Daję drugie życie NewConnect. Wywiad z Januarym Ciszewskim

Z Januarym Ciszewskim nie jest łatwo się umówić, jego telefon albo nie odpowiada, albo jest zajęty. Ale w końcu jest odpowiedź na SMS: mamy się spotkać o godz. 9 rano w Warszawie, gdzie przyjeżdża raz, dwa razy w miesiącu. O tej porze większość warszawskich restauracji jest zamknięta, jednak January – nie wiadomo jakim cudem – sprawia, że stolik się nakrywa, zamknięta restauracja staje otworem. Chwila rozmowy i jasne: siadajcie.

I tu musi nastąpić krótka dygresja. January Ciszewski, który z jednej strony jest bardzo sympatycznym, ciepłym i skłonnym do rozmowy człowiekiem, jest też jednym z głównym rozgrywających na rynku NewConnect. Choć sam nie lubi tego określenia, to na pewno nie jest płotką tego rynku. Poprzez odwrotne przejęcia wprowadza na parkiet spółki, które często notują wzrosty na poziomie kilku tysięcy procent. Jego giełdowy portfel jest warty prawie miliard złotych. A to dopiero początek. 

----------------------------

Pamiętasz, ile masz spółek w swoim portfelu?

Giełdowych ponad 30, są jeszcze też te, których nie ma na parkiecie.

Czyli ile w sumie?

Zgodnie z moją metryką, czyli 50 plus.

Pamiętasz je wszystkie?

Tak, wszystkie i każdą osobiście analizowałem, więc znam historię i ludzi, którzy ją tworzyli. Muszę to wiedzieć, bo przecież firmuję je moim nazwiskiem.

Nie ma tygodnia byś nie podpisywał jakiejś umowy wejścia do spółki czy ogłaszał list intencyjny o współpracy.

To prawda. Codziennie mam kilka takich spotkań, tygodniowo jest u mnie kilkudziesięciu przedsiębiorców, z którymi rozmawiamy o moim zaangażowaniu finansowym albo merytorycznym w ich firmy.

Przychodzą i co mówią?

Że widzą nasze dokonania i to, co robimy i chcą byśmy przeanalizowali ich przedsięwzięcie albo pomysł kogoś kogo znają. Takich sygnałów mamy mnóstwo, analizujemy je, potem dochodzi do jednej konkretnej rozmowy.

Jak analizujesz tyle pomysłów? Ile osób jest w twoim zespole?

W JR HOLDING ASI mamy 10 osób. Do tego mam analityków, liderów poszczególnych branż i oni robią pierwszą selekcję. Mówią mi: tym się zainteresuj, a tym nie. Mam duże grono zaufanych osób w około, którzy dają mi sporo merytorycznego wsparcia. Dopiero wtedy przedsiębiorcy trafiają do mnie. A ja pierwsze co robię, to się z nimi spotykam twarzą w twarz i oceniam, czy chce z nimi robić biznes, również z takiej perspektywy, jak ich postrzegam.

I szukasz chemii?

Szukam chemii, pasji, pełnego zaangażowania i dobrej opowieści. Mam szczęście do ludzi, na razie się nie zawiodłem. Mam biznesową intuicję. Jak nie mam z kimś flow, to nie ma opcji, ja w to nie wejdę. Wiem, że może mnie ominąć jakaś okazja, ale akceptuję to, wybieram tylko takie inwestycje, w których wszystkie elementy współgrają.

Do stolika podchodzi Dawid Zieliński, który jest założycielem Columbus Energy, gdzie January Ciszewski jest  znaczącym akcjonariuszem.

January Ciszewski: Taki Dawid podsyłał mi pięć pomysłów na startup. I wszystkie położył, żaden się nie udał – ale chemia była, więc rozmawialiśmy.

Dawid Zieliński: Potwierdzam, wiele firm się nie udało, zanim powstał Columbus.

JC: I ja go przed tym ostrzegałem, że to się nie uda, bo tam są za duże koszty, tu zły pomysł. Ale jak przyszedł z perspektywą Columbusa, to uznałem, że to może wypalić. Dziś uważam, że potrafię szybko ocenić potencjał współpracy. Przychodzi jakaś osoba i ja po kilku zdaniach czuję, czy współpraca ma potencjał, czy połączenie biznesu i człowieka ma szanse być sukcesem. Mogę się mylić, ale angażuję się tylko w przedsięwzięcia, co do których mam przekonanie o ich potencjale.

Powiedziałeś kiedyś, że inwestorom tabelka i Excel przesłania oczy i tracą przez to wspaniałe okazje. Kiedy u ciebie ten Excel się pojawia, kiedy zaczynasz zamiast o pomyśle myśleć o liczbach?

Musisz zrozumieć, że przeobrażenia, które zaszły w gospodarce są ogromne, ta skala zmian w technologii przełożyła się na biznes. To dziś gospodarka 5.0. Tu liczy się wizja i skalowalność biznesu, emocje,...