Model Hollywood
Jakub Bischof / Fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 8/2024 (107)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Praca w startupie to nie bajka z Doliny Krzemowej, ale raczej dreszczowiec z serii „przetrwaj albo zgiń”. W takim środowisku niełatwo znaleźć czas na odpoczynek, a jeszcze trudniej na życie prywatne. Ale co by było, gdybyśmy znaleźli sposób, by pracować mądrzej, a nie ciężej?
Niedawno prowadziłem rozmowę ze specjalistką i usłyszałem „Jestem zaangażowana w pracę, ale jako pracownik mam jedną zasadę: pracuję po to, żeby żyć, a nie po to, żeby praca stała się moim życiem. Nie interesuje mnie praca po godzinach w imię pieniędzy. Chcę mieć czas na spotkania z przyjaciółmi, spacery w lesie, a może nawet leniwe oglądanie Mangi z dziewczyną. Wolny czas i przestrzeń dla siebie to nie luksus – to potrzeba”. Uśmiechnąłem się, bo doskonale wiem, że twórcy zarabiający online kierują się podobnymi zasadami. W świecie, gdzie wszyscy gonią za sukcesem, coraz więcej osób zaczyna biec w przeciwną stronę – ku równowadze i spokojowi. Ale jak to osiągnąć, będąc przedsiębiorcą?
Przyszłość zarabiania online może leżeć w modelu Hollywood. Brzmi tajemniczo? Już wyjaśniam. Wyobraź sobie, że praca na etacie nie istnieje. No, może jest zminimalizowana do maksimum. Firmy zatrudniają osoby pracujące na działalnościach jednoosobowych, tworząc zlecenia, w których zespoły specjalistów są dobierane do konkretnych projektów, a po ich zakończeniu każdy wraca do codziennych zajęć. Tym właśnie jest model Hollywood – w skrócie, jest to praca projektowa, gdzie każdy freelancer wnosi swoje unikalne umiejętności i talenty na krótki czas, by osiągnąć wspólny cel. Zdaniem Navala Ravikanta tak może wyglądać praca w przyszłości. Zresztą mamy tego przykład w branży filmowej i kreatywnej, dlatego nie powinno to nikogo dziwić. Zgadzam się z nim w 100 proc. i szczerze sam prowadzę tak swoje biznesy. Tylko core team jest na pełen etat, pozostała część teamu to najlepsi specjaliści, którzy współpracują z nami na zleceniach.
Zalety tego modelu są naprawdę kuszące. Przede wszystkim możesz pracować z najlepszymi specjalistami na rynku, bez konieczności wiązania się długoterminowymi umowami. No i właśnie tutaj mamy tą upragnioną wolność! To oznacza, że firmy mają dostęp do nieskończonej puli talentów, która normalnie byłaby poza zasięgiem np. małego startupu. Dodatkowo, taki model pozwala na większą elastyczność – można dostosowywać zespół do bieżących potrzeb projektu, zamiast utrzymywać stały i przede wszystkim kosztowny team.
Ale jak każdy system model Hollywood ma swoje wady. Po pierwsze, zarządzanie zespołem rozproszonym po całym świecie może być wyzwaniem. Strefy czasowe, różnice kulturowe, a także różne style pracy mogą prowadzić do konfliktów i opóźnień. Po drugie, budowanie długotrwałych relacji i lojalności w zespole może być trudniejsze, gdy każdy pracuje tylko tymczasowo. Według mnie wszystko jest kwestią przyzwyczajenia i wyznaczenia priorytetów. Technologia daje nam teraz narzędzia, które ułatwiają zarządzanie własnym czasem. Dzięki nowoczesnym platformom i aplikacjom możemy pracować z dowolnego miejsca na świecie, zarządzając zespołem z poziomu iPhone’a. Sam tak robię. Tego typu rozwiązania nie tylko oszczędzają czas, ale również pozwalają na większy spokój i koncentrację na tym, co naprawdę ważne.
Jak to wszystko wpływa na mój biznes? Budowanie unicornów i firm zombie przestało być sexy, jedyne czego można się dorobić, to siwych włosów i pytania w głowie „czy było warto?”. Sam zaczynam odczuwać potrzebę życia… budowania rentownych biznesów, które mają utrzymywać dogodny stan, a nie być skierowane na WIĘCEJ, BARDZIEJ, MOCNIEJ. Chodzi o to, żeby rozwiązywać problem, a nie za wszelką cenę rosnąć.
To co, może czas porzucić wyścig szczurów i zacząć pracować jak gwiazdy Hollywood – mądrze, skutecznie i z uśmiechem na twarzy?
Więcej możesz przeczytać w 8/2024 (107) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.