Wrażenie ma być piorunujące
Fot. Materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2018 (39)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Adam Pieśniewski, właściciel Ostrego Cięcia, pracował kiedyś w przedsiębiorstwie zajmującym się produkcją i dystrybucją kostek lodu. Nauczył się wtedy rzeźbić w lodowych blokach. Pokazy tej sztuki zaczynał sam, gdy w 2012 r. założył firmę. Dziś zatrudnia trzy osoby. – Nasza najważniejsza usługa to Ice Show, trwający 13 min, z pełną oprawą sceniczną: muzyką, pirotechniką, dymem i światłami. Wykonuję wtedy rzeźbę na życzenie klienta. Ogranicza nas tylko wyobraźnia i czas, bo pokaz, aby nie znużył odbiorcy, nie może trwać za długo – opisuje Pieśniewski.
Na oczach zebranych z bezkształtnej bryły wyłania się choćby samochód, jeśli to jego prezentacja, albo firmowe logo. Za show firma bierze 5–10 tys. zł netto. – Cena zależy od tego, jak bardzo pokaz jest rozbudowany, ile rzeźb trzeba wykonać, czy biorą w nim udział asystentki przynoszące i prezentujące narzędzia do rzeźbienia – dodaje przedsiębiorca.
W jego ofercie jest też Pokaz Demonstracyjny, który nie uwzględnia spektakularnej oprawy, a za to może trwać nawet kilkanaście godzin. – Wykonujemy go często na piknikach miejskich czy firmowych. Goście poznają kolejne etapy rzeźbienia w lodzie: od postawienia bloku, poprzez szkic, obróbkę piłą, po wykończenie. Demonstrujemy też narzędzia i wyjaśniamy, do czego służą, przybliżamy historię rzeźbienia w lodzie na świecie oraz to, jak wygląda produkcja lodowych bloków – opowiada Pieśniewski. Cena w tym wypadku to 5–8 tys. zł.
Sosnowiecka firma wytwarza także z lodu wyposażenie, które przyjeżdża, już gotowe, na miejsce imprezy. Może to być cały bar, meble, różne figury. – Wiele z tych przedmiotów jest funkcjonalnych. Można wykonać je tak, aby np. były nalewakami do alkoholu – mówi Pieśniewski. Rzeźby te powstają zwykle z jednego 120-kilogramowego bloku, ale zdarzają się też większe zamówienia, gdy przygotowywany jest kilkumetrowy bar lub scenografia na pokaz mody. Cena to ok. 750–950 zł netto, jeśli w grę wchodzi rzeźba z jednej bryły.
Poza tym Ostre Cięcie organizuje warsztaty, z których korzystają m.in. firmy w czasie spotkań i wyjazdów integracyjnych. Ich uczestnicy, w grupach do pięciu osób, wykonują w lodzie własną rzeźbę, czasem też rywalizują o nagrodę na najpiękniejszy efekt. Dostają dłuta, piłki, tarki oraz zabezpieczające ich maski, okulary i rękawice. Koszt warsztatu zależy od liczby stanowisk (każde za 400 zł netto), których jest co najmniej pięć.
Ponieważ biznesowe imprezy mają charakter sezonowy (w wakacje jest ich o wiele mniej), przedsiębiorstwo Pieśniewskiego wytwarza również i dystrybuuje kostki lodu oraz suchy lód na potrzeby gastronomii. To mniejszy filar jego przedsięwzięcia, który uzupełnia budżet podczas letnich miesięcy. W branży sezonowość jest odczuwalna, ale w przypadku Ostrego Cięcia w coraz mniejszym stopniu. – Ludzie myślą, że latem lodowe rzeźby szybko się rozpuszczą, a to nieprawda. Dzisiejsza technologia produkcji lodu jest taka, że rzeźby wytrzymują cały wieczór, nawet gdy jest ciepło. Od dwóch lat widzimy, że świadomość klientów jest tutaj większa i sezonowość zanika.
Najwięcej zleceń firma dostaje od biznesu – jakieś dwie trzecie. Reszta to klienci indywidualni. Ostre Cięcie stara się dotrzeć z promocją do obu tych grup. Z jednej strony wykupuje reklamy w branżowych czasopismach związanych z eventami, bierze udział w targach, a z drugiej – prowadzi swoje konta na Facebooku, Instagramie i YouTube. Trafiają tam zdjęcia i filmy z show.
Pieśniewski zwraca uwagę, że tak jak na rynku kostek lodu panuje duża konkurencja, tak w branży rzeźbienia prawie jej nie ma. – Tutaj mamy zaledwie kilku rywali – mówi i podkreśla, że jego firmę wyróżnia wśród nich widowiskowość pokazów. Wiosną wrażenia mają być jeszcze większe.
Taniec z farbami
Na zupełnie inny żywioł postawił Daniel Suliga, założyciel działającej od 2015 r. firmy Flow Fire Show z wielkopolskiego Kobierna. Organizuje ona spektakle wizualno-artystyczne: świetlne LED, laserowe i polegające na tańcu z ogniem. – Nasz show jest połączeniem tańca na żywo i efektów specjalnych – mówi Suliga. Za pokaz świetlny trzeba zapłacić co najmniej 2 tys. zł netto, a za taniec z ogniem minimum 2,8 tys. zł. Klienci najczęściej decydują się na ten ostatni (by uatrakcyjnić firmową imprezę integracyjną czy wesele) i na „Laserman show” (aby urozmaicić oficjalną galę albo bankiet).
Ok. 90 proc. zleceń przedsiębiorstwo zdobywa przez internet. Dlatego głównie tam się promuje. Po pierwsze, na swojej stronie www i na swych profilach na Facebooku i YouTube. – Każda z naszych usług jest starannie opisana oraz zobrazowana zdjęciami i klipami, co dodaje nam wiarygodności, a klienci dostają przedsmak tego, jak pokaz będzie wyglądał u nich – wyjaśnia Suliga. Jego firma reklamuje się też na branżowych portalach internetowych i współpracuje z wieloma agencjami eventowymi, które dostarczają jej nowe zlecenia.
Na stałe działają w niej dwie osoby, jednak w szczycie sezonu, czyli od maja do września, współpracowników, głównie tancerzy, potrafi być nawet 15. To wtedy pogoda najczęściej sprzyja myślom o atrakcjach na świeżym powietrzu. Suliga przyznaje, że ta sezonowość była przez lata czynnikiem hamującym rozwój jego biznesu. – Trudno inwestować czy snuć plany na przyszłość, będąc na łasce i niełasce pogody, pracując intensywnie tylko kilka miesięcy w roku – zauważa. – Udało nam się jednak ten problem rozwiązać, wprowadzając do oferty pokazy świetlne skierowane do klienta VIP i odbywające się w okresie jesienno-zimowym, we wnętrzach. Pozwala to na utrzymanie dobrej kondycji finansowej firmy w ciągu całego roku.
Flow Fire Show nie ma zbyt dużej profesjonalnej konkurencji, niemniej nie spoczywa na laurach. Swoje atuty i szanse widzi bowiem w bogatej ofercie i podążaniu za trendami. – Jako pierwsi wprowadziliśmy na rynku pokazy ogniowo-pirotechniczne czy ogniowo-laserowe. Wszystkie realizacje wykonujemy na swoim sprzęcie nabytym u europejskich producentów. Rozwijamy się, kupując np. nowe maszyny miotające płomienie. Planujemy też mocno wzmocnić naszą ofertę, jeżeli chodzi o możliwości związane z wykonywaniem dużych show laserowych – zapowiada Suliga. Z kolei tancerze co roku uczestniczą w specjalnych warsztatach. – Bardzo mocno stawiamy na jakość i niezawodność – podsumowuje przedsiębiorca.
Ta kreatywność i sumienność procentują: liczba jego klientów co roku rośnie w dwucyfrowym tempie.
Taniec z malunkami
Tomasz Oparowicz od 18. roku życia występował na krakowskim rynku, dając pokazy kuglarskie, tańca z ogniem i tzw. body paintingu, czyli malowania ciała. Po kilku latach jego pasja zamieniła się w biznes, a w 2007 r. formalnie założył Art Group SAO, w której dziś pracują dwie osoby.
– Nasza główna usługa to pokazy body paintingu. Makijażyści tworzą na nagich ciałach tancerzy dzieła sztuki malowane farbami fluorescencyjnymi. Pokaz odbywa się w ciemności, a na ciała pada światło UV. Show trwa do 10 min, zaś jego układ zależy od tego, co wybierze klient. Zwykle są to elementy taneczne wraz z żonglowaniem i wykonywaniem cyrkowych figur – opowiada Oparowicz. Im więcej tancerzy, tym więcej trzeba zapłacić za pokaz. Jeśli jest ich dwóch, trzech, cena wynosi 3,5 tys. zł za 7-minutowy występ.
Również w przypadku Art Group SAO większość klienteli to firmy – aż 90 proc. Także tutaj pokazy uświetniają imprezy integracyjne, jubileusze, uroczyste gale czy prezentacje nowych produktów. – Na takich wydarzeniach często bywają przedstawiciele innych przedsiębiorstw, ich dyrektorzy czy prezesi, i zwykle po każdym show dostajemy zapytania i nowe zlecenia – mówi Oparowicz. Jego firma nie prowadzi więc żadnych specjalnych działań marketingowych, zdając się na pocztę pantoflową. – Przed laty jeździliśmy np. na festiwale cyrkowe, ale nie przekładało się to na nowych klientów. Teraz zlecenia przychodzą do nas same po każdym występie. To świadczy o tym, że nasz show robi wrażenie na widzach. Zatem najlepszą reklamą jest utrzymywanie wysokiej jakości tego, co robimy.
Oparowicz przyznaje, że w jego branży też panuje sezonowość, ale mocno jej nie odczuwa. – W szczycie sezonu, od września do grudnia i potem od marca do czerwca, mamy bardzo dużo zleceń, ale w pozostałych miesiącach również nie narzekamy na ich brak.
Snu z powiek nie spędza mu także niezbyt zresztą duża konkurencja. – Naszą przewagą jest wieloletnie doświadczenie i tysiące opinii zadowolonych klientów. Mamy też szeroką sieć współpracowników, dlatego jesteśmy w stanie zorganizować pokaz „na już”, nawet w kilka dni. Ciągle również rozwijamy nowe układy, aby klienci mieli większy wybór – dodaje.
Więcej możesz przeczytać w 12/2018 (39) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.