Liderzy zielonych zmian
Farma wiatrowa Baczyna niedaleko Gorzowa działa od 2016 r.z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2024 (108)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Zacznijmy optymistycznie. Od momentu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej wielkość produkcji energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii wzrosła ponad jedenastokrotnie! A tej z węgla kamiennego i brunatnego zmalała aż półtora raza.
Ten sukces wpisuje się w trend ogólnoeuropejski. W pierwszej połowie tego roku farmy wiatrowe i słoneczne w krajach unijnych wyprodukowały więcej prądu niż elektrownie na paliwa kopalne, takie jak gaz czy węgiel. To już w sumie ponad 30 proc. całego miksu energetycznego. Sytuacja ta stanowi pierwszy taki przypadek w historii. Jak wyliczył brytyjski think tank ekonomiczny Ember, obecnie już 13 państw Unii Europejskiej wytwarza więcej energii z wiatru i słońca niż z tradycyjnych paliw kopalnych. Do tego grona dołączyły ostatnio Węgry, Holandia, Belgia i Niemcy. Z kolei udział węgla w europejskiej produkcji prądu w pierwszym półroczu tego roku spadł aż o 24 proc., gazu zaś – o 14 proc. – Jesteśmy świadkami historycznej zmiany – skomentował tę sytuację Chris Rosslowe, analityk Ember.
A Polska? Na razie jest w ogonie peletonu. Ale powoli wchodzi do gry. Eksperci z Ember chwalą nasz kraj za rekordowy wzrost słońca w produkcji prądu. W ciągu roku aż o 37 proc.! – Nowe dane pokazują, że inwestycje w energię z wiatru i słońca nie są przejściową modą, lecz trwałym trendem i nowym fundamentem europejskiej energetyki – uważa Aleksander Śniegocki, ekspert ds. polityki energetycznej i prezes Instytutu Reform. Podkreśla, że warto w tym kontekście zwrócić uwagę na największą gospodarkę UE, czyli Niemcy. – Nasz zachodni sąsiad po raz pierwszy wyprodukował więcej prądu z OZE niż z paliw kopalnych – zauważa. Wynik Polski jest niezły, ale nie powinniśmy spocząć na laurach. – Utrzymanie dobrej dynamiki transformacji wymaga dalszych inwestycji w sieci, magazynowanie energii oraz elektryfikację ogrzewania, transportu i przemysłu – podkreśla ekspert.
Nie ma więc wątpliwości, że dekarbonizacja w Polsce postępuje dosyć szybko, choć daleko nam do europejskiej czołówki. Transformacja energetyczna kraju ma nierówne tempo – jest widoczna w elektroenergetyce, ale już w pozostałych sektorach zdecydowanie mniej. – Brakuje kompleksowej strategii dekarbonizacji państwa adekwatnej do skali wyzwania, jakim jest osiągnięcie neutralności klimatycznej, przy zachowaniu bezpieczeństwa energetycznego i konkurencyjności gospodarki – przekonuje Marcin Dusiło, ekspert Forum Energii, autor raportu „Transformacja energetyczna w Polsce”.
OZE znaczy taniej
Mimo trudności nie mamy wyjścia. Polski Instytut Ekonomiczny przeanalizował kilka wariantów rozwoju energetycznego Polski i porównał je ze sobą (patrz ramka). Gdybyśmy pozostali przy węglu, cena energii elektrycznej na rynku hurtowym w latach 2030-2060 byłaby wyższa średnio o nawet 120 proc. w porównaniu do scenariusza przyspieszonego rozwoju OZE. Kontynuacja obecnego tempa transformacji energetycznej z budową wielkoskalowej energetyki jądrowej będzie natomiast oznaczać wzrost kosztów energii o 58 proc. Różnice są więc zasadnicze.
Dekarbonizacja jest korzystna nie tylko z punktu widzenia konsumentów. Ma także pozytywny wpływ na rozwój gospodarki. Według specjalistów każdy dolar zainwestowany w OZE oznacza ok. 150 proc. zysku dla gospodarki. To aż trzykrotnie więcej niż w przypadku analogicznych inwestycji w obszarze paliw kopalnych.
Adam Juszczak, doradca z zespołu klimatu i energii Polskiego Instytutu Ekonomicznego, nie ma wątpliwości, że transformacja energetyczna to nie tylko korzyści środowiskowe, ale też ekonomiczne. – W obecnych warunkach wysokich wahań cen surowców i rosnących cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla na całym świecie coraz popularniejsze są inwestycje w technologie niskoemisyjne, by zapewnić tanią energię elektryczną dla firm, zwiększyć konkurencyjność gospodarki i lokalną atrakcyjność inwestycyjną – ocenia ekspert.
Inwestycje w niskoemisyjne źródła energii to także niższe bezrobocie. Sektor OZE potrzebuje bowiem pracowników. W Polsce zatrudnionych jest w nim 126 tys. osób. Według PIE najwięcej z nich jest związanych z sektorem biomasy stałej (33 tys.) i fotowoltaiki (58 tys.). To poniekąd polski fenomen, gdyż nasz rynek fotowoltaiczny w ostatnich pięciu latach rósł niezwykle dynamicznie.
Maciej Miniszewski, starszy doradca z zespołu klimatu i energii PIE, podkreśla, że stosowanie paliw kopalnych jest ekonomicznie nieopłacalne. – Z jednej strony zwrot z inwestycji jest niższy niż w przypadku OZE, a banki w coraz większym stopniu rezygnują z dotowania przedsięwzięć wysokoemisyjnych – zauważa. – Z drugiej strony energetyka konwencjonalna wymaga wysokich dopłat i wpływa na wzrost cen energii elektrycznej, co ogranicza konkurencyjność i atrakcyjność inwestycyjną gospodarki węglowej – dodaje.
Na zielonych torach
To wszystko w znacznej mierze wiąże się z odgórnymi regulacjami prawnymi. Ale równocześnie na zieloną rewolucję z roku na rok rośnie presja uczestników rynku. – Transformacja energetyczna w najbliższych latach dla wielu przedsiębiorców będzie oznaczała nie tylko sukces rynkowy, ale wręcz przetrwanie – uważa dr Daniel Kiewra, główny ekspert ds. klimatu i energii z Forum Odpowiedzialnego Biznesu. - Aby zachować konkurencyjność na europejskim rynku, Polska gospodarka musi cechować się miksem energetycznym o znacznie większym udziale tzw. czystej energii. Bez zdecydowanych działań nie będziemy w stanie przestawić naszej gospodarki na zielone tory i pozostać częścią nowoczesnej, zrównoważonej Europy - dodaje dr Kiewra.
Brzmi to trochę jak paradoks, ale problemem Polski jest nie tyle produkcja zielonej energii, ile jej magazynowanie i przesyłanie. Tylko w 2024 r. Polska zmarnowała energię z OZE, która mogłaby zaspokoić potrzeby pół miliona domów. Niedawno w rozmowie z „My Company Polska” zwracał na to uwagę Mikołaj Budzanowski, były minister skarbu, a obecnie prezes Boryszew Green Energy and Gas. – Regularnie trzeba odcinać fotowoltaikę i elektrownie wiatrowe tak, by już nie produkowały prądu – alarmował. I zwracał uwagę, że w ciągu najbliższych trzech–czterech lat udział OZE w naszym miksie energetycznym bardzo się zwiększy, chociażby z uwagi na budowę morskich farm wiatrowych. – W tej sytuacji skala wyłączeń rośnie i obawiam się, że jeszcze będzie rosła. Żeby energia nie szła w piach, trzeba ten potencjał uwolnić – przekonywał. I dodawał: – Żeby tak się stało, powinniśmy w Polsce zacząć tworzyć Zielone Okręgi Przemysłowe.
Energia z wiatru
Na czym polega ta koncepcja? Kiedyś konwencjonalny przemysł powstawał tam, gdzie były elektrownie węglowe, a te z kolei były na terenach, gdzie był węgiel. Zdaniem Budzanowskiego podobną zasadę trzeba przenieść na czyste źródła energii. Przemiany przemysłu energetycznego sprawiają, że już w tej chwili na świecie powstają nowe ośrodki przemysłowe w bezpośrednim sąsiedztwie morza i OZE. W ten sposób produkcja stali, aluminium czy chemii bateryjnej staje się coraz bardziej zielona. – Rozwój OZE bez oglądania się na przemysł nie ma większego sensu. I odwrotnie – rozwój przemysłu nie będzie możliwy bez dostępu do zielonej energii w bezpośrednim sąsiedztwie – uważa były szef resortu skarbu.
Podobne rozwiązania z powodzeniem sprawdzają się już m.in. w Szwecji, w Niemczech i we Francji. Przykładem jest huta zielonej stali H2 Green Steel w szwedzkim Boden, która w stosunku do tradycyjnej produkcji zmniejszy emisję CO2 o 95 proc. Osiągnięcie tego wskaźnika nie byłoby możliwe, gdyby nie lokalizacja w regionie Norrbotten, mającym dostęp do niekopalnych źródeł energii. - To tylko przykład. Polski przemysł również postuluje utworzenie takich stref i specjalne ich traktowanie. Analizy pokazują, że w naszym kraju bez większej ingerencji w środowisko, ale też naruszania prawa ludzi do zachowania własności można wygenerować ogromne ilości energii z wiatru. Potrzebne jest jednak uproszczenie procedur, czego się nie da zrobić bez działań legislacyjnych – zauważa Mikołaj Budzanowski.
Jazda bez sternika
Ważnym impulsem zielonej rewolucji w Polsce może się okazać odblokowany przez nowy rząd Krajowy Plan Odbudowy. To ogromne wsparcie Unii Europejskiej dla lokalnych inwestycji w transformację energetyczną.
Wbrew temu, co mówią eurosceptycy, Polska jako kraj nie będzie musiała oddawać pieniędzy z KPO. Składa się on bowiem w znacznej mierze z bezzwrotnych grantów, ewentualnie mocno preferencyjnych pożyczek. Rząd chce, by ten unijny fundusz wsparł m.in. polskie elektrownie wiatrowe na Bałtyku, na które przygotowano aż 20 mld zł. Obecnie kluczową inwestycją jest polski terminal instalacyjny w Gdańsku. Inny ważny filar to nowy program Czyste Powietrze i Zielony Ład dla Polek i Polaków.
Nie powinniśmy jednak popadać w przesadny optymizm. Specjaliści zwracają bowiem uwagę na to, że transformacja energetyczna w Polsce wciąż nie ma sternika. Brakuje jednego ośrodka władzy, który zarządzałby tym procesem, dlatego zmiany, które zachodzą, bywają chaotyczne. „Polska nigdy nie doczekała się kompleksowej wizji dekarbonizacji gospodarki ani planu ograniczania zależności od surowców energetycznych sprowadzanych z zagranicy. Właśnie teraz jest najlepszy moment na wyznaczenie jasnego kierunku transformacji. Jest to niezbędne, aby przygotować społeczeństwo i firmy na nadchodzące zmiany, ważne dla ukierunkowania inwestycji, mobilizacji biznesu, obniżania kosztów energii i odpowiedniego planowania wydatków” – czytamy w cytowanym już raporcie Forum Energii.
Dr Joanna Pandera, prezeska Forum Energii, przyznaje, że choć z roku na rok zmiany w energetyce przyspieszają, są bardziej efektem megatrendów i rynku niż świadomego planu państwa. Jej zdaniem na energetykę powinniśmy patrzeć całościowo. – Nie można się skupiać wyłącznie na sektorze wydobywczym lub cenach energii – przekonuje. W jej opinii decydentom wciąż umyka fakt, że energetyka jest dla ludzi. – W związku z tym tę skomplikowaną układankę trzeba poustawiać tak, aby w uczciwy i przejrzysty sposób informować o realnych kosztach, ale też wyzwaniach związanych z ograniczaniem emisji i bezpieczeństwem energetycznym w bardzo zmiennym i niestabilnym świecie – podkreśla dr Pandera. Zwraca też uwagę, że polska dyskusja wokół transformacji koncentruje się na temacie zamykania i końcu elektrowni węglowych, co budzi opór. - Za mało natomiast rozmawiamy o nowych niskoemisyjnych technologiach – podsumowuje ekspertka.
---------------------------------------------
Trzy warianty energetycznej historii Polski
Polski Instytut Ekonomiczny opracował trzy alternatywne warianty rozwoju polskiej energetyki. Wybór jednego z nich w znaczący sposób wpłynie na historię naszego kraju. Co wynika z porównania trzech wersji naszej przyszłości?
Scenariusz 1
Stawiamy na węgiel!
Polska energetyka co najmniej do 2060 r. korzysta przede wszystkim z węgla. Ponieważ przeciętna kopalnia węgla kamiennego i brunatnego może być eksploatowana przez 53 lata, duża część obecnie istniejących kopalni trzeba zamknąć, otwierać natomiast trzeba nowe.
OZE się rozwija, ale wolno. W 2030 r. ukończono budowę morskich farm wiatrowych o łącznej mocy 5,9 GW, a moc zainstalowana wiatraków na lądzie wzrosła do 9 GW. Rozbudowywane są także elektrownie na energię słoneczną, których moc w 2030 r. osiąga wartość 22 GW. Odnawialne źródła energii w 2030 r. pokrywają ok. 35 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną.
Ceny energii elektrycznej pozostają wysokie i nie wracają do wartości sprzed kryzysu energetycznego.
Całkowity koszt realizacji scenariusza to 2 bln 144 mld zł.
Scenariusz 2
Nadal zmieniamy energetykę i stawiamy na atom
Kontynuujemy dotychczasową politykę energetyczną, stopniowo rozwijając odnawialne źródła energii. Równocześnie inwestujemy w wielkoskalowe projekty jądrowe.
Proces wygaszania energetyki węglowej odbywa się stopniowo, nie buduje się już nowych bloków węglowych. Ostatnią elektrownię węglową Polska zamyka w 2050 r.
Ceny energii elektrycznej do 2040 r. pozostają powyżej wartości z 2021 r., ale później zaczynają spadać. W 2060 r. są o połowę niższe niż w 2023 r.
Całkowity koszt realizacji scenariusza to 1 bln 813 mld zł.
Scenariusz 3 Przyspieszamy zieloną transformację!
Polska szybko rozwija fotowoltaikę oraz lądową energetykę wiatrową. W 2040 r. nad Wisłą nie działa już ani jedna elektrownia węglowa. Inwestujemy za to w energetykę jądrową.
W 2050 r. lądowe wiatraki produkują dziesięciokrotnie więcej prądu niż w 2023 r. Od 2040 r. polski miks elektroenergetyczny opiera się głównie na odnawialnych źródłach energii i blokach jądrowych. Wykorzystujemy jednak gaz w celach stabilizacji systemu.
Ceny energii elektrycznej w 2030 r. utrzymują się na poziomie zbliżonym do średniej z 2023 r., ale już pięć lat później spadają do poziomu poniżej wartości z 2021 r. W latach 2040–2060 prąd jest tańszy niż przed kryzysem energetycznym.
Całkowity koszt realizacji scenariusza to 1 bln 750 mld zł.
Więcej możesz przeczytać w 9/2024 (108) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.