwięcej się dzieje. Choć moją pracę faktycznie mógłbym wykonywać właściwie z każdego miejsca na Ziemi.
To ty pewnie Piotr Reiss, Bułgarska i Lech Poznań.
Bardziej żużel, Stal Gorzów i te sprawy. Są superemocje, nawet kosy między klubami się zdarzają. Zielona Góra z Gorzowem się nie lubią, bo to konflikt głównie właśnie na poziomie żużlowym. Z piłki nożnej to Barcelona, choć nie jestem jakimś wielkim kibicem. Wolę YouTube’a, odnoszę na nim sukcesy.
Sukcesy mają to do siebie, że potrafią onieśmielić.
Na YouTubie jest tak, że często twój film super się przyjmie, zanotuje milionowe wyświetlenia, a potem przychodzi gorszy klip... To dołujące. Chciałbym powiedzieć, że mam takie evergreeny, które zawsze działają, ale nie mam. Nie często wracam do swoich poprzednich materiałów, ale jeśli już to robię, to dokładnie widzę progres, jaki wykonałem.
Ile obecnie osób pracuje na sukces Blowka?
W wywiadach zawsze mówiłem, że jestem jednoosobową armią, ale prawda jest taka, że ściśle współpracuję z trzema osobami. Cały czas jednak ostatnie słowo należy do mnie, cenię sobie...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 3/2021 (66) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.